Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2020, 07:48   #295
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin odsapnął z ulgą i zdjął rękę z ramienia Bradforda. Kolejna walka nie była im już dziś potrzebna. Być może warto byłoby chociażby sprawdzić co otwierał ten tajemniczy klucz, który miał być częścią nagrody, ale jako że nie wypełnili warunków umowy te ustalenia były już nieaktualne. Może kiedyś gdy banda Yusdrayla z nudów i braku innych przeciwników po dokładnym oczyszczeniu cytadeli zacznie nękać mieszkańców powierzchni. Może było to myślenie lekko złośliwe lecz wolał uważać je po prostu za pragmatyczne. Chciałby się wtedy znaleźć w okolicy i dostać to zlecenie na oczyszczenie ruin z koboldów. Nie wiedział czy będą jeszcze razem jako drużyna czy trafi mu się inna, jednak chętnie by jeszcze wyrównał rachunki z wodzem koboldów gdy tamten zacznie poczynać sobie zbyt śmiało. Można by było w tedy zgarnąć resztę skarbów i sprawdzić co właściwie otwiera tajemniczy klucz.
Na tą chwilę wszystkie sprawy w Bezsłonecznej Cytadeli mieli załatwione i smokowiec cieszył się, że będą daleko gdy Yusdrayl dowie się prawdy o Calcryxie. Może warto by jeszcze kilka dni zabawić w wiosce jakby wodzowi koboldów w gniewie strzelił do głowy jakiś głupi pomysł - pomyślał jeszcze sobie. Będą się martwić o to później.

Na powierzchnię dotarli już bez żadnych przeszkód. Widok błękitnego nieba i zapach świeżego letniego powietrza wszystkim poprawił humory. Gdy dotarli do Oakhurst gdzie zostali przywitani jak bohaterowie, humory te poprawiły się im jeszcze bardziej, a wydarzenia w cytadeli odeszły na plan dalszy. Teraz był czas świętowania, jedzenia i popijania serwowanymi drinkami przy licznych i niekończących się toastach "za bohaterów", "za wybawców" etc. Mieszkańcy zgromadzenie pod "Pod Starym Dzikiem” chłonęli opowieści z ich wyprawy z otwartymi ustami, a drużyna nawet pomimo, że nie udało im się uratować wszystkich zaginionych urastała to rangi niemalże herosów.

Na pytanie Shinry zareagował równie szybko jak Bran. Nie miał uprzedzeń chyba do żadnej rasy tym bardziej, że sam należał do jednej z tych budzących lęk i nieufność. Drowka wykazała się uczciwością wobec nich i sprawdziła się w boju. Taki towarzysz to największy skarb jaki można zdobyć.
- Zgadzam się z Branem. Nie mam przeciwwskazań, żebyś pozostała w drużynie. Pytanie natomiast jest ważniejsze czy ta drużyna pozostanie nadal w całości?
Odezwał się Draugdin wyrażając dodatkowo opinię nad którą myślał już od samego wyjścia na powierzchnię.
Jako smokowiec i jako wojownik raczej wolno nawiązywał nowe znajomości, a co dopiero przyjaźnie. Jednak z tą drużyną zdążył się już związać więzami co najmniej sympatii i zaufania. Wiedział, że u niego rzadko to się zdarza tym bardziej z uczuciem niepewności czekał rozwiązania sytuacji. Mimo, że znali się krótko, jednak stanowili dobrą i zaufaną ekipę, a co ważniejsze sprawdzoną w boju nie raz i nie dwa i mogącą na sobie polegać. Wiedział, że jeżeli tylko padłaby propozycja nowej przygody lub chociażby wspólnej dalszej podróży w poszukiwaniu takowej to był pewien swojej reakcji i odpowiedzi jakiej by udzielił. Mieli jego miecz na swoje usługi. Jego miecz, jego umiejętności, jego przyjaźń.
- Czas pokażę, gdyż nie zbadane są wyroki losu. - Skwitował tylko filozoficznie unosząc kufel do kolejnego toastu na cześć bohaterów.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline