Cytat:
Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego, i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które ja dzisiaj tobie daję, spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i dotkną cię.
Przeklęty będziesz w mieście i przeklęty na polu. Księga Powtórzonego Prawa, rozdział 28, wersy 15 i 16 |
Suchodół, piątek, 5 sierpnia AD 1250. Wieczór.
Bogumysł odprawił mszę. Kościół był pełen. Wiele osób stało przed otwartymi drzwiami. Światło zachodzącego słońca jak często w takich momentach wpadało do bramy świątyni i oświetlało ołtarz. Przyjemne ciepło przebijało się przez tę zatęchłą atmosferę deszczowego lata.
W trakcie kazania Bogumysł powiedział to, co ciążyło mu na sercu. Rozkazał mając za sobą powagę instytucji Kościoła opuścić tym ludziom swe ziemie. Mówił z przekonaniem. Z charyzmą jakiej nie powstydziłby się wprawny kaznodzieja.
Jednak temat nie był łatwy. Tylko nieliczni spośród zebranych byli kiedykolwiek w Płocku. Ludzie nie nawykli do opuszczenia swych domów. Obejść. Mieli zostawić dobytek swojego życia, dlatego, że odziany w czerwień kapłan im tak kazał? I co potem? Ludzie utrzymywali się z pracy własnych rąk we własnych gospodarstwach. Jedli, bo ich kury znosiły jajka, a ich kozy dawały mleko. Mieli chleb, bo mielili mąkę ze zboża, które rosło na ich polach. Każąc im opuścić domy mógł równie dobrze kazać im odebrać swoje życie.
A jednak, kilka osób dało się przekonać. Zaraz po mszy ruszyli do siebie i zaczęli pakować swój dobytek.
W całym miasteczku po mszy panowało poruszenie. Ludzie zbierali się w mniejszych grupach. Coś omawiali. Bogumysł wrócił na plebanię. Potrzebował odczynić klątwę. W tym czasie na plebanię ktoś dostarczył jedzenie. Było skromne, ale inkwizytor wiedział, że trudno w obliczu obecnego kryzysu oczekiwać wystawnych obiadów.
Kosztował połcia baraniny czując jak słony smak wypełnia jego usta. Pan przypominał mu o krzyżu jaki nosił. Przypominał, że nie powinien czerpać przyjemności z jedzenia wtedy gdy wokół tyle dusz potrzebowało jego przewodnictwa.
- Panie, panie - do pomieszczenia wbiegł Gratkowski ze świty Bogumysła
- ruszyli. Panie Ruszyli - był wyraźnie zdyszany. Oparł dłonie na kolanach i dyszał ciężko.
- Powiadają, że Czarneccy winni wszystkiemu i przez nich z ich domów chcesz ich wypędzić. Tedy wzięli widły, pochodnie i co tylko mieli pod ręką i ruszyli na winnicę.