Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2020, 14:35   #121
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kilka minut wcześniej w rezydencji.
- Mamy potencjalnych agresorów - oznajmił jeden z ATeków.
Dowódca drużyny SWAT skinął głową ruszył za podwładnym. Weszli do przesłanej gruzem sali.
- Solidne opancerzenie, wojskowe - powiedział dowódca. - Agresorzy przeżyli zawał…
Podwładny chwilę patrzył po czym odbezpieczył broń. Pozostałych dwóch ATeków poszło w jego ślady.
- Tak jest. Stawiali opór.
Cztery krótkie serie rozniosły się po rezydencji.
- Co się tu kurwa dzieje? - warknęła Ortega podchodząc do dowodzącego akcją. - Kto mi się wpierdala w kompetencje?
Osobnik odwrócił się i uśmiechnął.
- Witam szefowo. Jestem Douglas McBrite pani zastępca. Była pani nieosiągalna telefonicznie, więc przejąłem dowodzenie.
- Kto?
- Ortega wyjęła komórkę i popatrzyła, brak nieodebranych połączeń - Nikt do mnie nie dzwonił.
McBrite wzruszył ramionami z rozbrajającym uśmiechem.
- Widać w kadrach dali mi zły numer, a może źle zapisałem… Proszę się nie martwić, wszystko ogarnięte. Agresorzy unieszkodliwienia.
- Czyli kto?
- Ortega nie wyglądała na ucieszoną.
- W sumie to nie wiemy, rany były zbyt rozległe by dokonać identyfikacji na miejscu. Koroner zabrał ciała agresorów, resztę na razie segregują.
- Z czego do nich strzelali…
- Standardowe wyposażenie, Ortega
- odezwał się podchodzący dowódca drużyny SWAT. - Ci twoi bohaterowie są przereklamowani. Mieli wojskowy sprzęt, ale to druga liga…
- Czyli rozwaliłeś zwykłych zbirów Kovach?
- Słonko, zajęliśmy się sprawą bez twojej pomocy, jesteś zbędna.
- Kovach uśmiechał się drwiąco.
Nagle jeden z krawężników podbiegł do stojących.
- Kto tu dowodzi?
- Ja
- powiedzieli jednocześnie Ortega i McBrite.
- Ona - przyznał w końcu McBrite.
- Pani kapitan, furgonetka koronera… patrol znalazł ją, kierowca ze skręconym karkiem. Nie ma ciał. Drzwi wyrwane z zawiasami, tak jakby ktoś wywalił je z kopa.
Ortega uśmiechnęła się zimno i popatrzyła na McBrita i Kovacha.
- Dziękuję posterunkowy - ten kiwnął głową i odszedł - A wy cwaniaczki, jak się czujecie z jajami w imadle? Nieudolność i pomoc w ucieczce terrorystom… Nie wygląda to za dobrze…
- Nie zrobisz tego Ortega - powiedział Kovach, ale chyba nie miał pewności…
Prasa, telewizja i internet pełne były informacji o bohaterach. Informacji malowniczych, ale całkiem zbędnych. Nigdzie nie było żadnych konkretów, no może poza jednym Wujaszek i Avalanche Kid najczęściej byli widziani we włoskiej dzielnicy. Duch, w Dead End, Pantera i Boogeyman, włóczyli się po całym mieście. Po zdjęciach poznała, że ten uciekinier to Boogeyman, ale goniącego go kolesia nie znalazła w necie.

Z agentem od ubezpieczeń mogła pogadać dopiero jutro, bo niepostrzeżenie zapał wieczór. Bez problemu zdobyła namiary na kilku z nich.
Tommiemu grzebanie w necie poszło gorzej. Nie znalazł nic o nowym inwestorze w remontowanym klubie. Tylko parę niejasnych wzmianek, o rychłym otwarciu. Widział co było w środku, więc jak mieli szybko otworzyć, to musieli by remontować całą dobę. Sporo kasy… plus azjaci… Z yakuzą się ścieli, więc kto został? Triada?
Strzał z obu luf był ogłuszający w tak małej przestrzeni. Nie było jak uciec przed chmurą śrutu. I Boggeyman nie uciekł. Śruciny poszarpały mu pierś i biodra… ale nie zatrzymały, jedynym efektem była utrata pistoletu, który wypadł z poszarpanej kabury. Uderzył z kopa, z rozbiegu, rzucając Sierżanta na ścianę kanału. Kolejnego ciosu Sierżant uniknął, pięść wbiła się w ścianę zasypując go gruzem. Wykorzystał okazję by go złapać.
Czuł, że sam trzyma resztą sił, a przeciwnik jeszcze się nie rozkręcił...

Sierżant dostaje ranę.
Chwyt i trzymanie wyszło Ci na maxa, a przeciwnikowi słabo poszło. Różnica sił jest duża, na korzyść wroga.
Dobrze czytam, że trafienie z tajemnej broni ma obszarowy efekt?
A no i będąc w chwycie masz -4 do akcji, chyba, że go puścisz…
Ale wciąż będziesz w walce wręcz, więc stopień trudności to obrona przeciwnika.


Franko popatrzył na kościół. Był tu niedawno. Był przy furcie, kiedy zobaczył, że z plebanii ktoś wychodzi. Szczupły i wysoki osobnik. W okrągłych okularach. Nie zapięty płaszcz rozwiany wiatrem odsłonił koloratkę na szyi. Pierwszy raz widział tego księdza. Ten jeszcze go nie widział, ale była to kwestia kilku jego kroków. A wtopienie się w tłum przy posturze Franko nie było proste. Nawet jeśli przy tej pogodzie i porze znalazłoby się tu kilka osób. Zresztą, ktokolwiek by go zobaczył z daleka, przeszedłby czym prędzej na druga stronę, albo i skręcił w najbliższą ulicę.
 
Mike jest offline