Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2020, 00:41   #839
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roz słyszała kilka historii, w których osoby na świeczniku okazywały się po jakimś czasie wyjątkowo zręcznymi szpiegami. Hrabia Mnienievison z Bretonii, arcykapłan Myrmidii z Tilei… Giacomo Brudnagra. Ktoś ci opowie taką historię przy karczemnym kominku i zastanawiasz się wtedy, czy dałabyś radę. Co to w ogóle za uczucie przez dziesiątki lat spiskować na rzecz jakiejś innej nacji, albo tych lub innych zdrajców. Ryzykowna robota, z której jest przynajmniej tyle, że ktoś zapisze twoje imię w kronikach po tym jak twój łeb nadzieją na pikę, a ciało poćwiartują przed spaleniem.

Te myśli, niczym stado galopujących koni przewaliło się przez głowę Roz po tym jak najpierw jacyś ludzie zaczęli zgłaszać się do niej pytaniami co mają robić, a potem okazało się, że ten lub tamten znów coś krzyczy o tej przeklętej cnotliwej wariatce z Meissen. Widziała w swoim życiu dziesiątki akolitek różnych bogów. Większość z nich niewidoczna, oddana cichej posłudze zgodnie ze swoimi obowiązkami. Zwykły człowiek zadeptał by taką na ulicy, a potem nawet nie byłby w stanie odtworzyć koloru jej szat. Tymczasem na środku jakiegoś zalesionego zadupia znajduje się jakaś wredna baba, którą rozpoznają absolutnie wszyscy zarówno z jednego obozu, jak i drugiego. Rozpoznają na tyle, aby stwierdzić, że każda baba w kapłańskich szatach jest na pewno tą właśnie pierdoloną dziewicą z zasranej Zapchajdziury. Na dodatek jakiemuś wybitnie podejrzanemu typowi, który potrafił ją wyłowić z tłumu w kompletnej ciemności przyszło do głowy legendę tą podtrzymywać. Roz nie wiedziała dokładnie co się stało z tą cnotliwą panną, ale była pewna, że ludowi bohaterowie bez piątej klepki kończą zazwyczaj w ten sam sposób: z otwartą raną szyi w jakimś dole z gównem.

Nawet jeśli Roz miała zwyczaj wpadać w gniew, to głównie na siebie, zwykle krótko i nie traciła przy tym zupełnie zdrowego rozsądku. Do każdego kto przyszedł po radę miała tą samą prostą wskazówkę: “To wy wykazaliście się znakomitą postawą! Każda pomoc jest teraz bezcenna. Zgłaszajcie się do dowództwa po rozkazy!” Roz przez chwilę miała wątpliwości, czy ktoś tu w ogóle dowodzi, ale wychodziło na to, że niebezpieczeństwo zostało w jakiś sposób zażegnane, a to oznaczało. że decyzje były słuszne. Sama z resztą miała tylko jeden cel, znaleźć jakieś ustronne miejsce, wydostać wiadomość z ukrytego schowka i przekazać ją adresatowi. W tym to celu wykorzystała pozycję jaką przyniósł jej los. Znalazła w miarę wygodne miejsce w obozowisku, zarekwirowała chwilowo namiot pod pozorem spraw kobiecych (nietknięte bohaterskie panny też miały ludzkie potrzeby), poczekała chwilę, opierdoliła przypadkowych strażników, że zamiast pilnować szukają okazji, aby oglądać babskie piersi, a potem jeszcze dodatkowo zasłonięta kocem wygrzebała przesyłkę ze zręcznej skrytki w obcasie lewego buta. Zmontowała but na nowo i z niewielką karteczką w ręce ruszyła szukać jeszcze raz głównodowodzącego tym oddziałem. Zamierzała przy okazji wypytać o tą podejrzaną postać, która wskazała ją w nocy palcem. Potem zastanowi się co dalej. Jej liczba zasług dla Imperium wzrośnie o jeden, ale potrzebowała kolejnych zadań. Na dodatek droga powrotna wydawała się bardzo niebezpieczna w obecnej sytuacji. Dlatego należało zdobyć zaufanie tego barona dowódcy, ustalić czego potrzebuje i zaproponować pomoc. Przygotować do tego nową tożsamość, aby nie musieć tłumaczyć się kolejny raz, że nie jest się tym, kogo wszyscy szukają.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline