Przejście korytarzem może i nie wymagało wielkiej odwagi, ale w przypadku Dietmara potrzebna walka ze strachem. Cały czas wyobrażał sobie najgorsze scenariusze i nie pomagało tłumaczenie, że zeskok z takiej wysokości skończy się co najwyżej skręceniem kostki, a cała drużyna czekała gotowa nieść pomoc i ratunek. Zawstydziło go to. Sophie i Grimm stawali bohatersko do każdej walki kładąc na szali swoje życie, a Caspar ryzykował znacznie gorszy los zajmując się ciągle splataniem wiatrów magii. A on obawiał się przejść kilka metrów po prostej podłodze, pocił się jak mysz z walącym mocno sercem.
Udało się jednak, pułapka zgodnie z przewidywaniami nie zadziałała, a klucz pasował do zamka. Gdy wreszcie lampy niesione przez jego towarzyszy oświetliły pomieszczenie, cyrulik przełknął głośno ślinę. Pokój przypominał pracownię złego czarownika, a nie przeora klasztoru.
Mag zabrał się za przeglądanie papierów z biurka, a spomiędzy nich spadł na blat mały kluczyk. Dietmar wziął go i spróbował z jego pomocą ostrożnie otworzyć kolejne szufladki.