Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2020, 19:31   #110
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Idąca pod rękę z Vilemem Carys przyglądała się, ale niezbyt nachalnie, temu co oferował targ. Nietypowa przekąska jakoś nie zainteresowała czarodziejki, delikatnie wskazała jednak na inny straga, ten z owocami, coś drobnego mogliby zjeść .
- Weźmy kilka owoców - zaproponowała ignorując kobietę, która usiłowała jej wcisnąć suknię
Mikstury lecznicze rzeczywiście sprawiały wrażenie tanich. Być może warto było zakupić kilka. Villem pamiętał jednak, że jakiś czas temu Carys sama planowała sporządzić kilka eliksirów. A pieniądze mogą być im bardziej potrzebne na wierzchowce. Do serca wziął więc sobie radę dwórki.
Również nie skorzystał z oferty obnośnego sprzedawcy osobliwych przekąsek i ruszył za czarodziejką. Nie omieszkał jednak spytać o to zjawisko Roni.
- Czy szczury są zwyczajowo jedzone w Heliogabalus?
W międzyczasie wybrał ze straganu kilka owoców i uiścił zapłatę.
- To raczej nietypowa przekąska - Roni skrzywiła się na moment - Nie ma zbyt wiele popularności, ale ktoś to w końcu zjada. Ponoć nie smakuje źle, choć sama nie próbowałam, i raczej nie spróbuję - Dziewczyna wzdrygnęła się, po czym uśmiechnęła.
Villem skinął głową w podziękowaniu za wyjaśnienie i wgryzł się z satysfakcjonującym chrupnięciem w zieloną gruszkę.
- W górach na zachodzie Chessenty mieszkają elfy. Nasz kucharz właśnie od nich się wywodzi i wiele razy wspominał, że przysmakiem w jego stronach jest smażona w tempurze świnka morska. Wygląda więc na to, że takie dania zdarzają się wszędzie.

Młody panicz Adlerberg przez chwilę rozglądał się po targu i jego okolicach baczenie mając na mijających jego i czarodziejkę przechodniów. Podawszy później prawe ramię czarodziejcę, a lewe zaproponowaszy Roni zasugerował by przez jakiś czas pospacerowali po targu bez większego celu dla zwykłej przyjemności oglądania wszelakich dóbr jakimi żyło to miejsce.
Ich młoda przewodniczka ochoczo skorzystała z silnego, męskiego ramienia jako podpory, uśmiechając się wyjątkowo uroczo do Villema, jak i do Carys. Spacerowali więc przez kilka dobrych minut we trójkę, często przyciągając spojrzenia napotkanych osób. Ciekawe o czym sobie myśleli miejscowi, tak na nich spoglądając… chyba to jednak nie były złe myśli, wiele osób bowiem również się uśmiechało, choćby tylko przelotnie.

Wkrótce do nosów trio dotarł zapach pieczonego kurczaka, a Villema aż skręciło wewnątrz ciała z głodu. Czym tam była zwykła gruszka, w porównaniu do pysznego mięsiwa…
- Może pieczony kurak? - Spytała Roni - Tylko trzeba jeść palcami - Dodała z uśmiechem.
- Jesteś głodny?- Zapytała Carys spoglądać w kierunku, z którego dochodził zapach.
- Jak wilk - zaśmiał się Villem wdychając zniewalający dla rosnącego apetytu zapach pieczonej kury z wyraźnie wyczuwalną nutą tymianku i słodkiej marynaty - Ale za trzy godziny jesteśmy proszeni na wieczerzę u królowej i niezręcznie byłoby mi przyjść na taką uroczystość sytym - westchnął po czym zmitygował się energicznie - Co mi przypomina, że czas płynie, a mielibyśmy bodaj najistotniejszą sprawę do załatwienia w świątyni Ilmatera.
- Weźmy zatem kilka owoców, żebyśmy jak te wilki na wieczerzy nie rzucili się na jadło i jedziemy do świątyni .- Uwaga jej przyjaciela wywołała uśmiech na jej twarzy.
- Do powozu więc, a następnie do świątyni! - Roni wskazała palcem na przybytek górujący ponad miastem, na równi z królewskim zamkiem. A przyjęła przy tym pozę, niczym jakiś posąg, z ową wyciągniętą ręką w odpowiednim kierunku, po czym zachichotała…

***

Przechodząc przez świątynne bramy chessentiscy arystokraci złożyli odpowiedni datek. Od razu też zaczęli rozglądać się za jakimś kapłanem. Wszak cel ich wizyty w tym przybytku bal jasny dla obojga

Oprócz sporych tłumków zwykłego ludu, masy strażników oraz Paladynów(?), po terenie przybytku kręciły się i osoby w kapłańskich szatach… i akurat jeden z takich jegomość przechodził całkiem blisko trio "wycieczkowiczów".
- Przepraszam, ma pan chwilkę? - Spytała Roni.

Kapłan zatrzymał się, zlustrował dziewczynę, towarzyszące jej osoby, po czym rozłożył jakby w geście bezradności ręce.



