Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2020, 15:05   #87
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Miło cię ujrzeć ponownie, Tayro - powiedział mag, stając obok czarodziejki i przyglądając się więzom... przy okazji zahaczając wzrokiem o kształty swej koleżanki po fachu. - Już cię uwalniam od tego knebla... - dodał, równocześnie zabierając się za spełnianie swej obietnicy. Odgarnął jej włosy i sięgnął do jej karku, aby odwiązać krępującą jej usta czerwoną chustę.
Gdy ta została zdjęta, kobieta odwróciła głowę i z lekkim trudem wypluła jakąś kulkę lub piłkę, po czym głośno westchnęła, wyrażając wyraźną ulgę.
- Od razu lepiej - powiedziała. - To magiczna lina, przez nią nie mogłam rzucić żadnego zaklęcia - pożaliła się, spoglądając na omawianą linę.
Tanyr zauważył, że kobieta wolała nie spoglądać bezpośrednio na niego i była wyraźnie zawstydzona, zarówno z powodu swojej bezsilności jak i braku kompletnego odzienia.
Tanyr widział w swym życiu już mniej przyodziane kobiety, ale wolał tego nie mówić.
- Postaram się z nią zaraz uporać - obiecał - a ty w tym czasie opowiedz, co się tu w zasadzie stało. I czy wiesz, kto za tym stoi.
Zaczął rozplątywać główny węzeł, dzięki któremu, jego zdaniem, całość tak zgrabnie oplatała Tayrę.
- Jeśli chcesz, mogę zamknąć oczy - zaproponował - ale wtedy może to potrwać nieco dłużej - uprzedził.
- Nie zamykaj, im szybciej tym lepiej - odpowiedziała kobieta, zerkając przez chwilę na rozmówcę, a zaraz potem na ciało nekromantki.
- Ona przybyła tu wczoraj wieczorem i miała być nowym ogrodnikiem - zaczęła opowiadać, podczas gdy Tanyr starał się rozwikłać zagadkę magicznego węzła. - Ale nocowała tutaj, a nie z nami i... - zastanowiła się przez chwilę. - Wcześniej Edmund zabronił tu zaglądać więc trzymałam się z daleka, ale w nowych okolicznościach moja ciekawość wzięła górę i weszłam tu pod osłoną niewidzialności, ale mnie przyłapali i obezwładnili - powiedziała szczerze, podczas gdy Tanyr nie mógł sobie poradzić z jej rozwiązaniem i to wcale nie celowo - wiązanie było jakby zapieczętowane.
- Poczekaj przypomniałam sobie, jak mnie wiązali to we dwójkę na raz. Chyba trzeba jednocześnie - zasugerowała i obróciła się nieznacznie, aby ułatwić Tanyrowi dostęp do jej związanych za plecami rąk.
- Interesujący przedmiot - powiedział zaklinacz. - Aż szkoda go niszczyć... - dodał, przy okazji mocowania się z węzłem przyglądając się plecom (i nie tylko plecom) czarodziejki, która nosiła dość skąpą i dość kuszącą bieliznę. Prawdę mówiąc, aż żal było ją uwalniać. Czarodziejkę, znaczy.
- Spróbujemy razem - powiedział, próbując tak przesunąć węzeł, by i Tayra mogła go dosięgnąć palcami. Miał nadzieję, że nie trzeba będzie używać rąk tych, co rzucili zaklęcie, bo czekałoby go trochę pracy. - Czy wiesz coś o ich planach? Może wspomnieli o czymś przypadkiem? Chcieli zabić księżnę, czy zastąpić ją jakimś sobowtórem? Ciekawe, jakich mieli wspólników...
Dzięki Tanyrowi, czarodziejka złapała koniec liny, który znajdował się za jej plecami i krępował ręce, choć chwyt ten nie był zbyt mocny.
- Nic ważnego nie mówili, ale odkąd się obudziłam byli tu tylko we dwoje. Ona i tamten. Nie licząc zombie - mówiła kobieta, wskazując nieznacznie głową na odpowiednie osoby i w dość ograniczony sposób ciągnąc za jeden koniec liny. Tanyr tymczasem kucnął przy niej, aby uporać się z wiązaniem przy jej kostkach, przy okazji oglądając z bliska jej piękne i właściwie całkiem odkryte nogi.
- Wszystko zaczęło się niedawno. Ninja przyniusł szkatułkę i zaczeli wypakowywać z niej owoce. Potem usłyszeli Edmunda i gdy ninja poszedł sprawdzić nekromantka wyjęła ze szkatułki list - mówiła, a więzy coraz bardziej puszczały, choć ograniczało się to do postępów jakie robiła Tayra, a te były raczej skromne.
- Jak wrócił to zabrał owoce, a ona w pośpiechu wykładała ze szkatułki tamte maski - wskazała głową na stolik w rogu pokoju. I w tym momencie wiązania zostały zwolnione.
Lina sama zaczęła się ruszać niczym wąż i odwinęła się z dłoni i kostek kobiety, a następnie z jej pasa i ud, aby dość szybko znaleźć się na podłodze w kłębku.
- No, nareszcie - podsumowała kobieta, wstając i przeciągając się, przez chwilę zapominając o stanie swojego odzienia. Zaraz jednak okryła się obiema rękami.
Tanyr stłumił uśmiech. Tayra zachowała się tak, jakby była naga i bosa, a do tego stanu jeszcze trochę brakowało.
- Te maski sprawdzimy za chwilę - powiedział, równocześnie podnosząc linę. - Gdzie schowali twoje rzeczy? - spytał. - Mam wrażenie że uważasz, że w tym momencie źle się prezentujesz - zażartował.
- Nie, ja - zaczęła się tłumaczyć, ale przerwała tak nagle jak zaczęła. - Nie wiem, obudziłam się tak. Ale gdzieś tutaj muszą być - powiedziała, nadal starając się jakoś zakryć.
- A może byś pomógł szukać, a nie się tak tylko patrzysz? - rzuciła do żołnierza siedzącego na podłodze.
- No już - Tanyr pogonił wojaka energicznym gestem, wskazując drzwi do sąsiedniego pokoju. - Znajdź tam coś, choćby koc - polecił.
- Już przynoszę, oczywiście - odpowiedział żołnierz wstając. - Może pani użyć magii i uratować kolegę? - zagadał przed wyjściem, wskazując nieznacznie na leżącego żołnierza, a Tayra w odpowiedzi pokiwała potwierdzająco głową.
Sam, chociaż z pewnym żalem, ściągnął kurtkę i podał Tayrze.
- Dziękuję - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, odbierając ją i zakładając na siebie.
- To ci musi chwilowo wystarczyć - powiedział. - No i mamy tu suknię, ale nie wiem, czy by ci odpowiadała... - Wskazał na nieżywą czarodziejkę.
Kobieta pokręciła przecząco głową i podeszła bliżej leżącego na podłodze żołnierza. Kurtka Tanyra nie sięgała jej nawet do pół uda, zasłaniała jednak najciekawsze rejony jej ciała. Jednak sytuacja nieco się zmieniła, gdy czarodziejka pochyliła się nad rannym ciężko żołnierzem.
Obserwowanie zgrabnego tyłka Tayry, przyodzianego w dość kuse majteczki, było nad wyraz przyjemne, lecz mag z żalem doszedł do wniosku, iż są ważniejsze sprawy.
Przyklęknął więc przy leżącej wiedźmie i zaczął ją przeszukiwać. "Łup" nie był zbyt obfity - pięć złotych monet i trzy srebrne dublony (które Tanyr przełożył do swojej kieszeni), medalion Tayry i żadnego listu. Czarodziej szybko się zorientował, że czarna suknia miała tylko drobne symboliczne kieszenie i jedynym miejscem gdzie nekromantka mogła schować kopertę, był jej dekolt. Obmacywanie nieboszczyków nie należało do ulubionych zajęć maga, ale jak mus, to mus. No i okazało się, że jednak list się tam znajdował. Za dekoltem, znaczy. List był on zaadresowany do Hantrela i zapieczętowany pieczątką z kaligrafowanymi inicjałami D.R., więc Tanyr go nie otwierał.
- No, przeżyje. - Tayra odwróciła się do Tanyra.
Ten podał jej medalion.
- To chyba twoje - powiedział.
- Och dziękuję - odpowiedziała kobieta, zakładając go na szyję i przerzucając przez niego swoje bujne blond włosy. - Miałam jeszcze inne, pewnie są tu gdzieś razem z sukienką, ale obawiam się że nie mamy już czasu - powiedziała, nie chcąc zostawiać nieobecnych towarzyszy sam na sam z nowo przybyłymi intruzami.
Wtedy to chwiejnym krokiem wszedł do pokoju strażnik, z jedwabną narzutą na łóżko.
Tanyr odebrał od niego narzutę i zarzucił Tayrze na ramiona.
- Chwilowo tyle musi wystarczyć - powiedział z lekkim uśmiechem. - Jak wszystko się uspokoi, to przeszukamy całą posiadłość od piwnic po dach i znajdziemy twoje rzeczy. A teraz chodźmy sprawdzić, kto nas odwiedził - zaproponował. - Ty tu zostań - powiedział do żołnierza. - Gdyby coś się zaczęło dziać z rannym, to wołaj.
Strażnik kiwnął głową na zgodę, zaś Tanyr i Tayra ruszyli do frontowej części domu.
 
Kerm jest offline