Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2020, 19:55   #244
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 82 - IX.21; śr; noc

Czas: IX.21; śr; noc
Miejsce: obóz mutantów, jakaś ulica
Warunki: ciemno, mgła, mżawka, chłodno, gryzący dym


Marcus



Nie udało im się sforsować zabezpieczeń kanciapy ani dostać do jej broni. Chociaż rozbiegli się po korytarzu, rzucili okiem co jest za drzwiami to nie znaleźli ani niczego na wytrych dla Stanleya ani na łom aby wyłamać drzwi. A Marcus nie złapał na biurku nic co by było jako broń użyteczne. Więc dalej jedyną broń jaką mieli to ten Carbine Bruce’a. Jedna lufa na ich pięciu. A dłużej nikt nie miał chęci czekać by bawić się w jakieś drobiazgowe przeszukania. Sam spuchnięty i załzawiony myśliwy miał chwilę by rzucić parę słów wyjaśnienia. Cała twarz wyglądała dość kiepsko bo wysmarowana jakąś ciemną mazią.

- Nie wróciłem do naszych. Nie wiem co tam się dzieje. Ale widziałem jak ci stąd się wyprawili na zewnątrz a potem strzelaninę gdzieś w mieście. Może to od naszych. - w międzyczasie gdy próbowali dostać się do kanciapy strażników tubylec z dżungli wyjaśnił nieco co porabiał od ostatniego spotkania.

Gdzieś w tym momencie chyba wszyscy stracili cierpliwość i nerwy by szukać jakichś użytecznych narzędzi w okolicy by dobrać się do spluw w zakątku straży. Więc szybko ruszyli biegiem po korytarzu. Dobiegli do drzwi wyjściowych. Ciężkich i solidnych. Najpierw jednych a potem kolejnych. Gdy tylko je otworzyli ich twarze zaatakowało morowe powietrze. A tym razem nic innego niż chusty do symbolicznej ochrony nie mieli. Także odgłosy nocnej walki stały się głośniejsze. Wystrzały ze zwykłej broni, maszynowej czasem coś wybuchło. Ktoś tam się strzelał na całego. Ale tego w ten nocnej mgle nie widzieli. No ale widzieli, że także coś tam paliło się ostro. Na taki pożar nawet ta padająca mżawka niewiele mogła zdziałać.





- Tędy. - na razie nie było widać nikogo. Chociaż te duszna mgła raczej nie sprzyjała dostrzeżenia kogoś w porę. Bruce jednak zdawał się wiedzieć jak się stąd wydostać. Ruszył pierwszy a zaraz za nim reszta. Prawie od razu wróciło pieczenie oczu a trujące, mgliste opary drażniły gardło powodując kaszel. Kaszląca grupka przebiegła przez jakąś drogę i dotarła do budynku. Mgła była tak gęsta, że nie widać było dalej niż na tuzin kroków. I jeszcze trochę dalej wszystko się rozmazywało aż mglista ciemność pochłonęła wszystko dokumentnie. Więc trudno było się zorientować gdzie są i co się dzieje.

- Cholera! - nagle Bruce cicho zaklął. Przystanął właśnie na rogu i wyjrzał za niego. Sądząc po reakcji nie zobaczył tam nic dobrego. Odsunął się z powrotem za róg i zaczął się zastanawiać. I kasłać. A reszta zyskała okazję by puścić żurawia za róg. Marcus też. I chociaż kasłał tak samo jak inni i oczy podobnie go szczypały to jednak dojrzał to co tak zastopowało ich wycieczkę.





- Zablokowane. - mruknął cicho Bruce. Widać tam było światła jakichś samochodów i sylwetki. Nie ruszały się jakby tworzyli jakąś zaporę. Nie bardzo widać było kto to przez te załzawione oczy, noc i mgłę. A było ryzyko, że jak podejdą bliżej to i tamci mogliby ich dostrzec.

- A tamtędy powinniśmy pryskać? - zapytał Ricardo gdy puścił żurawia za róg i teraz oparł się plecami obok Bruce’a. Ten pokiwał głową twierdząco wycierając spuchnięte oczy by choć na chwilę dać im ulgę.

- Cholera musimy zwiać zanim walka się skończy. Te powietrze nas wykończy, jest gorzej niż w dzień. - Will dorzucił swoje. No tak, miał rację. Teraz przebywanie na zewnątrz przypominało bieganie w chmurze gazu łzawiącego. Może trochę rozrzedzonego ale jasne było, że bez ochrony zbyt długiej aktywności nie będą przejawiać i to powietrze ich otumani a w końcu powali. A jak będą zwlekać zbyt długo to ktokolwiek się tam strzelał po sąsiedzku to w końcu skończy. I nie było wiadomo co by z nimi zrobił jakby ich tu zastał.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline