| 30 Martius 816.M41, pokład Błysku Cieni - Na ostatnie pytanie mogę ci… odrobinę odpowiedzieć. - Bel wyjęła talie z pudełka i powoli zaczęła ją przesuwać nad świecą. - Tuż po tym jak Lady Winter zapadła w .. swój stan. Spytałam Imperatora o przyczynę. Karty wskazały na kogoś z rodu. To muszą być wewnętrzne rozgrywki Coraxów.
Pierwsza spojrzała na Bel zaskoczona.
- Kogoś z rodu? Ale przecież… przecież ród został prawie doszczętnie zniszczony, wymordowany… - Głos znów się jej załamał. - Poza Mauricio, o którym nawet nie wiemy czy jeszcze żyje, nie ma już nikogo… zabrali wszystkich których kochałam… Została mi tylko Winter, a ona… - Amelia przerwała. Powoli wzięła głęboki wdech i wypuszczając powoli powietrze, była już spokojniejsza. Uśmiechnęła się przepraszająco do Bel. - Wybacz, pozwoliłam by emocje wzięły górę. To dla mnie trudny okres. Już jestem spokojna. Możemy kontynuować. Proszę opowiedz mi dokładnie o tamtej wróżbie, co dokładnie powiedziały twoje karty?
- Tak długo jak nie zanurzasz się w osnowie… emocje nie są twym wrogiem. - Bel przetasowała talię i wydobyła z niej kartę oszusta: - Oto przyczyna.. wielki oszust. W dniu wróżby dostrzegłam za nim zrujnowane miasto Sinophię. Czułam, że przyczyna może leżeć w trawiącej ród wojnie domowej. - Astropatka podała kartę Amelii by ta mogła ją sobie obejrzeć.
Amelia wzięła kartę do ręki i uważnie jej się przyjrzała.
- Możliwe więc, że atak nastąpił stamtąd? To nadal nie musi oznaczać rodu Corax. Na rodzinnej planecie mogliśmy mieć wrogów. Mieliśmy ich prawie na pewno. Lord Gunar był silnym i zdecydowanym człowiekiem. Miał twardy charakter, to jednało mu ludzi i przysparzało wrogów. Na Scintilli jest wiele rodów, które mogłyby skorzystać na zniszczeniu rodu Corax. - Pierwsza podniosła wzrok na astropatkę. - Jak wyglądały pozostałe karty?
- Pierwsza to był Rubieżca… gdy go wyciągnęłam był w szatach Coraxów. Jego twarz… nie było wiadomo czy był to mężczyzna czy kobieta, ale zdawał się patrzeć we wszystkich kierunkach. Czułam, że to nie Corax.. że to właśnie.. jego wina. - Bel ułożyła na stole kolejną kartę. - A na końcu.. arystokrata.. kobieta znów w szatach Coraxów.. w złotej masce. To.. przez to zasugerowałam Christo iż ktoś powinien przebrać się za Lady Winter. - Astropatka położyła ostatnią kartę na stole. - Postać przypominała tą, która pojawiała się wtedy gdy Imperator mówił mi o Lady.. nigdy jednak nie miała zasłoniętej twarzy. Czułam… że musimy zadbać o jej dobre imię. - Dłonie Bel przesunęły się po twarzy arystokratki. - Że mamy tajemnicę do ukrycia.
- W takim razie zobaczmy co pokażą karty rozłożone dla mnie.
Bel przytaknęła ruchem głowy. Powoli zebrała karty i je ponownie przetasowała, po czym umieściła talię w dymie świecy prosząc, przez modlitwę, Imperatora o dar widzenia.
Astropatka położyła karty z na stole i sięgnęła po pierwszą. Heretyk. Znowu… tak karta była mocno związana z rodem Corax.
Heretyk wyglądał jak zwykły człowiek, strój jego ozdobiony był jednak symbolami licznych wrogów. Bel chwilę wpatrywała się w niego w milczeniu.
- To heretyk symbolizuje niebezpieczeństwo od wewnątrz... bunt, atak zdrajców lub po prostu zdradę. - Powoli podniosła wzrok na siedzącą naprzeciwko Amelię. - Cokolwiek się stało z Maurice.. To jest przyczyna… tak jak los Winter… wtedy też ta karta się objawiła.
Powoli sięgnęła po kolejną kartę
- Żołnierz. - Szepnęła układając kolejną kartę na stole. Obraz przedstawiał mężczyznę w zbroi Imperium. - Symbolizuje poświęcenie.. Obowiązki. To je wypełnia obecnie Maurice… czyli żyje. Inaczej ta karta zapewne byłaby pusta. Cokolwiek czyni czyni to dla wyższego dobra. A przyszłość...
Bel położyła na stole ostatnią kartę. Była ona obrócona i przedstawiała Senatora. Człowieka w stroju polityka imperium. Postać spoglądała na nią w tym dziwnym układzie jakby nieco drwiąc z astropatki.
- Senator… odwrócony. - Powiedziała szeptem.
Amelia odetchnęła z ulgą na słowa Bel. Mauricio żył. Ale gdzie jest, co się z nim dzieje? Czy może zaufać wróżbie? Pokręciła głową. Musi mu zaufać, że będzie ich szukał. Teraz musi się skupić na bieżącym zadaniu… Czekała ją ciężka rozmowa, ale musi z nimi porozmawiać… Sprawy zaszły za daleko. Uniosła badawczy wzrok na astropatkę.
- Co oznacza ostatnia karta?
- Ułożona normalnie… zawarcie paktu… umowę, poprzez głosowanie. - Bel zamyśliła się. - Odwrócona… może oznaczać albo że taki pakt lub umowę złamano lub, że Maurice stanie się ofiarą nieuczciwego osądu.
Pierwsza zmarszczyła brwi.
- Nie brzmi to dobrze. - Po chwili wahania dodała: - Czy można wróżbę jakoś rozwinąć? Dodać więcej kart, by poznać więcej szczegółów? Nie mówię, że teraz. Ale jak będziemy miały trochę więcej czasu?
- Mogę poprosić by chór wsparł mnie w wróżbie. - Bel dłuższą chwilę wpatrywała się w leżące na stole karty, szczególnie tą obróconą. - Wróżba zawsze jednak pozostanie jedynie przepowiednią, kierunkowskazem. Zawsze wymagać będzie interpretacji a co za tym idzie dopuszczać błąd ludzki… mój błąd.
Amelia skinęła głową ze zrozumieniem.
- Przynajmniej mamy jakieś wskazówki, które można sprawdzić. Powinnyśmy porozmawiać o tym z pozostałymi, przynajmniej z seneszalem.
- Seneszal chyba niezbyt lubi rozmawiać z moją osobą. - Bel przetasowała karty gotowa rozłożyć kolejny układ. - Podejrzewam iż obawia się mnie… a i za złe ma, że to nie Dalia wciela się w postać Winter.
Amelia spojrzała ciepło na Bel.
- Przyznaję, że na początku wydawało mi się to dobrym rozwiązaniem, trochę też się przestraszyłam. - Pierwsza przyznała ze wstydem. - Ale uważam, że miałaś rację i dobrze, się stało, że nie wmieszaliśmy w to Dalii. Ja mogę porozmawiać z seneszalem, a najlepiej przedstawmy wróżbę na odprawie pozostałym oficerom. - Pochyliła się bardziej nad stołem. - Moje drugie pytanie? - Spojrzała na karty z napięciem. - Co z Winter?
- Bardzo cenię sobie umiejętności Seneszala, ale… obawiam się, że wraz z Dalią są słabym ogniwem tej tajemnicy. - Bel umieściła karty w dymie świecy spoglądając na swoja talię. - Miłość jest piękna, to niesamowicie silne uczucie, jednak… zbyt łatwo doprowadza do nierozsądnych decyzji.
Astropatka wyłożyła pierwszą talię i już ona wywołała w niej pewien niepokój. Obrócony skryba zdawał się z niej śmiać. Rozproszyła się? Czyżby rozmowa wybiła ją z rytmu? Przygryzła wargę i sięgnęła po kolejną kartę. Obrócony Mutant….
- Ja… chyba będę musiała odpocząć przed kolejną wróżbą. - Bel westchnęła ciężko i spojrzała na Amelię przepraszająco… - Pan odmówił mi daru.
Amelia skinęła ze zrozumieniem głową.
- To nie twoja wina moja droga. - Zwróciła się do astropatki. - To ja chciałam dowiedzieć za dużo na raz. Przyjmę z pokorą tą lekcję cierpliwości od Najświętszego Imperatora. Ale już i tak zabrałam ci zbyt dużo czasu. Zapewne chciałbyś się odświeżyć i przygotować na odprawę. - Wstała od stolika i jeszcze raz spojrzała na astropatkę. Była wyraźnie spokojniejsza niż wcześniej. Zwróciła się do swojego gościa spokojnym, miękkim tonem. - Dziękuję ci Belitto. Za wróżbę i za rozmowę.
- Zawsze do usług Amelio. - Astropatka dygnęła. Narzuciła na ramiona płaszcz i chwyciła zwieńczony symbolem imperatora sztandar. - Widzimy się niebawem.
Opuściła pokoje pierwszej zaniepokojona. Wróżba ewidentnie się nie powiodła.. czyżby zawiodła czymś Pana? Może niesłusznie nadużywa jego daru. Wszak Imperator przesyła im znaki nie tylko w kartach. Westchnęła ciężko i skierowała w stronę swych komnat by tam wziąć prysznic i przebrać się w luźniejsze szaty.
Ostatnio edytowane przez Aiko : 14-07-2020 o 22:21.
|