Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2020, 18:57   #100
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Silver


-Ha ha ha… - Odparł Demon niezbyt zadowolony z przebiegu wydarzeń. - Ani jedno, ani drugie, po prostu nie dało się z nią dogadać. Niestety nie mogę Ci powiedzieć co o niej myślę, bo June w trakcie koncertu rzuciła na nas wszystkich urok. Kiedy już znajdę sposób żeby go złamać, przedstawię Ci dobitnie jakim typem osoby jest twoja ulubiona piosenkarka. A dla mnie macie kubek? - Skrótowo wyjaśnił, po czym spojrzał na swoich towarzyszy pytająco, w nadziei że o nim pomyśleli. Jedną sprawę miał z głowy, teraz trzeba było namierzyć Jannę. Jeśli jej ochroniarz wciąż tak namiętnie korzystał z komórki nie powinno być to trudne. Silver połączył się z siecią i zaczął namierzać zapisane wcześniej IP.
- Urok? Wejście w top 5 na Pars to jakiś miesiąc pracy, choć mało kto utrzymuje pozycję dłużej niż tydzień lub dwa. Używanie w tym celu magii to przesada. - stwierdził Jack. Zgromadzenie odsunęło się, ukazując automat z kawą.
Szukając sygnału, Silver odszukał go dość szybko, chociaż był stosunkowo słaby — właściciel znajdował się pod ziemią, w piwnicy jednego z gorszych hoteli.
Młody Armstrong podszedł do maszyny i zamówił sobie czarną z cukrem. Pociągnął łyk, nie spodziewał się cudów, musiał po prostu czymś zwilżyć gardło.
-Ona była na topie już zanim usłyszałem o niej od Ciebie, co miało miejsce blisko miesiąc temu. - Zwrócił uwagę.
- Dobra, to faktycznie musi być magia. - zaśmiał się Jack. - To gdzie teraz? Jak chce wam się zwiedzać, znam sporo fajnych miejsc w okolicy.
-Spróbuj powiedzieć o niej coś złego, jak mi nie wierzysz. - Skwitował śmiech Raidena. Ze względu na odczucia jakie budziła June przy użyciu swojego zaklęcia, Silver podejrzewał że choćby jego ochroniarz chciał, to mu po prostu przez gardło nie przejdzie. - Wiesz coś o tym hotelu? - Przesłał mu przez interfejs namiary.
- To bardzo przestarzałe miejsce.- stwierdził Jack. - W Pars nic się nie zastępowało. Po prostu stawiało się więcej miasta na jego granicach. Dzielnice bliższe oryginalnemu centrum metropolii są starsze i bardziej zaniedbane. To prawie jak jaskinie dzikich ludów. Przychodzą z rana się wyspać, potem wracają na miasto pracować i imprezować. Dorastałem w jednej z takich okolic. - Jack podrapał się po twarzy. - Tam może być wszystko. Pewnie są na podziemnym parkingu. Samochody kiedyś były legalne, gdzieniegdzie dalej walają się porzucone modele.
-Czyli to idealne miejsce na spotkania szemranych typów. - Podsumował Armstrong. Może warto było pomyśleć o zainwestowaniu w kilka hoteli na bardziej uczęszczanych planetach? Źródło dochodu na bieżące wydatki (zwłaszcza że ojciec wciąż nie przesłał mu prowizji z ostatniego przetargu) i dobry punkt zborny w jednym. - Będziemy musieli się tam udać, zanim przyjdzie do zwiedzania. - Dopił kawę i odbił się od ściany budynku. - Jack idziesz ze mną, wy jesteście wolni. - Zwrócił się do swoich towarzyszy. Wprawdzie zarówno Francis jak i Christina mogli zapewnić wsparcie w razie gdyby doszło do wymiany ognia, ale to nie należało do ich obowiązków, zostawił więc w ich gestii czy chcą do niego dołączyć, czy wolą sobie pozwiedzać.

Podróż zajęła Silverowi i Jackowi nieco ponad pół godziny. Tłumy mocno przerzedziły się im bliżej hotelu znajdowała się para. Sam koniec trasy dwójka przeszła już sprintem. Przed nimi ukazał się w końcu ogromny hotel. W odróżnieniu od większości Pars, ta budowla wykonana była z cementu lub podobnego mu materiałowi. Była to popękana ruina, która najlepsze miała za sobą. - Przynajmniej jak do czegoś tu dojdzie, to nikogo nie zdziwi hałasa i zawalające się budowle. - stwierdził Jack.
