Lothar wiedział większość z tych rzeczy już wcześniej, ale nie uważał by zrobił zły interes. Raz, zawsze warto mieć mniej lub bardziej zaprzyjaźnionych informatorów (czy też "konsultantów") w miastach, do których mogą wracać. Dwa, w razie problemów z Maxem Blucherem miał na niego haka. Zadowolony podziękował za wspólną wieczerzę i wymówił się zmęczeniem przed kontynuacją rozmów z innymi bywalcami karczmy. A dalej postępował według planu - przebranie i powrót na barkę. Upewnił się najpierw, że "jego ludzie", byli banici, pamiętają, że zarobią dodatkową kasę za spokój, a w razie problemów nie dostaną nic ponad to co do tej pory. Nie żeby żałował im jadła, piwa czy kobiet - ale żadnej bitki i żadnego gadania o tym co było w zamku.