Krótkie włosy na karku Dietmara zjeżyły się, a po kręgosłupie przeszedł mu dreszcz strachu. Szkielety były już w klasztorze. Najważniejsze wydawało się pilnowanie przeklętej skrzynki, żeby nie wpadła w ręce wroga.
- Grimmie! – zawołał do krasnoluda, który był przecież znacznie lepszym wojownikiem od niego. – Daj skrzynię, zaniosę ją do budynku! Osłaniajcie z Sophie odwrót!
Kątem oka zobaczył, jak mag wysyła golema w stronę ożywionych trupów.
- Niech ich bije, pokieruj nim jakoś!
Nic lepszego nie wpadło mu do głowy.