Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2020, 19:58   #210
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Tymczasem Stephan...

Miał teraz trochę czasu dla siebie. Krasnolud zainteresował się widać minotaurem i zorganizował wyprawę. Stephan się z nimi nie pchał, bo i po co? Pykał sobie w spokoju swoją fajeczkę i dumał nad zaginioną buławą. Różne rozwiązania przychodziły mu do głowy. A to jakiś mutant ją wykradł, nie wiedzieć czemu. Może do jakiegoś plugawego rytuału? A może jakiś żołdak pomyślał, że się na tym wzbogaci. Ale równie dobrze mógł już się buławy pozbyć w pierwszej lepszej króliczej norze, gdy się zorientował, ile osób będzie jej szukać. Eh, domysłów było sporo. To gorzej niż szukać przysłowiowej igły w stogu siana. Swoją drogą ile ta buława musiał być warta, że taką nagrodę za nią wyznaczono. Pokręcił głową do swoich myśli. Wątpił, by dało się ją odnaleźć. Mając w perspektywie dzień lub nawet kilka oczekiwania na powrót swoich nowych towarzyszy, zaczął szukać sobie jakiegoś zajęcia. Z dobrych wieści, będzie mógł się porządnie wyspać - jeden pokój z 4 łóżkami został do dyspozycji jego, Ragnisa i Adolphusa. Rozejrzał się po sali i skupił swój słuch i wzrok na kuriozalnym trio. Delektował się ciekawym dysonansem poznawczym. Nawet zabandażowana, elfka stanowiła przyjemny akcent dla oka w swoim otoczeniu, gdy tymczasem jej towarzysze ranili zmysł słuchu. Do tego dochodziły takie elementy, jak miłe ciepło otoczenia, aromatyczny tytoń oraz smak grzańca. Po tym, co przeżył w Kalkengardzie czuł się znowu jak w bogatym domu rodzinnym. Na razie nie miał odwagi - ani pomysłu - na zaczepienie tego typu osobników. Ale wsłuchiwał się i przyglądał im z zainteresowaniem i to wcale nie dyskretnie.

Przez ostatni dzień czy dwa niejako zdążyli się poznać z widzenia. Głównie dlatego, że to była karczma. Do tego przy drodze pomiędzy dwoma ważniejszymi miastami w prowincji. Więc naturalny był przepływ ludzi a większość gości stanowili podróżni. Ci zwykle spędzali tylko noc w karczmie albo zatrzymywali się w środku dnia na popas i jechali dalej. Ci co spędzali tu więcej czasu wpadali sobie w oko niejako odruchowo.

Tak Stephan wyłapał jakichś zabijaków co chyba uparli się przepić tutaj cały żołd jaki mieli. Jakiś miejscowych co wpadali wieczorem na kufelek czy dwa ale nim wieczór naprawdę się zaczął to wracali do swoich domów. Lokalnego handlarza co rano przychodził oferować swoje wyroby na drogę. Od rękawic, ostrzałek do noży, nożyc przez miski i łyżki jakie mogły się przydać w podróży. No i wreszcie tak samo rzucała się owa mieszana trójka złożona z krasnoluda, człowieka i elfki. Oni chyba też pewnie zwrócili uwagę na trójkę jaka została po łowach na minotaura ale podobnie jak Stephan nie kwapili się do czegoś więcej niż przelotnego spojrzenia.

Wyglądało na to, że chyba czekają aż elfka wróci do zdrowia. Może i wracała. W każdym razie dzisiaj chyba wyglądała trochę lepiej niż wczoraj. Przez ten czas Stephan zdołał jednak dostrzec kilka szczegółów u tej niecodziennej trójki. Jak choćby to, że musieli być na dość zażyłej stopie. Raczej jak towarzysze czy przyjaciele niż jakiś szef i podwładni. Ale elfka wyglądała na najlepiej i najdrożej ubraną. Chociaż nikt z tej trójki nie wyglądał na typowego wojownika czy uczonego. Raczej na jakichś zawodowych podróżników co pewnie z niejednego pieca chleb jedli. No tylko ta elfka musiała mieć pewnie ostatnio jakąś przykrą przygodę na co wskazywały te opatrunki. Wydawało się, że kompletnie nie pasuje do swoich towarzyszy. Obaj byli dość prostolinijni, głośni i wulgarni. Ona przy nich zachowywała się cicho i wręcz dostojnie. Ale może to w takim bezpośrednim zestawieniu tak rzucał się ten kontrast.

Nie słyszał wszystkiego. Właściwie samych słów w tym gwarze karczmy prawie nic nie słyszał. Ale widział jak rozmawiają. Słyszał ton ich głosów. To pozwalało mu się zorientować, że coś im chyba mocno nie poszło. Ktoś ich oszukał czy wyrolował. A może to oni chcieli kogoś a ten ktoś się nie dał. Zapewne stąd właśnie elfka oberwała słusznie lub nie. Dwóch jej towarzyszy mocno to jednak wzburzyło. Czasem któryś zaperzył się na tyle by komuś obiecywać bardzo przykre rzeczy jak się znów spotkają. Czy naprawdę była szansa na takie spotkanie czy to tylko takie gadanie po złości to już trudno było zgadnąć. Albo, że od początku coś tutaj smierdziało i nie trzeba było się w to pakować.

W końcu Stephan zebrał się w sobie i podszedł do ich stolika. Po drodze od karczmarza pożyczył zestaw do grania w domino.
- Można się przysiąść? - zagaił rozmowę. - Towarzysze wyruszyli polować na minotaura i trochę nudno tak samemu piwo sączyć. Widzę, że też ciut dłużej was fatum zatrzymało w tejże lokalizacji, może nie pogardzicie nową twarzą? Stephan jestem - już miał przedstawić się pełnym imieniem i nazwiskiem, ale tknęło go, że to mogą być osobniki prostszego pokroju. I może nie trzeba ich zrażać zbyt wyrafinowaną mową. - Od gospodarza pożyczyłem parę kostek domino - pokazał zawiniątko patrząc na mężczyzn, ale kątem oka obserwując elfkę.

Mężczyźni, i krasnolud i człowiek zareagowali jakby albo nie widzieli o czym mówi i pyta albo szukali nie wiadomo czego jeszcze. No a może po prostu starali się wywołać takie wrażenie. Co innego elfka z widocznymi opatrunkami.

- Świetny pomysł. Usiądź proszę - odezwała się cichym, melodyjnym głosem który był bardzo przyjemny dla ucha. Wskazała zapraszająco na ławę do której podszedł gość by na niej spoczął.



- Jestem Davandrel. A te dwa ponuraki to Goli i Magnus - elfka przedstawiła siebie i swoich kompanów. Ci zachowywali wyraźną rezerwę do przybysza ale na razie nie kwapili się do angażowania w rozmowę jakby jeszcze o gościu i jego propozycji nie mieli wyrobionego zdania.

Glaser kiwnął głową w stronę mężczyzn i przysunął sobie zydel. Domino położył luźno na stole.
- Dziękuję - kiwnął w stronę elfki. - Panowie się nie boczą - uśmiechnął się nieznacznie. - Wieściami ze świata bym się wymienił. Z Kalkengardu, jak i wielu innych idę, mogę co nieco opowiedzieć. Ktoś ma ochotę zagrać? - wskazał na grę. - Ale też chętnie posłucham, co w innych stronach słychać - spojrzał na towarzystwo wyczekująco.

- No można zagrać - zgodził się Magnus po chwili zwłoki. Nadal chyba nie do końca był przekonany do gościa ale chyba nie na tyle by go odegnać od stołu. Wkrótce więc przed każdym z ich czwórki wylądowała kupka kostek z różną ilością oczek a na stole układał się nieregularny wzór z różnych prostokącików.

 
Gladin jest offline