Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2007, 14:40   #115
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Astaroth spokojnie słuchał towarzyszy. Czuł się dziwnie zmęczony… nie wędrówką, lecz całą tą sytuacją. I może właśnie to uczucie sprawiło, że Upadły nie przerywał swoim towarzyszą, choć zazwyczaj właśnie tak postępował. Gdy Dintalath skończył mówić o swoich możliwościach transportowych, głos na ten temat zabrał Astaroth.

- Wszystko zależy od tego, ile miejsca będziemy mieli dostępne. Jeśli będzie go dość na rozwinięcie skrzydeł, to ja i Coeln będziemy mogli wlecieć na górę bez niczyjej pomocy. W razie konieczności, mogę komuś użyczyć mikstury, która pozwala wspinać się jak pająk.

Upadły nie przejął się tym, że wspominając o skrzydłach ujawnia swoją niebiańską naturę. Większość osób, może poza Rotagarem i Arstimisem, widziała już czarne skrzydła Astarotha. Co do ”Dakkara”, czarodziej był niemal pewien, że ten też już o tym wie.

Chwile później, rozmowa ponownie powróciła do kwestii miecza. Słoneczny elf głośno wypowiedział to o czym myślał Upadły, jednak im dłużej Astaroth się zastanawiał, tym bardziej był przekonany, że celem grupy nie jest Księżycowe Ostrze.

- Wątpię, żeby to było Księżycowe Ostrze… choć pewności nie mam. Wydaje mi się, że Yrivian dość dobrze wiedział po co nas wysyła. Gdyby rzeczywiście miało to być Księżycowe Ostrze, nie my byśmy po nie wyruszyli. W końcu ta broń jest jedynym ratunkiem obozu i centaury raczej nie chciałyby zaryzykować sytuacji, w której ostrze odrzuca całą naszą grupę i żaden z nas nie może się nim posługiwać.

I znowu Upadły zrobił krótką przerwę, żeby wysłuchać dalszych słów towarzyszy i przy okazji złapać oddech.

- Logiczne się wydaje, że ostrzem powinien władać najbardziej biegły wojownik z pośród nas. To automatycznie wyklucza mnie i Acheonta. Oboje raczej nie należymy do wybitnych szermierzy i wojowników. Zresztą wydaje mi się, że nasza rola w walce będzie trochę inna.

Na twarzy Astarotha wymalował się lekki, złośliwy uśmiech. Jego dłoń delikatnie pogładziła srebrną różdżkę, którą miał przyczepianą do pasa. Dawno nie robił z niej żadnego użytku, jednak wydawało się, że w tej bitwie może być bardzo przydatna. O ile drużyna wróci do obozu na czas…

Z radosnych myśli, Astaroth został wyrwany przez Oraesa, który właśnie udzielił Upadłemu dobrej rady. A jako, że ta rada dotyczyła czarowania, oczywiste się stało, że przewrażliwiony mag potraktował to, jako kolejną zaczepkę do walki na słowa. Jednak tym razem Astaroth nie miał ochoty na potyczkę, głównie dlatego, że drużyna miała wiele kwestii do omówienia, a kłótnia raczej by w tym nie pomogła. Z braku chęci i czasu, zamiast udzielić jakiejś wrednej, sarkastycznej odpowiedzi, Astaroth swoim zwyczajnym, znudzonym głosem spróbował wyprowadzić towarzysza z błędu.

- Zaklęcia ze szkoły przyzywania. Ciekawy pomysł Dakkarze. Bardzo ciekawy. Zapomniałeś chyba tylko o jednym… o czym? Najłatwiej będzie to wytłumaczyć na przykładzie. Za pomocą zaklęcia wzywasz istotę, jakąkolwiek nieważne jaką. Co się dzieje? Wezwana przez ciebie moc odnajduje taką istotę i przenosi ją we wskazane przez ciebie miejsce. Jednak zaklęcie na tym się nie kończy, nie w przypadku wezwania. Magia zmusza istotę do posłuszeństwa i pozostania w tym miejscu. Rzucone zaklęcie nie działa bezpośrednio na balora, wiec jego odporność na magię, nie odgrywa tu żadnej roli. Jednak jak było już wspomniane demon doskonale radzi sobie z rozpraszaniem magii. Może wiec bez większego trudu, rozerwać zaklęcie, które utrzymuje daną istotę w tym miejscu i odesłać ją z powrotem. I jeszcze jedna uwaga… zaklęcia przyzywania są magiczne, to efekty przez nie wywołane, choćby wezwane istoty, nie zawsze taki są. I kolejna uwaga- nie każde zaklęcie przyzywania polega na wezwaniu z innego planu egzystencji. Mówisz Dakkarze, że na balora najlepsze są zaklęcia, które nie działają bezpośrednio na niego. Tak, tylko jest jeden mały problem. Czary nie działające na jedną ofiarę, często działają na obszar. Nie chciałbym stworzyć bardzo głośnego dźwięku, wiedząc, że mogę w ten sposób ogłuszyć nie tylko balora, ale także towarzyszy. Szczególnie, że demon jest raczej bardziej wytrzymały niż zwyczajny śmiertelnik i lepiej znosi szkodliwe efekty. I mała prośba na przyszłość, Dakkarze. Chętnie przyjmuje mądre, dobre rady, w końcu warto się uczyć od innych. Jednak zanim udzielisz komuś poradę, wpierw dobrze się zastanów, a dopiero później mów.

Astaroth zakończył swoją przemowę. Miał nadzieje, że ton jego głosu i słowa były na tyle neutralne, żeby nie prowokować ”Dakkara” do dalszej dyskusji na temat zaklęć i porad.

Przez moment Upadły zastanawiał się, czy powiedzieć towarzyszą, że kiedy przedstawiał im swój plan zasadzki na drowy i demona, pod pojęciem iluzji, miał na myśli szkołę magii. Z założenia centaury miały być utworzone z materii cienia, a tym samym quasi-prawdziwe. Ostatecznie doszedł do wniosku, że nie ma to większego sensu i postanowił przemilczeć tę sprawę.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 16-08-2007 o 14:46.
Markus jest offline