Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2020, 21:35   #1833
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Do wieczora wszystko było załatwione. Umowa została ostatecznie podpisana i Lothar miał teraz oczekiwać na rozładunek i załadunek barki. Nie miało to nastąpić wcześniej, niż kolejnego dnia. Ponoć towar, który miał trafić do Marienburga, jeszcze nie trafił do składów. Lothar dowiedział się, że ów towar to porcelana.

Medyk nie krył zachwytu, kiedy w jego podwoje zawitała grupa pokiereszowanych awanturników. Natychmiast przystąpił do obdukcji i wypisywania zaleceń. Jako, że równocześnie był aptekarzem, przed awanturnikami rósł stos buteleczek i słoiczków pełnych driakwi, pastylek, proszków, maści i balsamów. Koszt całej wizyty u medicusa okazał się niebagatelny. Wyniósł całe 15 złotych karli. Ale czegóż się nie robi dla zdrowia… Od samego patrzenia na ilość przepisanych specyfików śmiałkom wracały siły.


***

Wieczorem ekipa podzieliła się. Część zdecydowała się pozostać na barce i wraz z byłymi już banitami z Wittgendorfu pilnować dobytku, reszta natomiast udała się do gospody. Lothar zabrał ze sobą czterech wywołańców jako eskortę i wszyscy skierowali swoje kroki do „Starego Młyna” prowadzonego przez rodzinę Tuków, w którym zatrzymali się podczas poprzedniej wizyty w Grissenwaldzie. Ceny ich wówczas nie odstraszyły, a z poziomu usług byli bardzo zadowoleni.

I tym razem było podobnie. Osobna loża, kąpiel w ciepłej wodzie, miła obsługa, czysta pościel, smaczne jedzenie i doskonałe wino. Nie było tanio, ale Lothar miał gest. A przy okazji można było posłuchać plotek i pogadać, bo wśród gości znalazło się kilku ciekawych klientów.

Oczywiście głównym tematem był upadek zamku Wittgenstein. Wieść o zawaleniu się posępnej warowni i wielkiej burzy nad baronią już dotarła do miasta i wszyscy spekulowali na temat przyczyn katastrofy. Jakiś mocno podchmielony kupiec starał się przekonać wszystkich, że to krasnoludy podkopały zamek. Argumentował to tym, że kilka miesięcy wcześniej widział kilku krasnoludów z łopatami w pobliżu mola w Wittgendorfie. Ktoś inny, całkiem trzeźwo twierdził, iż katastrofa to kara boża, zesłana przez Sigmara na heretyckich Wittgensteinów. Jeszcze ktoś inny mówił o ataku zwierzoludzi. Pojawiła się też plotka, że to trzęsienie ziemi, podobne do tego, jakie kilkanaście lat temu nawiedziło Sibersdorf, a podczas którego zginęły dwie osoby i osiem krów, bo w dziurze w ziemi zniknęła cała obora.

Mówiono też o zbliżającym się festiwalu w Middenheim. Ktoś z klientów nawet się tam wybierał. Ponoć była to największa i najwspanialsza impreza na ziemiach Imperium i grzechem było chociaż raz w życiu w niej nie uczestniczyć. Festiwal był równocześnie wielkim wydarzeniem handlowym, na którym można było nieźle zarobić, ale też zyskać cenne kontakty.

Uwagę Leonarda przyciągnął ponury, wolno sączący wino samotny, starszy mężczyzna. Co jakiś czas zerkał w kierunku loży zajmowanej przez awanturników, jakby na coś czekał. Kiedy zorientował się, że został zauważony, wstał i wolno podszedł.
- Otto Gerber – przedstawił się, uchylając czapki. Sądząc po akcencie pochodził z północy. – Widzę żeście Panowie nowi w mieście. Właśnie dla takich jak Wy tu jestem. Może zabrzmi to egzotycznie, ale jestem… – zawiesił głos. – konsultantem handlowym. Wiecie o co chodzi, prawda? Mógłbym służyć pomocą…
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 06-07-2020 o 08:06.
xeper jest offline