Czas: IX.21; śr; noc
Miejsce: wnętrze budynku, piwnica
Warunki: półmrok, ciepło, zaduch
Marcus
- Dobra. Niebieski albo żółty tak? - Brucew rozstargnieniu skinął głową nerwowo zerkając w obie strony korytarza piwnicy. Zresztą podobnie jak i pozostała trójka. Ale zwiadowca z wioski Johansena podszedł do drzwi naprzeciwko celi tej trójki i zaczął gmerać przy kłódce. Wydawało się to strasznie długo. Podobnie jak długo otwierał poprzednią celę. Ale może to z nerwów.
- Wątpie by to byli nasi. Strzelanina jest od strony rzeki. - mruczał zamaskowany zwiadowca mocując się z kłódką przerywając na moment by odkaszlnąć tym skażonym powietrzem. Ta w końcu stanęła otworem więc rzucił ją gdzieś w dal korytarza otwierając drzwi do piwnicy. Tam już w drzwiach czekał jakiś mężczyzna w rozsuniętym roboczym kombinezonie.
- Dzięki! - odkrzyknął radośnie uwolniony łapiąc na krótko ramiona swojego zamaskowanego wyzwoliciela.
- Spadamy! - Bruce skinął mu głową i zrobił ruch ręką by iść czy raczej biec za nim. To wydawało się rozsądne bo tylko on miał jakąś broń. Miał tylko swój M 1 więc nie bardzo miał czym się dzielić z tą bronią z uwolnionymi towarzyszami a widocznie z maczetą rozstawać się nie chciał. Przebiegli przez korytarz i schody na parter którymi wcześniej gospodarze prowadzili ich na dół. Tam u wyjściu z tych schodów przodownik zatrzymał się i wyjrzał na zewnątrz rozglądając się jak wygląda sytuacja.
- Dobra tam jest jeden. Może coś tam znajdziecie. Mi nie chciało się tam włamywać. - Bruce dał znać wskazując na niewielką kanciapę strażników. Ta była jednak była wzmocniona drucianą siatką i kratą ze stalowych prętów więc dostać się do niej nie było tak łatwo. Za kontuarem jednak widać było leżącego bezwładnie strażnika. Nie było widać śladów krwi i chyba wciąż oddychał swoją wielką jak beczka klatką piersiową ale jednak leżał jak kłoda. Wciąż miał przy pasie kaburę z bronią jakiej widocznie nie zdążył użyć a na podłodze obok leżała strzelba. W szafkach były jeszcze dwie i paczki z amunicją. Ale to wszystko było do wzięcia dopiero po sforsowaniu drzwi a te wyglądały na całkiem mocne.
- Znajdźcie mi jakiś drut! Albo coś co można wsadzić w zamek! To może uda się otworzyć! - zawołał ponaglająco Stan macając po zamku i rozglądając się nerwowo dookoła.
- A moża da się wyłamać? - zapytał Will potrząsając drzwiami by sprawdzić jak się da nimi poruszyć. W końcu te pręty i siatki wyglądały na dość toporną robotę. Może jakby znaleźć coś czego by dało się użyć jako łomu to dałoby się wyłamać ten zamek?
- To za długo! Spadajmy stąd póki są zajęci! - Ricardo nie wdawał się przekonany co do potrzeby zwłoki. Jasne było, że im dłużej zwlekają tym większe szanse, że ktoś się połapie albo po prostu ich nakryje. Z drugiej strony w takim wypadku lepiej było mieć więcej luf niż jedną na czterech.
Od ręki ani czegoś w rodzaju łomu czy szpilki nie było widać. Może na macanego coś by się wymacało na biurku strażnika przez otwór służacy do podawania dokumentów czy czegoś takiego. A może coś by było w drzwiach widocznych na korytarzu no ale to trzeba by tam pójść i sprawdzić a nie mieli pojęcia co albo kto tam może być.