Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2020, 18:16   #95
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dzieciak nie wydawał się mieć więcej niż 10 lat według ludzkiej rachuby. Coś jednak w jego wyglądzie było niepokojącego i zupełnie niedziecięcego. Coś, co jednocześnie wydawało się dziwnie znajome.
Leith przyglądał się wnikliwie więźniowi po czym przeniósł wzrok na Ulva.
- Co on… w ogóle zrobił? jakieś “mroczne” czary, rytuały?
- Nie nam w to wnikać, młody - szepnął do niego wyjątkowo poważny ojciec - To miejsce istniało przed nami i pewnie będzie istniało po nas. Zrób to, po co przybyliśmy i spadamy.
Leith kiwnął głową, wykonał krok do przodu, zapukał lecz zamiast ściany natrafił na pustkę. W świetle takiej sytuacji mieszaniec po prostu zwrócił się do uwięzionego w najbardziej sensowny w swoim rozumieniu sposób:
- Ej, ty.
- Zabawne widzieć was razem. - odezwał się w odpowiedzi Chłopiec, choć na jego twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu.
Wzrok Leitha pozostawiał całkowicie skoncentrowany na zagadkowej, na pewno niebezpiecznej istocie, mimo wszystko usta mieszańca poruszały się w niewzruszonej manierze:
- Zapewne - zgodził się - dla mnie bycie pośmiewiskiem to nie pierwszyzna ale “tata” dopiero nawyka do bycia “zabawnym”.
Chłopiec poruszył się po raz pierwszy, odkąd go zobaczyli. Na bosych stopach podszedł do niewidzialnej ściany, jakby dla niego wciąż ona istniała.
- Źle mnie zrozumiałeś. Dla mnie nie jesteś i nigdy nie będziesz pośmiewiskiem.
Leith zrozumiał co prawda, że chłopcu raczej chodziło o inny rodzaj zabawności ale postanowił nie komentować tego więcej.
- Pewnie tak - zgodził się za to - odpowiesz mi na coś? - bękart przeszedł do meritum.
- Tak, zaraz po tym jak ty podarujesz mi smoczą łuskę, którą przyjmę. A potem zaoferuję ci pomoc w zamian za obietnicę, którą i tak pewnego dnia wypełnisz.
Mimowolnie Leith się wyszczerzył i przeniósł wzrok na Ulva.
- Mógłbym nawyknąć do pozbawionych ozdobników dyskusji - zauważył po czym ruszył ku więźniowi. Bez problemu sforsował niewidzialną ścianę i stanął naprzeciwko dzieciaka, który sięgał mu zaledwie do połowy tułowia. Chłopiec zadarł głowę, aby wciąż patrzeć na jego oblicze.
- Bądź ostrożny - przestrzegł Ulv, który wyjątkowo nie zareagował żadnych “zabawnym” komentarzem. Skrzydlaty naprawdę wydawał się zaniepokojony całą sytuacją.
Leith przykucnął przy małej istocie i tak jak ta już wcześniej przewidziała, podał jej smoczą łuskę.
Chłopiec przyjął przedmiot, nie poświęcając mu zbyt wiele uwagi. Wkrótce też łuska rozmyła się w powietrzu.
- Czas na twoje pytanie. - Powiedział beznamiętnie.
Leith przyglądał się chłopcu i zastrzygł uszami.
- Jak uwolnić Aurorę tak by była żywa, ze mną i nie w miejscu w którym teraz jest a nie chce być?
- Musisz ją odnaleźć i rozerwać obrożę na jej szyi. To ona pożera jej magię. - Chłopiec mówił spokojnie, bez emocji.
- To już wiem i nie tłumaczy w jaki sposób nie będzie w miejscu w którym teraz jest.
- Bo to druga część naszej rozmowy. Przeniosę cię do niej, a ty w zamian coś mi obiecasz. - Powiedział Chłopiec i od niechcenia machnął dłonią. Obok Leitha pojawił się otoczony kryształkami lodu portal. Za nim na innej kamiennej posadzce Leith zauważył nagą Aurorę. Jego żona była wychudzona i brudna, ale nie miała żadnych widocznych ran i oddychała bez problemów. Wydawało się, że śpi, albo straciła przytomność. Na jej szyi widniała gruba, metalowa obroża z wyrytymi nań runami.
Leith pobłażał sobie pozwalając na przypływ złości i żądzy mordu. Bękart nie dawał jednak tego po sobie poznać inaczej jak po przyśpieszonym oddechu. Mężczyzna zaplótł za to ręce na piersi.
- To czego chcesz? - spytał by nie przeciągać tego co i tak miało się stać.
- Żebyś przyprowadził do mnie swojego potomka, gdy skończy dziewięć wiosen. - Odparł Chłopiec, po czym dodał - Możesz po nią iść i przenieść się, gdzie tylko chcesz. Ulv poradzi sobie z powrotem.
Leithowi aż odpłynęła krew z głowy. Fakt, że Leith nie posiadał żadnego dziecka na pewno był Chłopcu znany, więc bękart nawet nie komentował. Tak naprawdę jeśli cokolwiek Leitha naprawdę przerażało, to widmo posiadania dzieci. Nie rozmawiał o tym jeszcze z Aurorą, jakoś nie było kiedy…
- Dobrze - Leith wypowiedział słowo przez najsuchsze w swoim życiu gardło. Chłopiec skinął głową.
- Do zobaczenia, zatem.
“Oby nie” pomyślał bez przekonania mieszaniec i przeszedł przez portal. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Portal zamknął się za nim, ale czy miało to jakieś znaczenie, skoro wreszcie odnalazł swoją zaginioną małżonkę? Aurora leżała na bok, zwinięta w pozycji embrionalnej. Oddychała równo, jakby spała.
Leith przypadł do niej i zacisnął dłonie na obroży żony. Choć przedmiot był wykonany solidnie, nijak się to miało do siły, którą dysponował Bękart. Po chwili magiczna obroża dosłownie rozsypała się w jego dłoniach, co też obudziło Aurorę.
- Leith... - szepnęła jego imię słabym głosem, uśmiechając się przy tym delikatnie - Znów mi się śnisz...
Kiedy obróciła ku niemu twarz, mężczyzna zauważył, że jednak coś zmieniło się w wyglądzie jego żony. Pierwsze to kamień pomiędzy piersiami, który wyglądał teraz jak kryształ górski - pozbawiony barwy, niemal przeźroczysty. Druga zmiana zaś, to były oczy. Z niewiadomych przyczyn tęczówki Aurory stały się błękitne.
Leithowi aż ugięły się kolana gdy zaciągnął się zapachem żony, mieszaniec wziął ostrożnie kobietę na ręce i wraz z nią zniknął. Daleko, do lasu.
Zwrócił przy tym uwagę jak lekka jest Aurora. Kiedy wziął ją na ręce, kobieta dosłownie przelewała mu się w dłoniach, tak bardzo była osłabiona.
- To... nie sen? - zapytała, gdy zimne powietrze poranka owiało ich ciała. Leith co prawda nie poczuł tego jakoś dotkliwie, jednak na skórze Aurory zauważył charakterystyczną, gęsią skórkę.
- Ci… - bękart wrócił swoją dłoń do swojej pierwotnej, nieco mniej ostrej choć wciąż topornej formy i ostrożnie położył palec na ustach kobiety - odpoczywaj. Ktoś może ci pomóc? może ojciec? - Leith miał nadzieje, że nie usłyszy za chwilę imienia Księżnej Wiatru…
- Pomóc? Nic mi... nie jest... - skłamała świadomie lub nie Aurora.
Leith otworzył usta, ale powstrzymał się jeszcze by wpierw uspokoić przejęty głos. Otulił żonę swoimi wielkimi skrzydłami, skórzane fałdy przyległy ciasno do nagiego ciała kobiety przyklejając się do niego.
- Mogę cię tulić, karmić i poić jeśli to wystarczy tylko… nie umieraj. Proszę…
- Nie mam tego w planach. - Odparła Aurora z lekkim uśmiechem na pobladłych, wyschniętych wargach. - I faktycznie bym coś zjadła...
Kobieta wtuliła się w ciało Leitha, a on przy okazji zauważył, że choć księżniczka została pozbawiona magii, proteza jej nogi nie zniknęła. Najwyraźniej to nie magia Aurory, tylko jej twórcy utrzymywała odpowiednią formę, bo noga wyglądała jak prawdziwa.
Leith kiwnął głową po czym rozejrzał się. Na linii horyzontu, wysoko ponad koronami drzew były wzgórza, choć wciąż w lesie. Nie było tam ludzkich osiedli, tylko dzicz i zwierzęta, tam też udał się bękart wraz z trzymaną na rękach księżniczką. Mężczyzna szukał groty w której mogliby się schronić, rozpalić ogień, odpocząć. Wtedy mieszaniec zamierzał też zapolować, niczym wielki czarny ptak.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline