| Post stworzony wspólnie z Aiko. 30 Martius 816.M41, pokład Błysku Cieni
Kiedy Kruczy Pazur wylądował w hangarze Błysku, a delegacja rodu Corax opuściła jego pokład, Pierwsza dyskretnie zbliżyła się do astropatki i starając się nie zwracać uwagi pozostałych, zapytała ją cicho:
- Czy mogłabym ci, Bellitto, zabrać chwilę czasu? Chciałam porozmawiać i poprosić o wróżbę. Czy masz przy sobie karty?
Astropatka zatrzymała się i spojrzała zaskoczona na Amelię. Prośba nie była jej obca, jednak w takiej chwili…
- Jeśli Pani sobie tego życzy… oczywiście. - Dygnęła delikatnie. - Karty mam zawsze przy sobie.
- Amelio… będzie mi miło jeżeli będziemy mówiły sobie po imieniu. - Uśmiechnęła się delikatnie, choć w jej oczach czaił się smutek. Wydawała się spięta i trochę nieobecna, choć starała się to ukryć. - Czy moje kwatery będą odpowiednim miejscem?
- Jeśli Pa.. - Bel powstrzymała cisnący się na usta zwrot. - Jeśli masz tam świecę, to jak najbardziej.
- Coś się znajdzie. Chodźmy, nie chciałabym zabrać ci zbyt dużo czasu. - Amelia ruszyła do wyjścia z hangaru. Prowadziła astropatkę mniej uczęszczanymi korytarzami, by uniknąć spotkania z kimś z załogi. Nadal miała na sobie przebranie Lady Winter. Przez całą drogę milczała. Bel nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jej towarzyszka intensywnie się nad czymś zastanawia.
Bel z przyzwyczajenia podążała dwa kroki za Amelią cały czas z zaciekawieniem spoglądając na kroczącą przed nią postać. Była ciekawa jakie to wątpliwości targają pierwszą.
Kwatera Amelii była urządzona z charakterystyczną dla niej prostotą. Utrzymana w kolorystyce czerni, szarości i bieli. Znajdowało się tu proste łóżko, biurko, kilka szafek, sporo książek. Większość wolnej przestrzeni pozostawała pusta, dając sporo miejsca do ćwiczeń. Jedną ze ścian, prawie w całości zajmowało ogromne lustro. Na biurku stało małe, toaletkowe lusterko i kosmetyki, którymi Amelia zrobiła rano makijaż, szczotka i sporo wsuwek do włosów. Obok biurka stała komoda, na której stało kilka zapachowych świec i fotografie, oprawione w ramki.
- Przepraszam cię Belitto ale muszę zdjąć z siebie tą suknię. Nie wytrzymam w niej ani chwili dłużej. - Zdjęła z ulgą maskę z twarzy i odłożyła na biurku. - Zaraz wrócę. Tymczasem rozgość się. Mam nadzieję, że jedna z tych świec będzie odpowiednia. - Wskazała na komodę. - Jakbyś chciała się czegoś napić, to w barku mam wino, a w dozowniku jest woda. Kieliszki i szklanki są w górnej szafce. - Wskazała mały aneks kuchenny w rogu pomieszczenia. A następnie zniknęła w łazience.
Wzrok Bel powędrował w stronę komody. Stały tam cztery fotografie. Na pierwszej od lewej była młoda para, piękna kobieta, odrobinę podobna do Amelii w kosztownej błękitnej sukni oraz młody, promieniujący szczęściem mężczyzna w galowym czarnym mundurze rodu Corax, z wieloma odznaczeniami. Kolejna fotografia przedstawiała samego Lorda Gunara w swoich najlepszych latach. Na trzeciej były bawiące się dwie dziewczynki, jedna około dwunastoletnia o jasnych włosach i druga sporo młodsza z pięknymi czarnymi lokami. Obie wydały się Bel znajome. Na ostatniej fotografii była Amelia, dużo młodsza niż teraz, w czarnym galowym mundurze Coraxów i kontrastującym kotylionie z białych kwiatów na ręce, obejmował ją w talii młody mężczyzna, również w galowym mundurze, w którym Bel rozpoznała młodego Mauricio. Oboje uśmiechali się do siebie.