Przed sobą para miała wejście do podziemnych garażów, była to krótka rampa idąca w dół, prowadząca do szerokiego wejścia z na wpół podniesioną bramą. Z wnętrze wyglądało na rozświetlone.
-Najpewniej nie są sami, a może nawet się nas spodziewają. - Skonstatował Silver, patrząc na zejście do podziemi budynku. - Postarajmy się więc nie narobić więcej hałasu niż to absolutnie konieczne. - Zdecydował, odpalając pas antygrawitacyjny na minimum i bezgłośnie ześlizgując się w dół zjazdu bez dotykania nawierzchni. Miał w sobie całkiem sporo mocy po spotkaniu z June, naładował więc prawą rękę i wyjął jedno z ostrzy energetycznych, choć póki co go nie aktywował.
Wewnątrz, siedząc na krańcu bagażnika, znajdował się cyborg wlepiony w telefon.
- 'sup? - spytał, nie ruszając głową. Silver czuł jednak, że osobnik wpatruje się prosto w niego. Nawet wyłączony miecz zdradzał złowrogie intencje.
Demon zręcznie schował broń. Nie widział Janny, więc trzeba było najpierw wybadać czy tu jest.
-Spodziewałem się zbirów. - Rzucił zgodnie z prawdą. Ruszył przed siebie, żeby zobaczyć czy ochroniarz spróbuje go zatrzymać.
- Mhm. - mruknął tylko cyborg, pozwalając Silverowi się minąć. W tym momencie ześlizgnął się na dół Jack. Nie wiedząc co się dzieje, nie odezwał się.
Młody Armstrong rozejrzał się dookoła. Próbował wypatrzyć swój cel i połapać się, czy parking ma monitoring, jeśli nie zdoła jej sam zlokalizować.. W tak starym budynku mógł raczej zhackować kamery nie obawiając się wykrycia.
Kobiety nie było nigdzie widać. W garażu znajdowały się stare, zakurzone kamery. Nie wyglądało aby były podłączone do sieci zdalnej. Silver będzie musiał podpiąć się do sieci analogowo, aby z nich skorzystać.
Eh… pozostawało zapytać typa, gdzież to Janna się ukrywa.
-Powiedz mi kolego, gdzie jest twoja szefowa? Mam do niej biznes. - Zapytał cyborga, odwracając się do niego.
- Dach, czy zaraz pod nim. Gdy szukasz prywatności na planecie bez pojazdów... - Schował telefon pod pancerz. - To powiedziawszy, nie przyjmuje gości.
-Czy będzie chciała ze mną rozmawiać czy nie, to już moje zmartwienie. - Odparł Silver i zaczął rozglądać się za przejściem na wyższe poziomy parkingu. Zastanawiał się, czy cyborg spróbuje go powstrzymać.
Cyborg bez słowa wyciągnął miecz i uniósł go nad głowę, stając w pozycji do walki.
Jack wyjął swoją bronią, rzucając Silverowi spojrzenie “mogę go przytrzymać”.
Garaż miał regularnie rozlokowane schody.
-Wiesz, że tu są kamery? Przemyśl to, zanim zaczniesz machać tą swoją brzytwą. - Ostrzegł Demon, wyciągając swoją broń. Rozpalenie ostrza było kwestią ułamka sekundy, a zrobienie tego w ostatniej chwili mogło dać mu dodatkową przewagę, jeśli ochroniarz Janny nie odpuści.
Utrzymując swoją pozę, cyborg stał bez komentarza. Jack chciał skomentować, ale powstrzymał się i zamiast tego uderzył bokiem swojej dłoni w szyję.
-Jak sobie chcesz... - Westchnął Demon i zaczął unosić rękojeść, a gdy uwaga jego przeciwnika skupiła się na broni, użył swojej Iskry by zgasić mu światło.
Unieruchomienie wydawało się działać. Silver nie poczuł, aby cokolwiek blokowało jego magiczną zdolność. Cyborg stał jednak nieruchomo jeszcze przed jej użyciem, więc ciężko było stwierdzić, czy jest unieruchomiony i na jak długo.
Wolną ręką Armstrong rzucił Raidenowi kilka kulek z siecią, po czym zawinął się błyskawicznie na wyższe poziomy budynku, by złapać Jannę. Nawet jeśli ten gość miał się za chwilę poruszyć, Silverowi z racji szybkości wystarczyło nawet minimalne okienko.
Silver przeskakiwał wszystkie piętra jak błyskawica, rozcinając wszelkie przeszkody na swojej drodze. Był tuż pod dachem, gdy usłyszał głos Jacka w słuchawce.
- Szefie, potrzebuję Cię na dole. Mam nasz cel.
W drodze powrotnej, Silver nie musiał już się nigdzie rozglądać. Zleciał po schodach w przeciągu sekund. Gdy wylądował w garażu, zobaczył stojącego tam gdzie wcześniej Jacka, cyborga, oraz Jannę, siedzącą w otwartym bagażniku pojazdu, przy którym początkowo siedział cyborg. Kobieta niedbale rzuciła teczkę pełną płyt pod nogi Silvera.
- Okazuje się, że to moja siostra. - wyjaśnił Jack.
Czuł że z tym dachem to była podpucha, a jednak dał się złapać. Nie wiedział czemu zlekceważył swoją intuicję. Może dlatego że mylił się co do Tsara, mimo że przyglądał mu się bardzo uważnie? Czyżby w podświadomości utknęło mu wtedy ziarno zwątpienia? Niemniej rewelacja Raidena szybko wyrwała go z rozmyślań nad własnymi błędami.
-Siostra? Ale jak to? Nie rozpoznałeś jej? Nie byłeś przypadkiem jedynakiem... - Silver zaczął strzelać kolejnymi pytaniami niczym karabin, bo został właśnie koncertowo zbity z tropu.
- Inna matka. - wyjaśniła kobieta.
- Mam też brata. Niespecjalnie trzymałem się z rodziną od... tego - wskazał na swoje ciało. - Byliśmy bardziej kumplami i też niezbyt...zgranymi.
- Oj daj spokój.
- Oj daj spokój, nasłałaś na mnie kiedyś mafię za swoje własne długi w kasynie. - Jack prawie że złapał za broń. - Nie byłem pewien, to się nie odzywałem. - uspokoił się w końcu.
-Rodzinie się takich numerów nie robi… - Demon spojrzał na Jannę wzrokiem, który mógłby przepalić człowieka na wylot. Jej zachowanie godziło w najwyższą pozycję jego systemu wartości, zwłaszcza że Jack też był dla niego jak rodzina. - A te płyty to co? Łapówka?
- Wasze dane. Jakbym wiedziała, że Jack robi dla Armstrongów, to bym was nie szpiegowała.
-Czyli łapówka… - Zdaniem Silvera Janna próbowała się wykupić “gestem dobrej woli”, dla niego nie było to zbyt przekonujące. Jednakże, choć okazało się to w ostatniej chwili, wciąż pozostawała siostrą Raidena i ten najwidoczniej nie palił się do ucięcia jej głowy. - Niestety mój zleceniodawca potrzebuje Cię martwej, co oznacza że Janna musi zginąć. - Celowo nie powiedział “musisz zginąć”. Miał już wymyślone pewne rozwiązanie, ale chciał najpierw sprawdzić czy ta kobieta ma dość oleju w głowie by mu się przydać.
- Co, Jack, zabijesz mnie? Takiego szefa sobie obrałeś. - Ochroniarz Janny wrócił w swoją pozycję szermierczą, a Jack był wyraźnie zmieszany. Ostatecznie nic nie powiedział, tylko położył ręce na broni. - W sumie to nie twój szef, jego szef jest twoim szefem, eh? - kontynuowała Janna. - Całkiem nisko jesteś w łańcuchu pokarmowym, mam nadzieję, że wasz przełożony to twój ideał. - prowokowała go.
-Jakim cudem nikt Cię do tej pory nie złapał? Aż dziwne że z takim IQ guziki umiesz zapiąć prawidłowo, a co tu mówić o szpiegowaniu… - Westchnął teatralnie Armstrong, by odwdzięczyć się zołzie za prowokowanie Jacka. Kobieta albo nie była specjalnie domyślna, albo udawała głupszą niż jest w rzeczywistości, sam już nie był pewien. - Opuść ręce Jack, nikt tu nikogo mordować nie będzie, chyba że ten osiłek zacznie pierwszy.
Przyjrzał się Jannie jeszcze raz, wprawdzie jego intuicja ostatnio nie zawsze się sprawdzała, ale warto było spróbować. Jej mowa ciała sugerowała że czegoś się domyśla, ale działa zachowawczo. Teoretycznie rozsądne postępowanie, w praktyce już wiedziała co Demon myśli o krzywdzeniu członków rodziny, pytanie czy poza krwią uważała że Jack to jej rodzina. Westchnienie pozostawało dla niego w mocy, jako dobry szpieg powinna lepiej wyczuwać intencje rozmówcy. A gdyby Silver chciał ją zabić, cóż ten pokemonowaty cyborg pewnie nawet nie zdążyłby zareagować.
