Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2020, 14:21   #43
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 2053.IV.14 pn, południe , NYC

Czas: 2053.IV.14 pn, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Amandy
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz ziąb, d.si.wiatr, słonecznie


Mawiają, że wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Może coś w tym było. W każdym razie późnym poniedziałkowym porankiem przepatrywaczka mogła wreszcie wrócić do swojego mieszkania. Chociaż też zbyt wiele czasu nie miała bo w południe było zaplanowane zebranie u Ayumi. I może nawet sam Leroy Jackson raczy tym razem przyjść. Ale przynajmniej nie musiała się śpieszyć. Mogła w spokoju ogarnąć siebie, swoje kąty, plany, myśli i wspomnienia.

Weekend okazał się bardzo owocny w nowe znajomości i przygody. Przypadkowo poznana recepcjonistka o blond czuprynie okazała się zaskakująco miła i życzliwa dla Amandy. Sprzedała jej namiar na klub i Drzazgę. No a ostatniej nocy była bardzo usłużna i gotowa do wszelkiej współpracy. Zwłaszcza takiej w jakiej mogła być skuta, zakneblowana prowadzana na smyczy i bez skrupułów wykorzystywana z każdej strony.

Pod tym względem Drzazga okazała się takim przeciwieństwem jak bardzo różniły się barwy ich włosów. Zdecydowana, dominująca i skoncentrowana na tym by zaspokajać jej potrzeby i fantazje. Nie miała żadnych skrupułów czy kłopotów by traktować obie swoje kochanki jak osobiste służki do zaspokajania tych fantazji. Te zabawki jakie miała u siebie Julie bardzo przypadły jej do gustu. I pewnie głównie od tego intensywnego używania przez Drzazgę Inu była z rana taka zesztywniała.

Chociaż przy śniadaniu u Julie to chyba wszystkie miały miny i ruchy jakby najchętniej odespały te nocne szaleństwa do południa. No ale był poniedziałek rano. Każda z nich musiała wrócić po tych przyjemnościach do swoich obowiązków.

O tyle było dobrego, że Julie zaczynała swoją zmianę na 10-tą więc musiała wyjść z pół godziny wcześniej no ale to nadal nie było z samego rana. Emily podobnie a i Amanda właściwie konkretne spotkanie miała dopiero w południe w wieżowcu Koi. Więc przynajmniej nie musiały się spieszyć na łeb i szyję. Dlatego śniadanie w kuchni zjadły razem w dość pogodnych nastrojach.

- O rany, dziewczyny… - Julie która stała przy kuchence w samych majtkach i koszulce wciąż przeżywała ostatnią noc i zabawy. Wszystkie jeszcze przy tym śniadaniu było w mocno rozkolmpletowanych ubraniach. Bo wymęczone nocną aktywnością ciała w końcu każdą z nich zmusiły do szukania pożywienia więc po kolei z sypialni gospodyni przeniosły się do jej kuchni.

- Ale to była noc! - blondynka z kolczykiem na środku dolnej wargi odwróciła się z promiennym uśmiechem do swoich gości. Coś właśnie gotowała na śniadanie. Z ostatniej nocy została jej tylko czerwona smycz i obroża która luźno zwisała jej na piersiach koszulki jako niemy świadek tych wspólnych zabaw.

- Aha. To było coś. - ciemnowłosa zgodziła się leniwie opierając się o ścianę i wyciągając swoje nogi daleko przed siebie. I tak miały okazję sobie na gorąco powspominać te wspólne przygody gdy już te kiełbaski i jajecznica były gotowe i siedziały razem przy stole.

- Jej, aż mi będzie szkoda to zdejmować. I nie wiem jak wytrzymam do następnego spotkania. A właśnie? Kiedy następne spotkanie? Bo chyba wiecie, że tutaj to zawsze jest dla was otwarte gdybyście miały ochotę na odwiedziny czy coś więcej niż odwiedziny. - Julie popatrzyła na brunetkę i czarnulkę z rozmarzonym spojrzeniem. Zahaczyła palcem o czerwoną obrożę jaką wczoraj kupiła u Neve’a i właściwie od tamtej pory w niej chodziła.

I tak im zeszło na tym śniadaniu i jeszcze trochę dłużej. Bo okazało się, że poranek jest pod patronatem żółtej chmury. Coś widocznie wylało się z którejś ze szczelin i przebywanie na zewnątrz było ryzykowne lub po prostu niebezpiecznie. Było o tyle dobrze, że Nowojorczycy mieli wiele zrozumienia dla własnej pogody i jej nieobliczalnych kaprysów. W końcu gdy mór panował na ulicach to wszelkie życie zdawało się zamierać. Więc musiały poczekać aż żółta chmura rozwieje się co nastąpiło na tyle późno, że Julie podejrzewała, że zaliczy z godzinę spóźnienia. Ale nie martwiła się tym bo skoro przez pogodę to nikt nie powinien robić jej problemów.

Drzazga okazała się na tyle sympatyczna i życzliwa, że je podwiozła swoim samochodem. Julie pod siedzibę dawnego ONZ a Amandę pod przystanek na 35 na linię prowadzącą do Wschodniego Pasa. Więc chociaż ten kawałek w Dzielnicy Świateł powrotu do domu był łatwy i przyjemny.

Potem też nie było tak źle. O dziwo po tym ataku żółtej chmury niebo się rozpogodziło i pojawiło się całkiem słoneczne niebo. Widok tak rzadki nad tym miastem, że ludzie często zerkali do góry by zobaczyć jak wygląda niebo bez chmur i zawiesin. Nie wszystkim się udało przetrwać ten atak żółtej chmury. Jadąc konnym autobusem widziała jak policja zbiera jakieś ciało przykryte płachtą. Komuś widocznie nie udało się na czas dotrzeć do kryjówki a nie miał żadnej gazmaski ani stroju ochronnego. No takie rzeczy zdarzały się tutaj całkiem często i chyba wszyscy traktowali to rutynowo.

No i w końcu trochę przed 11-ą dotarła wreszcie do własnego domu. Cichego, spokojnego i pustego. Ale jakże swojskiego. Miała trochę czasu dla siebie nim o 14-ej zacznie się zebranie u Ayumi.



Czas: 2053.IV.14 pn, południe
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), wieżowiec Koi
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz zimno, umi.wiatr, zachmurzenie


Zebranie zaczęło się o czasie. Ayumi przywitała się z wszystkimi mówiąc, że cieszy się iż poranny wyciek chmury ze szczeliny nikgo z nich nie dopadł. W międzyczasie pogodne, błękitne niebo jakie panowało późnym porankiem dawno było tylko wspomnieniem i nad wieżowcami znów zasunęła się bura warstwa chmur. Ale jeszcze do tej pory nic z nich nie padało. No i było zimno. Bez kurtki nie było sensu wychodzić. Chociaż w to słoneczne popołudnie też jakoś ciepło nie było to jednak ze Słońcem nad głową wszystko wydawało się jakoś naturalnie cieplejsze.

Temat zebrania był taki sam jak zwykle. Czyli każda z osób musiała złożyć sprawozdanie z przygotowań do drogi. Jak były jakieś trudności to była okazja o tym wspomnieć. Bo jak coś by się okazało problemem dla pojedynczego członka zespołu czy nawet całego zespołu to może siłami jakimi dysponowała Ayumi dałoby się to jakoś załatwić.

Z tego co mówił Hori to z jego samochodami wychodzili na prostą. Remonty były na ukończeniu a on sam postanowił jednak zabrać i swój służbowy wóz. Jeździł ciemnym, terenowym suvem. W tym tygodniu powinni skończyć. Amanda mogła coś podobnego powiedzieć o ich Land Roverze. Tak jej przekazał Kanmi który jednak wolał nie pchać się w oczy ważniakom więc czekał gdzieś tam na zewnątrz pokoju konferencyjnego. Ale dał znać, że na jutro w warsztacie obiecali zrobić terenówkę na tyle by była do odbioru. Aż się cieszył jak chłopiec z obiecanej zabawki jaka miała przyjść kolejnego dnia i nie mógł się doczekać by ją nie przetestować i się pobawić. To oznaczało też, że pewnie będzie można jutro pojechać do Leaslear by oddać pożyczoną od Seana osobówkę. Chociaż o tym akurat na zebraniu nie musieli wspominać.

- W takim razie jeśli w tym tygodniu samochody już powinny być gotowe do drogi to kiedy moglibyście ruszać? - Ayumi zadała kluczowe pytanie patrząc na Hori i Inu. Wyglądało bowiem na to, że jeśli pojazdy i załogi są gotowe to już można zacząć planować sam wyjazd z miasta. Zamaskowana skrytka na czerwone Porsche jaką majstrowali od paru dni na pace ciężarówki była na ukończeniu. Przy okazji starali się jeszcze zamontować dźwig albo wyciągarkę na pace co by pomogło w załadunku no ale czy się uda to załatwić to się miało okazać w ciągu najbliższych paru dni. Według Hori to Sadao wciąż nad tym siedział ale obaj byli raczej dobrej myśli. Ostatecznie to był tylko dodatek który nie musiał być niezbędny by wyjechać w trasę skoro sportowy wóz pewnie po załadunku większość czasu spędziłby na tej pace. Nawet te CB-radio udało się załatwić prawie dla połowy pojazdów. Właściwie na razie tylko terenówka jaką kierowała blondwłosa Sato nie miała radia. Paliwo, prowiant i części zapasowe w większości już czekały w trzewiach podziemnego parkingu wieżowca. Raczej był dylemat co zabrać na taką długą i niepewną trasę bo na samochodach mieli dość ograniczoną przestrzeń. Gdzieś prawie mimochodem Ayumi wspomniała, że Land Roverem pojedzie jeszcze Maki i skoro szefowa tak wspomniała to Hori tylko przytaknął i temat się skończył. Jeśli był tym zdziwiony czy miał jakieś uwagi to zachował je dla siebie.





No i był też ich gość z zewnątrz. Leroy Jackson. Przyszedł na spotkanie ale przez większość czasu nie zabierał głosu. Nie wtrącał się w cudze samochody i przygotowania do trasy więc pozostali mogli rozmawiać spokojnie. Na sam koniec dodał tylko, że on sam też będzie miał własny samochód. Co wydało mu się tak oczywiste, że zaznaczył o tym dla formalności. Z CB-radiem w tej chwili nie miał no ale wydawał się być pewny, że w ciągu paru dni uda mu się to załatwić. Reszta chyba też uznała, że nie będzie tylko pasażerem w ich pojazdach więc nikt nie okazał zdziwienia i zaakceptowano ten fakt do wiadomości.

- Jeśli o mnie chodzi to ten tydzień będzie kluczowy. Do piątku sytuacja powinna się wyklarować. Jeśli nie będzie żadnych nowych trudności to w następnym tygodniu powinniśmy być gotowi do drogi. - Hori w ostrożny i zachowawczy sposób ale przedstawił prognozę na swoją dolę szykującego się do drogi konwoju. Ayumi skinęła głową przyjmując jego słowa z zadowoleniem. Po czym popatrzyła pytająco na Inu czy ma jakieś uwagi do tego terminu czy samych przygotowań.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline