Dwa TIE/Hellhound i TIE/Bombowce śmigły gniewnie nad wieżowcem zarządu. Pozostałe jednostki piechoty Faktoriatu zostały rozbite za pomocą bomb i serii z działek laserowych. W powietrzu roznosił się odór płonącej ropy naftowej i coraz większego pyłu. Oreik wyjął cygaro z najlepszym tsu’bako z Ryloth i rozpalił z uśmiechem na twarzy, kiedy przez główne wejście zobaczył trójkę najemników razem z niesionym przez Czerkę nieprzytomnym Erandem. Kątem oka zobaczył, że jeden z rannych żołnierzy całkiem blisko niego czołga się do swojego karabinu jęcząc przy tym nieregularnie. Thur niedbale wycelował i krótka trzy pociskowa seria przeorała ciało, dodając kolejnego trupa do kolejki.
Byłby to czas na ucieczkę i świętowanie, kiedy nagle zobaczyli jak z niebios nadciąga wściekła odsiecz Faktoriatu wiedzącego z racji braku taktu o ataku, nie mogło być przecież inaczej.
Eskadra pięciu ciężkich E-Wingów nadleciała świszcząc między odgłosami płomieni i silnego wiatru.
-Transport, cholera zabierzcie Nas stąd. Powtarzam Transport jesteśmy goto…- wtedy Kelsan pierwszy raz spotkania krasnala zobaczył coś na twarzy nowo poznanego kompana co nie było pewnym siebie, niedbałym zadowoleniem i młody pilot spojrzał jak barka desantowa dostaje ciężkie laserowe baty i ołowiane kule z działka automatycznego, by potem eksplodować pikując prosto w skały, gdzie skończyła swój żywot.
-Znacie się na improwizacji co nie?- powiedział zupełnie ponuro Oriek gasząc cygaro i chowając je do przybornika, aby potem założyć ciężki durastalowy hełm Mandalorianina, który schował jego długą, zapuszczoną brodę.