Wątek: DEA
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 05:43   #49
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 - 2020.03.06; pt; g 12:00

Czas: 2020.03.06; pt; g 12:00
Miejsce: Los Angeles, biuro Eda
Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, chłodno, b.si.wiatr i zachmurzenie



- Hej Ed! Goście do ciebie idą! I jak mogłeś pokazać Pat moje pijane fotki z imprezy! Zemszczę się! - Tucker przechodząc korytarzem rzucił krótką uwagą do siedzącego przy swoim biurku kolegi. Widocznie Patti się wygadała czy co z tymi fotkami. Ale co do gości to aż tak dziwne nie było. Zbliżało się samo południe czyli czas gdy Grinberg w asyście lekarza i prawnika miał przyjechać by poddać się badaniu na wariografie. Widocznie już przyjechali. Punktualnie. Ed miał jeszcze parę chwil by wygrzebać się ze swojego biurka i złapać ostatni oddech nim znajdą się w gabinecie z machiną do wykrywania kłamstw.

Ci co mieli coś na sumieniu zwykle unikali takiego badania. Ale jak ktoś był bardzo pewny siebie mógł wierzyć, że uda mu się oszukać maszynę. Ed z doświadczenia wiedział, że cała sztuka polega nie tyle na podpięciu pacjenta pod elektrody. Ile w zadawaniu pytań oraz ich interpretacji. Czytaniem samych wykresów zajmował się technik co obsługiwał samą maszynę. Na niego spadało więc prowadzenie rozmowy. Ten system oczywiście nie był bezbłędny. Dane i reakcje podlegały interpretacji. Dlatego, jak każde narzędzie, potrafił być albo bardzo pomocny w stwierdzeniu czy ktoś coś ukrywa czy nie ale też mógł tylko zaciemnić obraz. Dlatego sądy traktowały wyniki badań wariografem jako wskazówkę a nie dowód.

Idąc na to spotkanie Ed zostawiał za sobą śledztwo jakie w ciągu ostatnich parę dni podjął w sprawie kolejnego śledztwa zamkniętego a prowadzonego przez detektywów 14-go posterunku. Też chodziło o sprawę śmierci młodej kobiety no ale tym razem kompletnie innej niż Alyssa Salvado. O tak, Sonia Hamby była kompletnie inną osobą niż Alyssa. Poza płcią i śledztwem prowadzonym w sprawie ich śmierci przez 14 posterunek to różniły się chyba wszystkim.

Hamby była z jakiejś wiochy z Kaliforni w przeciwieństwie do Alyssy której rodzina pochodziła z samego LA. Sonia pochodziła z rodziny z jakiej pewnie raczej niewielu by chciało się chwalić. I może dlatego była z nimi skłócona. Tak bardzo, że nawet nikt z rodziny nie przyjechał odebrać jej ciało. Ciało odebrała Tammy Burgess. Ona się też podpisała jako ta co zidentyfikowała ciało. Tammy nie była trudna do namierzenia. Kartotek policyjnych nie miała tak bogatych jak Sonia no ale trudno było powiedzieć by przeciekała między nimi jak woda. Wyglądało na to, że to koleżanka Hamby po fachu. Ze trzy razy nawet je zatrzymano razem a to za nagabywanie, a to za włóczęgostwo czy zakłócanie spokoju.

Tammy okazała się parę lat młodsza od Soni ale karierę miała dość podobną. Z akt wyglądało, że musiały mieć ze sobą sporo wspólnego. Wydawało się, że skoro Hamby raczej nie utrzymywała widocznych kontaktów z rodziną to środowisko jej koleżanek chyba było najbliższym miejscem gdzie można było zasięgnąć o niej języka. Tylko jakoś tak to bywało na ulicy, że “panienki” nie przepadały za rozmowami z przedstawicielami prawa. Z tymi federalnymi też nie bardzo. Samej Tammy nie udało mu się złapać. Prawie na pewno nie był to przypadek. Unikała go. Ale inne dziewczynki choć niechętnie to jednak potwierdziły, że Sonia się z nimi trzymała a najbardziej właśnie z Tammy. Ale kto wie, może po prostu chciały się go pozbyć i przekierować jego uwagę na tą której nie było w pobliżu. Tego nie był pewny.

Niemniej zbliżał się weekend a z kartotek miał obszar ograniczony do dwóch czy trzech klubów i dyskotek w jakich zwykle Tammy powinna mieć swój rewir. Zwykle polowała w takich rozrywkowych miejscach lub ich pobliżu. Raz ją nawet nakryto na numerku w samochodzie. Na parkingu “Red Parrot”. Za to potem miała ten mandat za zakłócanie porządku. No a weekend to w tym zawodzie była okazja by zarobić na tą zwykle słabszą część roboczego tygodnia. Więc były szanse, że w weekend szczupła blondynka o mocnym makijażu gdzieś się pokaże. Inne koleżanki Soni nie bardzo były skore do rozmowy.

Niespecjalnie dobrze poszła mu też wtorkowa rozmowa z Kenem. Z początku szło nieźle. Duffy odebrał telefon i z początku wydawał się przyjaźnie nastawiony do rozmówcy. Zmieniło się to gdy uznał, że agent DEA chce by policyjny detektyw szpiegował i donosił na swoich policyjnych kolegów. Więc zostawało czekać na nakaz od Racetti’ego do prawa zajrzenia w akta sprawy Soni Hamby.

- Nie będę twoim kapusiem. - warknął krótko i się rozłączył. Chyba “się poczuł” taką propozycją. Więc zrobiło się dość niezręcznie co mogło rzutować na dalsze kontakty z tym detektywem. Trzeba to było jakoś odkręcić jeśli zależało mu na poprawie stosunków z policjantem. No albo nie i tak to zostawić. W każdym razie Dobson na razie nie znalazł na niego haka chociaż zgodnie z sugestią Eda wziął go do sprawdzenia jako jedno z pierwszych nazwisk. Dzisiaj rano mówił właśnie, że nic nie znalazł. No i pewnie jak do początku przyszłego tygodnia nic nie znajdzie to… No nic nie znajdzie. Czyli albo gliniarz był czysty albo miał tak wszystko zakamuflowane, że nawet księgowy DEA nie mógłby tego znaleźć. Jednak Rob lojalnie go uprzedził na początku tygodnia.

- Tylko wiesz Ed. Ja to mogę wykryć coś co zostawia ślad w systemie. Jak ktoś zgarnie walizkę lewej gotówki i zakopie w ogródku to po czymś takim nie będzie śladu. Chyba, że zacznie szastać forsą niewiadomego pochodzenia. Wtedy ich łapiemy. Jak szastają forsą. Ale jak ktoś chomikuje to może być problem by to namierzyć. - Robson tak to jakoś ujął zanim zabrał się za sprawdzanie pierwszych nazwisk z 14-ki. Sprawa była na tyle świeża, że jeśli ktoś z 14-ki dopiero co by dostał jakąś brudną forsę do ręki to w przelwach i na koncie nie byłoby po tym śladu. A tak świeżo po takim numerze nawet jak miałby taką forsę skitraną w przysłowiowej skarpecie no to musiałby być głupcem z samobójczymi skłonnościami by tak szybko zacząć szastać lewą forsą. Agent kojarzył przypadki jak choćby po napadach na banki czy podobne zasoby pieniędzy rabusie potrafili czekać po kilka lat, zwykle aż się sprawa przedawni w danym stanie. A póki nie było trupów i podobnych poważnych paragrafów no to były na to szanse. Chociaż bandziory to mało cierpliwy naród więc zwykle mało który potrafił wytrzymać w takim samozaparciu by nie sięgnąć po ten pliczek czy dwa. Albo dziesięć. Przed upływem przedawnienia.

Rob miał też całkiem inne podejście do spraw popełnianych zbrodni. Ekonomiczne. Co jak na księgowego nie było dziwne. - Ten napad na ten posterunek ekonomicznie w ogóle się nie kalkuluje. - podczas jednej z przerw gdy się spotkali przy automacie z kawą pozwolił sobie na komentarz skoro już i tak został zamieszany w tą sprawę. - No sam zobacz. - zaczął odliczać na palcach póki miał je wolny gdy czekał na swoją kolej. - Ktoś wynajął tych bandytów albo nie. Jak wynajął musiał im zabulić. Jak nie to ma ich na stałe. To też musi im bulić. Jak nie no to sama ekipa mogła to zrobić z innych przyczyn. Znaczy jakby sami się wynajęli do tej roboty. No ale robisz taki numer, na komisariacie, w środku dnia i co? No bierzesz coś co da się opchnąć. Kasę, prochy, broń czy coś takiego. Najlepsze są prochy. A tu co zabrali? Nic. Chyba, że mi czegoś nie mówisz. Ale jak nic nie zabrali to nic nie opchnęli. Czy oni sami czy ten co ich wynajął to też nic nie dostał. A już miałby koszty. A zysków wcale. A do tego jeszcze trzeba by opłacić jakiegoś gliniarza. To dodatkowy koszt. - w końcu Dobsonowi skończyły się argumenty albo palce. No i kolejka do automatu. Więc zaczął używać palców by wstukać kod na zamówiony napar. Wybrał sobie słodkie cappuccino.

- Więc nie wiem Ed. Albo w tym napadzie nie chodzi o pieniądze. Albo chodzi o takie pieniądze, że mucha nie siada. - powiedział na zakończenie kiwając papierowym kubkiem pełnym gorących słodkości na pożegnanie.

No ale Burgess, Duffy, Robson to wszystko zostało za plecami Eda i zamykającymi się drzwiami gabinetu. Teraz czekało go spotkanie z Grinbergiem. Cała trójka też weszła do środka przyprowadzona przez Patti. Agentka wyszła zostawiając ich samych.





- Dzień dobry. Mam nadzieję, że załatwimy to szybko i sprawnie. - przywitał się pracownik agencji turystycznej. Przywitał się grzecznie chociaż bez serdeczności. Raczej tak jak wypadało ludziom na pewnym poziomie. Musiał być bardzo pewny siebie. Ludzie zazwyczaj okazywali tremę przed badaniem na wariografie czy samym przesłuchaniem przez agentów czy policjantów. Ale Arthur Grinberg nie wydawał się ani zmieszany ani przestraszony. Może dlatego, że był już tu wcześniej i nawet rozmawiał z agentem Hooverem a może dlatego, że był w towarzystwie swojego lekarza i prawnika. Zgodził się oddać próbkę krwi by stwierdzić czy nie jest na jakiś prochach. Ale wyniki i tak najprędzej mogły być jutro albo w poniedziałek. Więc to już by wyszło po badaniu.

- Mam nadzieję, że wszelkie prawa mojego klienta będą poszanowane. Przypominam, że to jedynie dobra wola pana Grinberga poddać się temu badaniu i może je przerwać w każdej chwili. - uprzedził jego prawnik który miał wszelkie atrybuty prawnika. Nienaganny wygląd, wzbudzający zaufanie garnitur, elegancką aktówkę. Nie wyglądał na jakiegoś praktykanta co dopiero zaczyna prawniczą karierę. Przy okazji przyniósł też zwolnienie lekarskie Maxwella. Wyglądało poważnie. Rozstrój nerwowy, migrena, depresja, kłopoty ze snem. Podpisane przez psychologa. - Czy ta rozmowa może być nagrywana? - zapytał wskazując na mały dyktafon jaki wyjął z tej eleganckiej aktówki. Wyglądało jakby obawiał się, że DEA będzie stosować jakieś sztuczki podczas przesłuchania.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline