Biurko kryło w sobie wiele niespodzianek, Dietmar wyciągał je jedna za drugą. Większość z nich okazała się być zaklętymi przedmiotami, nasyconymi magią. Rache z ulgą przekazał je Casparowi, który był odpowiednią osobą do ich badania i używania. Sobie zostawił tylko buteleczki z leczniczym – ufał tu opinii maga – płynem. Cztery ozdobne kamyki rozsunął po blacie, w końcu ich też było czworo.
Słów Niederlitza słuchał z narastającym niepokojem.
- Zdaje się, że nekromanta odnalazł to, czego szukał – podsumował odczytany fragment pamiętnika. – Nie ma co już szukać kurhanu, za późno na to. Teraz trzeba pokonać czarownika przy pomocy tych pierścieni ze skrytki. Casparze, musisz odkryć ich przeznaczenie, być może mnisi pomogą ci z tym.
Informacja o przedmiocie skavenów przywołała wspomnienie spotkanych nie tak dawno temu szczuroludzi.
- A jeśli one po to tu przybyły? Jeśli chcą to odzyskać? – Rozejrzał się podejrzliwie, jakby w cieniu kryły się już potwory. – Trzeba pilnować tej skrzynki, żeby nie wpadła w ich ręce. Pośpieszmy się, spróbujmy pokierować jakoś golema na zewnątrz. Ten twór, pierścienie i czarna skrzynka to nasza broń na Kemmlera.