Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2020, 09:32   #291
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Czarodziej z zadowoleniem otworzył jedną ze znalezionych w siedzibie Belaka ksiąg, wodząc palcami po przepięknych rycinach, przedstawiających różne rośliny. Dla czarodzieja największym skarbem była wiedza, nie błyskotki i mikstury, więc nie miał nic przeciwko, aby reszta grupy rozdzieliła pomiędzy siebie całe złoto. Gnom nie zrezygnował jednak ze swojego przydziału kamieni szlachetnych. Istniała pewna tęsknota w duszy gnomów, które nie mogły oprzeć się magnetyzującemu pięknu kamieni szlachetnych. W dodatku jako czarodziej Willie mógł zawsze sproszkować kamienie w swoim zestawie alchemicznym aby uzyskać użyteczne komponenty do swoich zaklęć, lub składniki do mikstur. Nostalgia, połączona więc z pragmatyzmem powodowała, że Willie prędzej zjadłby własne ciżmy, niż zrezygnował ze swojego przydziału. Znalezione mikstury zaś nie okazały się dla gnoma szczególnie interesujące, choć nie miał nic przeciwko kolejnym butlom alchemicznego ognia. Wiedział, jak obsługiwać te niebezpieczne, płonące pociski w dodatku uważał, że jest tu jedyną osobą z ostrożnością potrzebną by opiekować się tą substancją, która uwolniona i podpalona, była równie groźna co smoczy ogień.

Gnom szczerze żałował sytuacji, w której znaleźli się Sharwyn i Bradford. Nie dość, że straciła brata, to jeszcze kolejnego towarzysza. Być może żył gdzieś, pojmany przez koboldy i trzymany w komnacie, do której nie dotarli. Być może został zjedzony przez wija, może przez gobliny, a może przez białego smoka. Tego jednak nie wiedzieli, a snucie takich dywagacji jeszcze mocnej mogło podłamać kobietę. Czarodziej miał nadzieję, że jeśli zaginiony tropiciel był doświadczonym tropicielem, być może niebawem się znajdzie.

Odpoczynek został przez Willego wykorzystany na badaniu leża i resztek drzewa, i czytaniem dopiero co znalezionych ksiąg druida, które pochłonęły go tak, iż omal nie przegapił pory powrotu. Nałożył na siebie zaklęcie zbroi, które z głośnym trzaskiem rozprawiało się z co bardziej natrętnymi insektami, zakurzył zwyczajowo swoją fakję, klaśnięciem dłoni przywołał z międzywymiarowej kieszeni swoją sowę i ruszył w ślad za swoimi towarzyszami.

Yusdrayl. Ten kobold miał tupet. Oczywiście zagrodził im drogę, jak przewidywał Willie. Oczywiście, błędem było z nimi paktować, bo wściekłe i zdradzone koboldy miały podwójną motywację do walki z nimi, co poprawiało ich morale, i mogło sprawić, że prosta potyczka mogła zamienić się w wojnę na wyniszczenie. Błędem było zostawienie znalezionych koboldów w klatkach przy życiu. Jak zwykle moralne rozterki przeważyły u co poniektórych jego towarzyszy i najpewniej uwolnieni przez koboldów wojownicy zasilili w tej chwili szeregi Yusdrayla, czyniąc starcie jeszcze bardziej poważnym. Willie był jednak cierpliwy. Po pierwsze oszacował dystans do wyjścia, którym przyszli. Wycofanie się mogło im uratować skóry. Po drugie, rozkazał mentalnie swojej sowie, aby wzniosła się nieco wyżej, skąd mógł mieć pełniejszy ogląd na całe pomieszczenie. Po trzecie pozwolił Branowi rozmawiać, i choć nie miał najmniejszych złudzeń, że koboldy w końcu zaatakują, to być może gładkie słówka zaklinacza pozwolą "zakląć" nieco rzeczywistość i kupić im nieco czasu niezbędnego na zajęcie odpowiednich pozycji w nadchodzącej walce. Przygotował swoją kuszę, opierając ją naładowaną o ramię, ale przezornie ukrył się za zwalistą sylwetką Amosa. Tak, aby nie drażnić kobolda swoją gnomią aparycją i aby nie dać im powodu do natychmiastowego ataku.
Po odpoczynku rzuca Mage Armor, przywołuje sowę(akcja) i zajmuje miejsce w szyku. Trzyma język za zębami w trakcie "negocjacji" z koboldami.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline