Wątek: DEA
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2020, 20:51   #47
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - 2020.03.03; wt; g 18:30

Czas: 2020.03.03; wt; g 18:30
Miejsce: Los Angeles, biuro Eda
Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, chłodno, b.si.wiatr i zachmurzenie


Edowi te wszystkie poniedziałkowe plany zeszły jednak do wtorku. Dopiero dzisiaj pod koniec roboczego dnia oddał raport miesięczny Blecherowi. A ten, co by o nim nie mówić, co prawda obdarzył młodszego szarżą i wiekiem agenta krzywym spojrzeniem gdy ten oddawał mu cieniutką teczkę z raportem no ale oszczędził sobie komentarzy. W końcu kiedyś też prowadził swoje śledztwa i oddawał szefowi swoje raporty tak samo jak teraz agent specjalny Hoover. Właściwie nadal robił miesięczne raporty. Tylko już nie za samego siebie a za cały wydział. Między innymi po to były mu potrzebne takie raporty pojedynczych agentów. Ale koniec końców w jego gabinecie Ed zabawił dość krótko. Skoro potrzebował jeszcze czasu na dokończenie śledztwa to Blecher jakoś nie naciskał.

Wiele czasu nie zabrała mu też rozmowa z prawnikiem jaki reprezentował kolegów Alyssy Salvado. Ten wczoraj odebrał telefon z DEA, wysłuchał co agent Hoover ma do powiedzenia i krótko potwierdził, że wie o co chodzi i przekaże sprawę klientom. Więc Edowi zostało czekać na jakąś reakcję od niego albo jego klientów. A póki co mógł się zająć innymi sprawami.

Choćby Dobsonem. Ale z nim ustalał wczoraj szczegóły kto jest kto w tym śledztwie, jakie ma podejrzenia co do kogo i tak dalej. I to im zajęło z godzinę, jeszcze przed lunchem. Chociaż potem jeszcze ze dwa czy trzy razy Rob dzwonił do niego by się dopytać o parę detali ale dziś rano dał mu tylko znać, że zabrał się za trzech wskazanych przez Eda kandydatów na podejrzanych po czym dał mu już spokój. Więc pewnie siedział w swojej przegródce i dłubał z tymi kontami i przelewami. Jego zdaniem “to może potrwać parę dni”. Chociaż nie powiedział czy tak dosłownie czy w przenośni. W każdym razie nie wyglądało by miał skończyć dziś czy jutro. Ale jak coś będzie miał to się miał zgłosić. Tak samo jakby okazali się czyści.

Więc drugą połowę poniedziałku spędził na wertowaniu policyjnych akt. Tym razem w sprawie śmierci prostytutki. Sonię Hamby znaleziono w styczniu na ulicy. Adres podpadał pod 14-y posterunek dlatego koledzy Duffy’ego i MacNamary prowadzili sprawę. Sonia Hamby, kobieta rasy kaukaskiej, lat 26, znaleziona na ulicy w rozchłestanym ubraniu i śladami pobicia. Raport koronera stiwerdzał ślady pobicia ale raczej wykluczył, że to pobicie było przyczyną śmierci. Część tych siniaków, zadrapań i obtarć mogła powstać w jakiejś szarpaninie. Ale większość powstała zapewne już po śmierci w trakcie przenoszenia ciała.

Ze względu na wykonywany zawód i to gdzie znaleziono ciało i w jakim stanie to w pierwszej chwili podejrzewano gwałt. Ale nie znaleziono śladów nasienia ani nic takiego. Niemniej do końca nie wykluczano próby gwałtu lub napaści o charakterze seksualnym.

Zasadniczą przyczyną śmierci było jednak przedawkowanie narkotyków. Patolog miał chyba problem z ustaleniem co ostatecznie załatwiło dziewczynę. Miała tak zużyty prochami organizm, że ten koktajl był bardzo bogaty. Ale określił te prochy jakie znalazł w ciele jako zaskakująco dobrej jakości. Prawdopodobnie jakaś pochodna LSD lub z jakimiś domieszkami. Trochę trudno było rozpoznać czy to ostatnia dawka była z czymś zmieszana czy nałożyło się to na to wszystko co Hamby brała wcześniej.

Kariera “dziewczynki” wcale nie była trudna do prześledzenia. Młoda kobieta zostawiła po sobie całkiem przyzwoity ślad w policyjnych kartotekach. Zaczynała jak tysiące dziewczyn z prowincji przed nią od marzeń o karierze w wielkim mieście a zwłaszcza Hoolywood. Potem od kelnerki w zwykłym barze, przez kelnerkę w nocnym klubie w odważnym wdzianku, przez tancerkę na rurzę aż w końcu bez skrupułów zabrała się za najstarszy zawód świata spadając do poziomu zwykłej, uzależnionej ulicznicy. Przez cały ten czas miała sporo wykroczeń jakie wpasowywały się w ten typ ludzki. Zakłócanie spokoju, nieprzyzwoite zachowanie, spanie po ławkach w parku, zatrzymanie za włócżegostwo, jazdę pod wpływem, drobne kradzieże i tak dalej. Praktycznie jak w zegarku co parę miesięcy dostawała nowy wpis do swojej kartoteki. Właściwie drobnica z tymi paragrafami dlatego nigdy nie trafiła za prawdziwe kratki. Co najwyżej na areszt czy prace społeczne. No aż w styczniu taki tryb życia wykończył ją ostatecznie.

Z całej tej smutnej czy nawet żałosnej historii Ed wyłapał tylko jeden znajomy element. Chociaż nie związany właściwie ze sprawą jaką prowadził. A mianowicie nocny klub “Red Parrot”. Ten sam gdzie niedawno zaczaili się pod wodzą Żelaznej Ann na “Fiolecika”. Humby pracowała tam przez kilka miesięcy ale przestała gdzieś zeszłej jesieni. Poza tym detalem jakoś nie dopatrzył się uchybień w prowadzonym śledztwie prowadzonych przez Williamsa i Carneya albo powiązań z fałszywymi monterami.

No ale tyle mu to wszystko wczoraj zajęło, że do napadniętego na początku roku sklepu musiał się wybrać już dzisiaj. Wczoraj między innymi trafił na zwykłego pracownika co sam z siebie bał się coś udostępniać i w ogóle prosił by gadać z szefem. No a z szefem czyli Rustym udało się spotkać dzisiaj. Był dość zaskoczony, że DEA interesuje się napadem na jego sklep. Ale też chyba i mile połechtany, że taka poważna instytucja prosi go o pomoc. Pewnie dlatego dla agenta federalnego był aż wylewny. Zaprosił go na zaplecze do kanciapy którą dumnie nazywał biurem. No ale był tam komputer i ekrany z nagraniami z kamer. Chuderlawy Rusty o siwych i przerzedzonych już włosach chwilę szukał odpowiednich nagrań ze stycznia.

- O! O tutaj! Widzisz! No sam zobacz jak rozwalają! A dopiero co towar był układany! - wpieniał się dziadek pokazując na ekranie bezczelne zachowanie napastników. Właśnie któryś na ekranie wpadadł do sklepu i celowo, pewnie dla zastraszenia sprzedawcy kopnął regał z czipsami który się przewrócił na podłogę z lawiną kolorowych torebek.

Styczniowy napad na “211” przebiegał wręcz podręcznikowo. Mógłby robić za przykład szkoleniowy jak robić napady z bronią w ręku a dla stróżów prawa jak to zazwyczaj wygląda. Pierwsze ujęcie z kamery zewnętrznej, trochę z góry i oczywiście czarno - białe. Kolejne też z góry i wejścia ale już po wewnętrznej stronie. Więc trzy wbiegające z bronią w reku przestępców widać było w pierwszej chwili głównie od pleców. Potem dwóch wycelowało klamki w przestraszonego sprzedawcę i zaczęło coś do niego wrzeszczeć i machać tymi spluwami. A jeden z nich właśnie kopnął ten regał z czipsami. Sprzedawca po chwili wahania i coś mówił bo ruszał ustami ale film był niemy. Aleotworzył kasę i wydał pieniądze napastnikom. Jeden z nich przeskoczył przez ladę, średnio zgrabnie, wywalając przy okazji stojak z lizakami i stanął obok sprzedawcy. Upojony adrenaliną i agresją zdzielił rączką pistoletu twarz sprzedawcy powalając go na ziemię. Ten zalał się krwią i łzami trzymając się za twarz i zostając na podłodze. Pewnie nie chciał ryzykować wstawania. A napastnik chyba chciał sprawdzić czy to wszystko bo wyrzucił szufladę z kasy i pod spodem rzeczywiście było widać jeszcze jakieś banknoty. Wtedy wkurzony kilka razy kopnął sprzedawcę i je zabrał.

