Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2020, 02:01   #37
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11 - 2519.I.12; mkt (3/8); ranek

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Kazamatów; kryjówka kultystów
Czas: 2519.I.10; Aubentag (2/8); późny wieczór
Warunki: cicho, siarczyście lodowato, półmrok na zewnątrz ciemno, b.si.wiatr, śnieżyca, arktycznie


Versana i Strupas



Plany zdawały się wreszcie układać jak należy. Aaron wraz z Kornasem i Rolfem zniknęli w nocnej zadymce jaka królowała nad pustymi ulicami. Można było tylko żywić nadzieję, że u nich sprawy układają się pomyślnie. A na miejscu zaczęło się od tego, że Strupas przepędził czworonoga i zastawił dziurę jaką ten wybił by nic więcej tędy nie wlazło. I tak mniejszych dziur było pełno więc mógł się wsłuchać w nocną zadymkę na zewnątrz i świst wiatru wewnątrz domostwa. I czekać czy tego wieczoru będzie miał innych gości niż wkurzona Versana jak to było wczoraj. I w końcu się doczekał. Tym razem nie było zgrzytania pazurów po starych dechach tylko zgrzyt drzwi. Wraz z nimi do drugiej izby dotarł powiew zawieruchy i ludzkie głosy. Rozpoznał wesoły, psotny śmiech koleżanki ze zboru. Męskiego głosu nie znał. Wyglądało więc na to, że udało jej się zaciągnąć kogoś do ich kryjówki chociaż jeszcze nie wiedział kogo. I lada chwila mieli wejść do tej ogrzanej jako tako izby! Zaskoczyli go tym nagłym wejście. Zadymka na zewnątrz skutecznie zagłuszała wszelkie odgłosy więc usłyszał dopiero jak otworzyli drzwi.

- Co tu tak śmierdzi? - zapytał Franz gdy zamknął drzwi odcinając się od śnieżnej zadymki na zewnątrz. Sama też czuła ten smród i w przeciwieństwie do niego znakomicie wiedziała co jest jego źródłem. Strupas. W końcu przebywał w tej izbie cały wieczór, odkąd się rozstali. No i cóż, to było czuć. Nawet jak nie było go widać to dało się bez trudu wywęszyć.

- Ta rudera? Nie masz czegoś lepszego? - Franz chyba nie był aż tak nawalony by bez zgrzytu przełknął ten smród jaki towarzyszył tej izbie. Chyba miał jak największą ochotę na karesy i skorzystanie z usług i wdzięków Idy no ale niekoniecznie w takim smrodzie. Trzymał ją za kibić więc widocznie nie była mu niemiła.

Ostatecznie Idzie udało się go przekonać, że wspólna zabawa jest znacznie ciekawszym zajęciem niż przykre wonie jakie dominowały w tej piwnicy. Więc Franz dość gładko zają się nią samą i tymi karesami po jakie tu przyszedł. Dobrze, że Ida nie była kobietą jakiej zależało na opinii i jej obyczaje nie były zbyt ciężkie bo żadna szanująca się kobieta a zwłaszcza dama nie mogłaby sobie pozwolić na takie frywolne zachowanie z obcym mężczyzną w jakiejś zasmrodzonej dziurze.

Wspólna zabawa jednak ułatwiła jej przejście do etapu dla jakiego ona a nie Franz pokonali długość zawiewanej śniegiem ulicy. Mężczyzna leżący na nie swoim, starym łóżku był tak samo nagi i spocony jak leżąca obok kobieta. Ale dla niego było to finisz podczas gdy ona miała jeszcze drugie dno tej nocy. Udało jej się wprowadzić go w trans gdy tak sobie oboje spokojnie leżeli na tym łóżku. Już było dobrze po północy gdy Franz sufitując w suterenie mówił dość sztywnym, niezbyt przytomnym wzrokiem. Ale mówił. Jak to w tych transach bywało nie mówił ładnie ani składnie. Trzeba było się dopytywać o co dokładnie mu chodzi. Ale jednak mimo wszystko powiedział parę ciekawych rzeczy o swojej pracy w kazamatach nim Versana czując, że zaraz wyjdzie z tego transu kazała mu zapomnieć o całym tym piwnicznym epizodzie.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank;
Czas: 2519.I.11; Aubentag (3/8); ranek
Warunki: cicho, ciepło, jasno na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, siarczyście lodowato


Versana i Strupas



Po finale wczorajszego wieczoru czy raczej nocy każde z nich wróciło do siebie. Kolejny poranek okazał się zaskakująco pogodny. Jakby wczorajsza zamieć wyczerpała płuca Władcy Zimy i dzisiaj wolał odpocząć. Przynajmniej z rana. Przez okna widać było pogodne niebo chociaż poza ogrzanymi ścianami dominowała kraina siarczystego lodu. Ale to było normalne o tej porze roku. Wstawał kolejny dzień. Versana miała umówione z Łasicą spotkanie w samo południe w “Mewie” a Strupas właściwie był panem swojego dnia bo żadnych umówionych spotkań nie miał.



---


Versana


Gdy rano Versana otworzyła oczy poza pogodnym porankiem na zewnątrz czekała ją inna niespodzianka. Jak spotkanie z panną van Zee. Co prawda na dzisiaj nie była z nią umówiona ani poprzedniej nocy. A jednak mimo to spotkały się. Sen służył nie tylko odpoczynkowi ale i śnieniu. I Versana wyśniła sobie całkiem ładny sen.

Zaczynało się podobnie jak poprzedni sen. Też przekraczała w dziwnym milczeniu, ciszy i bezruchu bramę. Tylko tym razem nie cmentarza a posiadłości van Zee. Przeszła przez drzwi główne jakby płynąc przez ten podjazd i schody. Jakby nie tyle poruszała nogami ile jakaś siła po prostu pchała ją kawałek dalej i dalej. W drzwiach minęła nieruchomego Klausa i jego asystenta. Potem kolejne drzwi same się przed nią otwierały zanim zdążyła sama to zrobić. Szła znajomymi już dość dobrze korytarzami i salami. Czasem mijała jakieś nieruchome postacie służby aż dopłynęła do tego gościnnego pokoju gdzie dzisiaj czy może raczej wczoraj przywitała ją Kamila gdy czekały na poprawę pogody. Ciemnoskóra i ciemnowłosa gospodyni tak jak inni była nieruchoma i zastygła w bezruchu na krześle. Zupełnie tak samo jak w momencie gdy Versana razem ze swoją pokojówką weszły do tego pokoju w dzień. W przeciwieństwie do wszystkich spotkanych dotąd postaci Kamila jako pierwsza i jedyna zaregagowała na przybycie gościa.

- Cieszę się, że już jesteś. - powiedziała wstając ze swojego miejsca by przywitać się z gościem. Tak smao jak to zrobiła w dzień. Wszystko było tak samo jak w dzień. Chociaż jednocześnie inne. Dźwięk i głos wydawał się nieco przytłumiony, jakby niewyraźny. Obraz też trochę falował, zwłaszcza na pograniczu widzenia albo gdzieś w dalszej perspektywie. A do tego te dalsze kąty i przestrzenie wydawały się jeszcze dalsze jakby uciekały w głąb. Więc wyraźnie było widać i słychać tylko w promieniu paru kroków.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 28-06-2020 o 02:39.
Pipboy79 jest offline