Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2020, 12:08   #220
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
wspólna dysputa

- Słuchajcie! Mam wieści, dobre i słabe. Po pierwsze chyba ktoś uciekł z Travalay, bo wysyłają dalej na wschód żołnierzy aby wyłapać niedobitków. Chyba jest też więcej ocaleńców niż tamta dwójka, o której mówiłeś Hannskjaldzie. Nie jestem tego jednak pewna - wypluła pierwszą porcję informacji nie czekając nawet na odpowiedź. Mieliła je całą drogę powrotną.
- Smok wylatuje pojutrze i nie będzie go trzy dni. Jak chcemy coś zrobić to mamy idealne okno. Niestety łuski nie zdobyłam… Miał alarm i pułapkę przy wejściu do swojego leża i niestety nie miałam jak się tym zająć. A teraz gorsze rzeczy. Mają bazyliszka i nawiedzoną psiarnie… oraz podobnego zwierzaka do Lawiny. Czyli cztery małe roki, jedna mniejsza lawina i bazyliszek. Dużo zwierzaków. Jest jednak pewien plus, widziałam tego ichniego druida, wiem jak się nazywa i chyba nie ma posłuchu u żołnierzy. Nie należy do armii. Nawet z kapitan się mało lubi, a ona musi go słuchać… można to wykorzystać. Co jeszcze... A, druid wydaje się przywiązany do tego smoka. Um, tak, zamienili zbrojownię na składownię suszonych ziół i hodowlę grzybów.
Dziewczyna milczała jeszcze chwilę i zastanawiała się czy na pewno wszystko powiedziała.
- To chyba tyle.
- Nie przejmuj się łuską. Zdobędziemy ją jak smoka nie będzie. Na pewno znajdziemy jakieś w jego leżu, jak dobrze poszukamy. - powiedział Jace również analizując sytuacje. Wzmianka o bazyliszku przywołała nieprzyjemne wspomnienia na które aż się wzdrygnął. Nie mógł sobie pozwolić na rozpamiętywanie, toteż ponownie ukrył głęboko traumatyczne wspomnienia i kontynuował:
- Mamy więc dwie możliwości podzielenia załogi. Moglibyśmy wywabić cześć pod pretekstem znalezienia informacji o uciekinierach, albo skonfliktować druida z żołdakami. - podrapał się po brodzie. Wiedział, że Emi doskonale poradzi sobie z drugim zadaniem, tak jak to zrobiła podczas ostatniego starcia z obozowiskiem Kłów. Martwiło go jednak nadal to samo - posyłanie dziewczyny samej.
- Wspomniałaś o nawiedzonej psiarni. Chcesz powiedzieć że mają jakieś powykręcane duchy psów, czy wilkorów, czy, że pomieszczenie jest nawiedzone? Tak czy siak, mamy specjalistę od tego typu spraw - tu wskazał na Rufusa - który na pewno sobie z tym poradzi. Może nawet przeciągnie duchy na swoją stronę? Co o tym sądzisz? - spytał półorka.
Rufus, mający już dość bezczynności, z uwagą słuchał informacji Emi:
- Jak wiemy, że smoka nie będzie trzy dni, to oczywiście takie szansy nie można zmarnować! Ten druid jest też hobgoblinem? I jak duże są te “małe roci”? A co do nawiedzonej psiarni…. - zamyślił się na słowa Jace - nie wiem, o jakie duchy chodzi, mogłem rozmawiać z duchami kobiety i krasnoluda w grobowcu, ale oni byli przyjaźni…
Druid bez słowa wskazał rękami rozpiętość skrzydeł roków które latały nad dziedzińcem.
- To jak w tamtej wiosce, tylko duch był agresywny. Tylko tam zajrzałam, a próbował mnie zaatakować. Mam nadzieję, że to nie była cela, o której hobosy wspominały. - Emi sprostowała.
- Zaraz… - odezwał się Vindo - Jak to psiarnia nawiedzona? Duchy psów? Co tam się stało? - zapytał z wyraźną zgrozą w głosie. Siedzący nieopodal Kelmar zerknął na niego, nagle posmutniały, ale milczał.
- Nie psów. Ludzi - Emi zadrżała na wspomnienie. - To znaczy, że coś potwornego się stało w tamtym miejscu i z jakiegoś powodu zabicie dechami trzyma duchy w środku… Ducha. Nie widziałam w sumie więcej.
- Ale… co z psami?
- Nie widziałam żadnych, ale nie byłam tam długo.
Vindo kiwnął głową, zaciskając z całych sił szczęki, ale nie odezwał się. Na jego twarzy widać było wściekłość przemieszaną z rozpaczą.
- Weźmiemy odwet, ale najsłodsza zemsta podawana jest na zimno. - wtrącił się Jace próbując uspokoić łowcę. Ostatnie czego potrzebowali, to zepsucie planu przez kogoś działającego pod wpływem emocji.
- A jakby wypuścić bazyliszka na hobgoblinów? - spytał.
- Bazyliszek siedział sobie w kuźni wraz z pijaną goblinką. Mam mówić dalej? Jeśli mają druida choć w połowie tak zdolnego jak Hannskjald to bestia pewnie jest z nimi w dobrej sztamie - dopplerka przypomniała sobie scenę godną komedii na deskach teatru.
- To by znaczyło, że druid ma jakieś sposoby, żeby zabezpieczyć się przed jego wzrokiem. Hanns, umiałbyś coś takiego? - spytał Jace.
- Jak skłócimy Kły z druidem, to pewnie weźmie jego stronę. A nie znam się na magicznych istotach na tyle żeby wymyślić jak się zabezpieczyli. Widziałaś tam jakieś skamieniałe ciała? - zapytał sam starajac sobie przypomnieć czy widział coś takiego na dziedzińcu
- Ducha też bym na nich spuścił, o ile będziemy mieli jak sobie z nim poradzić.
- Nie pamiętam kamiennych figur. Ta dwójka uwięzionych jednak będzie bardzo chętna się odegrać. Co wy na to aby po nocy się zakraść i ich uwolnić? O, albo jutro skoro świt jakoś przedostać się na drugą stronę fortu i dopaść tę grupę co ją wysłali w pogoni? - Emi zaczęła mieć napływ pomysłów.
- A kiedy tą grupę wysłali? - zapytał Kelmar po chwili zastanowienia.
- … W zasadzie to nie wiem. Ich kapitan powiedziała tylko, że wysłała. Mogło to być tuż przed tym jak przybyliśmy albo i dużo dawniej - zapał dziewczyny wyraźnie ostygł kiedy uświadomiłą sobie, że moga nie mieć szans ich dogonić. - Można ocenić jeśli umiecie to wyczytać.
- To da się sprawdzić - stwierdził Łowca - Jak wyglądali ci niewolnicy? Dasz radę ich opisać?
Dziewczyna przytoczyła mniej więcej ich wygląd.
- Ageep i Milla… - mruknął Kelmar - Szczeniaki, ale zapału im nie brakowało. Na pewno będą chcieli walczyć.
Mikel, podobnie jak jego siostra, od dłuższego czasu przysłuchiwał się rozmowie. Dumał nad tym, co usłyszał i nad tym, do czego sam już doszedł. Wbrew temu, co sądzili o nim niektórzy, nie był głupi. Nie był też co prawda ponadprzeciętnie bystry, ale jakoś dawał sobie radę. Od zwiadu, który wykonali z Emi starał się postawić w roli dowódcy fortu. Postanowił się podzielić tym, co chodziło mu po głowie.
-Nie wydaje mi się, żeby takie akcje miały teraz sens. Jak zamieszamy za dużo to smok może w ogóle nigdzie nie odlecieć. Zwłaszcza, że te Hobgobliny zdają się być bardzo zdyscyplinowani i z tego co o nich wiemy, nie wynika, żeby byli jakoś szczególnie gnębieni. Nie polują, więc pewnie są dobrze zaopatrzeni i nie chodzą głodni. Nie będą mieli powodu do buntu, a i pewnie należą do tych bystrzejszych, lepszych oddziałów. - krótko wyraził opinię i przeszedł do kolejnego tematu -Co do grupy wysłanej za niedobitkami to jestem za tym, żeby sprawdzić ślady, ale jeśli będą starsze niż dzień to nawet nie ma sensu iść za tropem bo pewnie przegapimy odlot. Możemy się zaczaić i liczyć na to, że będą wracać wcześniej niż gadzina wybędzie z fortu. - westchnął -Powinniśmy chyba jeszcze ustalić, ile czasu doczekamy z atakiem. Nie wiem [i[czy kły mają jakiś sposób, żeby wezwać smoka w razie kłopotów, ale chyba dobrze byłoby mu dać kilka godzin na oddalenie. Najlepiej nie za dużo, żebyśmy mieli jeszcze czas przygotować się na jego powrót, jeśli nie wróci od razu.
-Już raz sobie poradziliśmy z bazyliszkiem… a macie jakiś pomysł jak skłócić druida z hobosami? Zgadzam się z Mikelem że lepiej nie robić zbyt dużo zamieszania, jak chcemy żeby smok odleciał. Ja bym zaatakował z zaskoczenia jak nie będzie smoka, możemy dostać się przez studnię albo z powietrza…- zadumał się Rufus.
- Dajmy smokowi dzień, minimum pół, zanim ruszymy z planem. - odezwał się po chwili Jace. - Nie jestem też zwolennikiem przedwczesnego ujawniania się. Powinniśmy skupić się na partyzantce, jesteśmy liczebnie mali. Rzucenie im rękawicy na otwartym polu szybko pozbawi nas wszelkich przewag, w tym zaskoczenia i narazi na zmasowany odwet. Dziel i zwyciężaj - wiemy doskonale, że mniejsze grupki łatwiej nam będzie pokonać, więc skupmy się na tym.
Emi, to twoja specjalność, żeby w jednym miejscu nie było ich zbyt dużo, by patrole nie mogły być zbyt blisko siebie… zresztą, ty najlepiej wiesz co zrobić. Reszta zajmie się cichym eliminowaniem niebezpieczeństw. Im później staniemy do otwartej walki, tym lepiej.

- Aaalbo podszyję się pod kapitan, zbiorę ich na dziedzińcu i ich zasypiemy kulami ognia - dopplerka wskazała na sporządzony przez Laurę naszyjnik. - Ja ciągle mam różdżkę, która podobnie działa. Jak to połączymy i podobne czary jeszcze polecą, to nie będzie co zbierać.
-Haa, świetny pomysł, nawet nie zrozumieją co ich zabiło!- Rufus zaśmiał się i klasnął w dłonie. Proponowałbym sprawdzić, czy możemy dostać się podziemną drogą do studni w twierdzy, większość by tamtędy przeszła, a jedna albo dwie osoby zaatakowały by z powietrza kulami ognia korzystając ze zrobionego przez Emi zamieszania….przy okazji, odważna jesteś, że tak sama ryzykujesz….[/i] - spojrzał z uznaniem na zmiennokształtną.
- Nie zdziwią się, że ich w jedno miejsce ściągasz? I co z prawdziwą kapitan? - zapytał Cirieo - Te kulki wystarczą na wszystkich od razu? - dodał, z powątpiewaniem patrząc na amulet.
- Wybacz Emi, ale to strasznie ryzykowny i dość głupi pomysł. - skomentował Jace
- Ci hobgoblińscy żołnierze są dużo słabsi niż my jeden na jednego, więc wystarczy że część zginie od ognia. Ja z Mikelem pewnie byśmy sami przynajmniej połowę oddziału wybili, co nie?- pół-ork spojrzał wymownie na przyjaciela, na co ten wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
Emi westchnęła. Zaczęła od odpowiadania na pytania Cirieo.
- Jeśli ją odegram odpowiednio to nie powinni się zdziwić. To wojsko jakieś przemówienie, albo widzimisię kapitan nie będzie niczym dziwnym. Już raz widziałam takie coś u Scarvonuisa. Ba, może nawet zamiast się podszywać pod nią, ukraść coś aby sama szukała winowajcy. Niestety ale czy starczy ognia na wszystkich to będzie zależeć od tego jak zostaną rozłożone, wiesz gdzie wycelujemy te kule ognia. Ja mam różdżkę i mamy naszyjnik, jeśli jeszcze ktoś użyłby obszarowego czaru to powinniśmy objąć wszystkich.
Przeniosła spojrzenie na Jace'a krzywiąc się.
- Ryzykowny jest, ale nie głupi. Jeśli się powiedzie pozwoli nam ich mocno osłabić nim będziemy musieli wejść z nimi w bezpośrednią walkę. Do tego nie zajmie nam czasu jak wyciąganie ich po kolei z fortu, gdzie ryzykujemy że nie zdążymy nim smok wróci. Albo, że się obwarują w środku jak zaczną coś podejrzewać.
Na koniec spojrzała na Rufusa.
- Nie jestem odważna. Liczę na szczęście od Desny i waszą pomoc.
Niziołek zamyślił się przez chwilę.
- Tylko jeśli kule nie wystarczą, będziemy mieć wszystkich w jednym miejscu - rannych, ale sprawnych. Ilu ich tam było? Trzydziestu?
- Dokładnie. Ranni, czy zdrowi będą stanowili takie samo zagrożenie. Nie będziemy mogli się wycofać, a jeśli nie uratujemy wcześniej więźniów, to będziemy w jeszcze gorszej pozycji.
- Może zabrzmi to , ale całkowicie zgadzam się z Jacem. Pomysł jest ryzykowny i zbyt wiele może nie pójść po naszej myśli. Potrzebny nam prostszy plan. - znów wyraził się Mikel.
Cirieo uniósł dłoń
- Hola, nie mówię też, że skubanie ich grupka po grupce to dobry pomysł. Jak się dowiedzą, że ktoś ich atakuje, to kaplica. Jakby to się nie sprawdzało w partyzantce, to przy oblężeniach niezbyt
-Tylko skoro smoka nie będzie, a Emi chce się pokazywać pod dowódcę to może udałoby się część wyciągnąć z fortu, a nieobecność gada wykorzystać jako pretekst. Wiecie… coś w stylu, że są informacje o pobliskiej zbrojowni czy skarbu łowców i trzeba to ogarnąć zanim smoczysko wszystko zagranie dla siebie. - nieśmiało zasugerował wojownik. Sam nie do końca był przekonany co do pomysły. - Wtedy część, załatwiamy poza fortem i nadal możemy zaskoczyć tych na miejscu.
- Oba plany polegają na tym, że w ogóle uda się kapitan zabić po cichu. Może nie być tak łatwa to ubicia jak nieprzytomna wróżka. Mamy mało czasu, a druid jest spostrzegawczy. Chyba widział dym jaki zrobiłam kiedy spaliłam wróżkę. Jeśli hobosy mają jakiś sposób przekazywania sobie informacji to może jeszcze wyjść, że wyślą posiłki. Najchętniej bym zaatakowała ich w forcie. Mają dobrych strzelców i jest szansa, że mając przewagę zaskoczenia uda się nam ich zdjąć. A co gdybyśmy zrobili coś podobnego do Troli? Gdyby ich zebrać i oplątać ognistym pnączem? Do tego zarzucić ogniowymi kulami? - Emi przypomniała sobie o kolejnej druickiej łasce jaką miał Hannskjald.

Padły kolejne odpowiedzi i kolejne pomysły. Dyskusja nie skończyła się szybko, a pomysłów posypało się jeszcze wiele. Ostatnim co zostało to było podjęcie decyzji co ostatecznie robią...
 
Asderuki jest offline