Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, a w dodatku byli na straconej pozycji. Jednak nie tym się przejmował. Zasiadł w fotelu i poprawił się w nim. Widział przez przednią szybę, iż dwa wrogie myśliwce szykowały się do ataku, a na domiar złego to jeszcze jeden z TIE Headhound został strącony i mieli mniejszą przewagę niż na początku. Do wyboru mają dwa wyjścia albo pomogą im zlikwidować nieprzyjaciela albo odlecą po nagrodę, tak po prostu jak na najemników przystało. Decyzja i tak należała do kapitana, ale Kelsana miał tylko jedną myśl. Zwiewać, gdzie pieprz rośnie i nie zatrzymywać się.
-Lecimy do bazy. Za długo tu zabawiliśmy - znów powtórzył się rudy mężczyzna. Nie miał ochoty im pomagać.