Astropatka przyglądała się fotografiom dłuższą chwilę. Czyżby znały się z Lady Winter od małego? Biorąc poprawkę na emocjonalne podejście Amelii musiało to być dla niej bardzo trudne. Belitta oparła o ścianę sztandar imperatora i zdjęła z ramion ciężki płaszcz składając go starannie. Pozostała jedynie w typowej dla astropatów obcisłej tunice w barwach rodu Corax.
Po kilku minutach Amelia wróciła do pomieszczenia, przebrana w czarny podkoszulek i czarne spodnie, w ręku miała górę od munduru Coraxów. Zmyła też makijaż z twarzy. Szybko założyła kurtkę na ramiona, poprawiając zaskakująco długie, falowane włosy. Podeszła do biurka i sięgnęła po szczotkę. Porządkując i upinając włosy, spojrzała na Bel.
- Żadna z moich świec się nie nadaje? - Zapytała.
- Wszystkie są idealne, jednak widzę iż trzymasz tu pamiątki rodzinne i nie chciałam wybrać niczego ci bliskiego. - Bel stała cały czas przed fotografiami trzymając w dłoniach własną talię.
Pierwsza uśmiechnęła się do astropatki.
- Weź pierwszą z brzegu. Nie mają dla mnie wartości sentymentalnej. To tylko świece. - Wzruszyła lekko ramionami. - Jak to działa? - Spojrzała na karty. - Nigdy mi nikt nie wróżył.
Bel przytaknęła i wzięła jedną z grubszych świec i razem z nią podeszła do stolika. Nie zajęła jednego z foteli, zamiast tego klęknęła na podłodze.
- Musimy zacząć od pytania. Czy masz jakieś? - Astropatka uśmiechnęła się do swojej gospodyni. - Ja często pytam o konsekwencje jakiegoś wydarzenia.
Amelia przyklęknęła przy stoliku na przeciwko Bel. Dłonie położyła na kolanach.
- Czy to może być pytanie o osobę? Ile mogę zadać pytań? - Zawahała się przez chwilę. - Chciałam zapytać o Mauricio… o Mauricio de Corax. - Poprawiła się. - Czy żyje? Mogę tak zapytać? Czy muszę bardziej sprecyzować?
- To wystarczy. - Bel uśmiechnęła się ciepło i wydobyła z kieszeni zapalniczkę by odpalić świecę. - Odpowiedź i tak może nie być jasna… wszystko zależy od przychylności Imperatora. Możesz też zadać kilka pytań, do każdego ułożę trójkę kart odpowiadających za przyczynę, stan obecny i przyszłość.
Amelia odwzajemniła ciepły uśmiech astropatki. Choć nadal było wyczuć od niej napięcie. Bez maski, sukni i makijażu wyglądała na zmęczoną. Zdradzały ją cienie pod oczami. Wyraźnie coś ją dręczyło. Przy pozostałych członkach koterii starała się to ukryć, ale teraz, kiedy były same, odpuściła.
- W takim razie chciałabym dowiedzieć się co się z nim stało, czy jeszcze żyje? - Zrobiła krótką pauzę, jakby się zastanawiała nad czymś. - Moje drugie pytanie… Nie wiem jak je sformułować. Co się stanie z Winter? Czy jest szansa na jej uzdrowienie? - Głos jej się załamał, ale po chwili się opanowała. - Przepraszam. - Uśmiechnęła się, próbując zatuszować targające nią uczucia. Ale Bel dostrzegła, że jej oczy zrobiły się przez chwilę szkliste. - Ostatnie pytanie. Kto chce zniszczyć ród Corax? Zdaję sobię sprawę, że nie dostanę jasnej odpowiedzi, ale liczę na jakąś wskazówkę. Muszę od czegoś zacząć. - Jej dłonie zacisnęły się w pięści. A twarz przybrała zacięty, groźny wyraz.
__________________ Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 29-06-2020 o 22:44.
|