A potem wybiegli. Jeden z nich chyba próbował zbić tą kamerę przy wewnętrznym wejściu bo podskoczył i uderzył ją pistoletem. Ale widocznie tylko trochę ją przekrzywił bo chociaż obraz zamigotał na obraz to kamera nagrywała dalej. Tylko głównie już kawałek podłogi tuż przed drzwiami. No i ostatnie nagranie, znów z zewnątrz pokazywało jak trzy sylwetki wybiegają na zewnątrz znikając poza kadrem.

Tak to całkiem często wyglądało. Adrenalina, strach, nerwy, broń, chaos. Cały napad wyglądał jakby dokonali go jakieś lokalne rzezimieszki, może z jakiegoś ulicznego gangu. Całe szczęście poza strachem no i złamanym nosem sprzedawcy nic się właściwie nikomu nie stało. Nawet straty nie były tak duże zwłaszcza, że Rusty był ubezpieczony od rabunku więc dostał odszkodowanie. Ale o ile jeszcze można by uznać, że tych trzech napastników ubrało się podobnie jak ten co odwiedził Morgana parę dni przed numerem na 14-ce bo były tu i tu kaptury i luźne ubrania maskujące sylwetki to na tym podobieństwa się kończyły. 14-ka wyglądała na załatwioną przez jakichś chłodnych profesjonalistów a “211-ka” raczej jak standardowy napad rabunkowy ulicznych opryszków.

- Nie… Nie znam ich… Nie kojarzę… - Rusty kręcił głową gdy przyglądał się zdjęciom monterów jacy w podobnym czasie do napadu na jego sklep wyrolowali 14-y posterunek i tego od Morgana podobnie. - Chociaż ten to wygląda mi jak ci bandyci co mnie napadli. Na pewno jest winny i powinien gnić w więzieniu. - i widocznie podobnie dostrzegł pewne podobieństwo w tych dresach i luźnych ubraniach tych trzech typków i tego co był w biurze serwisu elektrycznego.

No i jak Ed wrócił z miasta od Rusty’ego to miał czas by dokończyć ten raport co nie zdążył wczoraj. Już go kończył gdy zadzwonił telefon i to od prawnika jaki reprezentował Grinberga i Maxwella.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam agencie Hoover. - zaczął grzecznie jak na prawnika wypadało. Dalej zresztą też był grzeczny. Tak, porozumiał się ze swoimi klientami i Maxwell odmówił poddania się badaniu. Nie czuł się na siłach, był przybity i przygnębiony śmiercią koleżanki nie chciał do tego wracać. Jeśl trzeba prawnik był gotów pokazać zaświadczenie od psychologa o tej depresji i niezdolności do prawidłowego funkcjonowania. Do tego żywił obawy, że agencja która drąży już zakończone przez policję śledztwo zechce go w coś wplątać. Więc skracając - był na nie. Natomiast Grinberg wyraził zgodę na takie badanie ale oczywiście w obecności swojego adwokata. Mógł przyjechać w piątek w południe.

- Mój klient wierzy i żywi nadzieję, że to badanie ostatecznie rozwieje wszelkie wątpliwości. I robi to by oczyścić imię swoje, kolegi i tragicznie zmarłej koleżanki. Jeśli jednak agencja dalej nie przestanie ich nachodzić to jednak będą musieli uruchomić odpowiednie kroki prawne by zapobiec temu nadużywaniu prawa i odznaki. - więc na swój prawniczy sposób adwokat też odgryzł się Edowi za wczorajszą niezbyt zawoalowaną groźbę. No ale niestety gdy obywatele uważali, że stróże prawa przeginają to mieli prawo zgłosić to odpowiednim władzom. Co zwykle kończyło się pozwem sądowym. No ale przynajmniej na tą chwilę jeden z nich zgodził się poddać badaniu na wariografie pod warunkiem, że będzie obecny jego adwokat i lekarz.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline