Jeśli zechcę to wyciągnę to z ciebie siłą wiedźmo, pomyślał, ale milczał jak zaklęty. Jeśli starucha umie przejrzeć myśli przekaz dotrze tam gdzie powinien. Sytuacja w jakiej się znaleźli, to co powiedziała kobieta, przypomniało mu o ojcu porwanym i zabitym w przeklętych kopalniach. Wyglądało na to, że kolejna banda plugawców próbuje ujarzmić moce, których nie rozumie i zmusza niewinnych ludzi do służby siłom Chaosu. Karaluch uważał że każdy jest panem swojego losu, a kto podstępem lub przemocą odbiera myślącym istotom wolny wybór, zakłada im kajdany zasługuje na powolną i bolesną śmierć. Nie byl w stanie zapanować nad swoim gniewem, czuł narastającą nienawiść do czarnoksiężników, która od kilku lat jak trucizna krążyła w jego krwiobiegu.
- Chędożyć to. Zawróćmy i wybijmy te robaki do nogi. Potem znajdziemy tego, którego szukamy. - zwrócił się do towarzyszy a potem spojrzał na maga.
- Słyszałeś starcze co powiedziała wiedźma. Mam nadzieję że w chwili próby gdy sprawy pójdą źle zachowasz się jak mężczyzna. - ściągnął z pasa gwiazdkę - Nie mam czasu przygotować kapsułki z trucizną więc to musi wystarczyć. Jeśli się skaleczysz, nie będziesz długo cierpieć. Chociaż cię nie lubię, obiecuję zrobić wszystko żeby utrzymać cię przy życiu. Gdy będzie po wszystkim, oddasz shuriken z powrotem. Ale pamiętaj o co toczy się stawka.