Jack odetchnął z ulgą. - To dobrze, bo już chciałem z Tobą negocjować. - przyznał. Janna uśmiechnęła się lekko. Jej ochroniarz nie zmienił postawy. - Jak chcesz wziąć te pliki to po co nam jeszcze dupę zawracasz? - spytała Janna Silvera. - Wysłów się wreszcie.
Demon ponownie zmierzył kobietę morderczym spojrzeniem, a ta mogła poczuć jak zimny pot spływa jej po kręgosłupie.
-Chyba nie zrozumiałaś, nie jestem tu po te pliki, choć z oczywistych względów nie pozwolę Ci ich zachować. - Odparł lodowatym tonem, jaki rzadko było u niego słychać. - Starałem się mówić otwarcie, ale tak by nie zabrzmiało to jak groźby. Ale jak sobie chcesz, pojedziemy po suchych faktach. Punkt pierwszy, żyjesz jeszcze tylko przez wzgląd na Jacka. Punkt drugi, mojej cierpliwości nadużywano ostatnio zbyt wiele razy, więc mnie nie prowokuj, bo ten stan rzeczy może się długo nie utrzymać. - Dla podkreślenia swoich słów zacisnął pięść, a pancerz i kości zazgrzytały głośno. Janna mogła poczuć kolejną zimną strużkę. - Punkt trzeci, jako że nie chcę łamać przyjacielowi serca, dostajesz szansę od losu, by zacząć na nowo z czystym kontem. Punkt czwarty, wiąże się to z faktem że musiałabyś porzucić swój dotychczasowy styl życia i od tej pory pracować dla mnie. Punkt piąty, mam swoje zobowiązania, więc nie odejdę stąd bez twojej głowy i tylko od Ciebie zależy czy wciąż będzie przytwierdzona do ramion. - Zakończył dobitnie i spojrzał na Jacka przepraszająco. Nie miał wielkiego wyboru, jak bardzo nie znosił Maximiliana, tak nie mógł sobie pozwolić na sprowokowanie go do zerwania umowy.
Jack wzruszył ramionami. Nie mógł liczyć na więcej, a gdyby zależało mu na dziewczynie bardziej niż na Silverze, zabrałby dokumenty i puścił ją wolno, zamiast go tutaj wzywać. Prawdopodobnie na to liczyła sama Janna, biorąc pod uwagę, że nie musiała się pokazywać.
- I co, po "musisz zginąć" miałam przewidzieć, że masz dla mnie umowę o pracę? - zaśmiała się. - Bo?
- 50% - odparł cyborg.
- Nie zawierzę się rzutowi monety, umowa stoi. I tak musiałabym skryć się na jakiś czas. Równie dobrze mogę posiedzieć nieco z Jackiem. - mimo jej wypowiedzi cyborg nie zmieniał pozy. Wyglądało na to, że nie ufał Silverowi.
-Kapuję, nie złapałaś aluzji. “Janna musi zginąć” oznaczało iż będziesz musiała dość gruntownie zmienić tożsamość, mogłem wymyślić coś bardziej wymownego. Mniejsza o większość, skoro mamy umowę to się stąd zbierajmy. Resztę detali omówimy później, a póki co zapraszam na kolację, ja stawiam. - Orzekł, podnosząc pliki. Był w sumie ciekaw jakie informacje cieszyły się największym popytem, można było to wykorzystać później.
-Stary opuść to wreszcie. - Rzucił jeszcze do dziwacznego cyborga.
Widząc, że nic się raczej nie będzie działo, Bo schował broń.
- Szczerze mówiąc, od rana łazimy po mieście, gubiąc wszelkie pogonie i odstawiając materiały. Chętniej niż na posiłek poszłabym odpocząć. - przyznała się Janna.
- Jeżeli masz coś do zrobienia na mieście, mogę ją odstawić na okręt. - zaproponował Jack.
-Na dziś nie mam już planów, także możemy coś wszamać na Balmoral. - Odparł Silver. Odczepił guz od płaszcza i zaprogramował projekcję. - Będę w sumie musiał przemyśleć, czy w ogóle chcę tu zostać na dłużej. Ściśnij a wyświetli Ci się holograficzne przebranie. Uprzedzam, ma mały zasięg więc trzymajcie się blisko. - Podał projektor Jannie.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline