Rozmowa z Wężlolożką na posterunku
W pierwszym odruchu Dorjee chciał wyjaśniać, że dostał te pieniądze od bogatej szlachcianki i tak właściwie na nie zasługiwał, ale zamiast tego rzekł - Umówmy się, że to zaliczka na rzecz przyszłej terapii, bo mam wrażenie, że będę jej dużo potrzebował. Wczoraj też byłem bezdomny, bez grosza przy duszy a szaleni ludzie chcieli mnie zabić za niewinność dzięki dobremu sercu Pana Posterunkowego Daichiego teraz mam pracę i odrobinę bezpieczeństwa, więc chcę oddać to samo na przód - Wyjaśnił.
Cały pokraśniał z dumy, kiedy inni policjanci go chwalili, co było dla niego miłą odmianą, choć dziwnie się czuł, że chwalono go za coś, czego wyuczył go morderczy trening tyrana Meelo... W szpitalu - Na Wiatry Przodków! - Wykrzyknął zasłaniając usta w przerażeniu, gdy usłyszał o losie służących dopiero karteczka od starszego stażem kolegi przypomniała mu, że jest teraz przedstawicielem służb porządkowych odchrząknął kiwnął głową chowając kartkę do kieszeni i przyjął postawę wyprostowaną. Nie było to wojskowe baczność, ale poza, poprzez którą starał się okazywać godność stróża prawa.
Migmar uświadomił sobie nie ma pojęcia, co robić w tej sytuacji! Przy scenie zbrodni to jechał na wiedzy z kryminalnych powieści groszowych przemycanych do świątyni a przy przesłuchaniach dał się zbytnio ponieść emocjom, więc na razie postanowił zamknąć usta i podążać śladem starszych stopniem kolegów. |