- Ale ja ślubów nie udzielam, i to jeszcze takich dla trójki? - Powiedział z dziwaczną miną. A Roni zamrugała oczkami, spojrzała na Carys i Villema, po czym oblała się wielkim rumieńcem.
- I dobrze, bo my w innej sprawie - powiedziała Carys uprzejmie zupełnie nie zrażona słowami kapłana, które za zart wzięła. - Chodzi o przedmiot, który jakąś klątwą obłożony jest.
- A cóż to za przedmiot, i jaka klątwa? - Zaciekawił się miejscowy.
- To pas - odparł Villem ciekawym wzrokiem przyglądając się licznym zbrojnym. Świątynia w istocie dysponowała wielką siłą, którą mogła szybko wystawić przeciw dowolnemu wrogowi. Damarczycy musieli znać się na wojowaniu. - Klątwa, którą jest obłożony… - zastanowił się przyklękając na kolano i ponownie podejmując trud wyciągnięcia czegoś z sakwy przechowywania. Właściwie to dokładna natura pasa nie była do końca poznana - pozbawia noszącego przymiotów mężczyzny. Czy da się ten przedmiot oczyścić ze złej magii?
Co rzekłszy wyciągnął pas w kierunku kapłana, ten jednak szybko cofnął się o dwa kroki, najwyraźniej nie mając zamiaru brać przedmiotu nawet w dłoń.
- Czy to znaczy, że te dwie niewiasty, to tak naprawdę mężczyźni?? - Zdziwił się miejscowy, a na jego słowa i cała trójka również została zaskoczona.
Carys lekko drgnela powieka gdy zastanawiała sie czy to aby prawdziwy kapłan. Ewewntualnie czy standardy przyczynia do to tego fachu było tak niskie w mieście rządzonym przez wydawałoby się światłach władców? Nie wyraziła jednak tych wątpliwości na głos. Zamiast tego powiedziała jakby człowiek w kapłańskich szatach żadnego nietaktu nie popełnił.
- Wtedy szukalibyśmy kogoś kto zdejmie klątwę z nas, a nie z pasa.
- Usunięcie spaczonej magii z przedmiotu to zadanie raczej dla Maga, nie Kapłana - Wyjaśnił rozmówca, zakładając rękę na rękę - Potrzebne zaś do tego największe moce, jakie są tylko dostępne śmiertelnikom… bez względu na to, kto się tego podejmie, to będzie jednak baaaaardzo dużo kosztowało za taką usługę.
- To jest dla nas jasne, że trzeba za to zapłacić- Carys dyskretnie rzuciła okiem na to jak ubrani są inni odwiedzający świątynię. Być może tutaj należało wstroic się idąc do takiego przybytku a oni naiwnie założyli, że tak jak w ich rodzinnych stronach liczy się skromność. Wszak już raz błędnie ocenili kapłana.

Większość tłumnie przybywających do świątyni, sądząc właśnie po ubiorach, należała do szeroko pojętej grupy zwanej po prostu mieszczanami...choć i było sporo osób, które nawet zaliczały się chyba i do kategorii niżej, będącej "pospólstwem". Jakoś wielce wystrojonych było tu naprawdę mało, a właściwie to nawet wcale…
-|Jeśli ten pas nie jest wielce potężnym przedmiotem magicznym, to raczej nie opłaca się niwelowanie jego spaczonych mocy - Dopowiedział z kolei kapłan.
Panicz Adlerberg przyznać musiał, że kapłaństwo na owym człeku piętna chyba nie odbiło. Wywodził się z gminu najwyraźniej i nawet Ilmater tego w swej boskości zmieniać nie uważał.
- Nie przyszliśmy ani prosić o ślub bez zapowiedzi i datku, ani o poradę finansową, ani do czarodzieja czcigodny kapłanie. Wszak nie po to się do świątyni przychodzi. Szukamy możliwości zdjęcia z tego przedmiotu klątwy, lub przynajmniej uchronienia noszącego pas, przed jej mocą. Czy umiesz udzielić odpowiedzi, czy kapłani Ilmatera mogliby w tej kwestii pomóc? A jeśli nie umiesz, to czy mógłbyś wskazać nam kapłana, który byłby w stanie jej udzielić?

Miejscowy rozmówca, po wysłuchaniu słów Villema, uśmiechnął się… świńsko. Nadal z rękami założonymi na siebie, pokiwał na chwilę głową, tak jakby potakująco.
- Jak już wspomniałem, usunięcie klątwy z samego przedmiotu, wymaga użycia wielkich mocy, bez względu, czy czyni to Mag, czy Kapłan… u Maga to jednak prostszy obrządek. Niezależnie jednak, od tego, kto tego dokona, taka usługa kosztowałaby naprawdę sporo. Naprawdę. Sporo. Jeśli zaś, owy pas, nie obdarza noszącego wspaniałymi, potężnymi, niesamowitymi mocami, to taka eskapada z owym pasem się absolutnie nie opłaca. Lepiej więc go po prostu sprzedać, OCZYWIŚCIE informując kupującego o owej klątwie, inaczej będzie to oszustwo handlowe, co jest przestępstwem… a w sumie ludzie i nie-ludzie kupują naprawdę wiele dziwacznych przedmiotów, więc nie powinno być większych problemów ze sprzedażą. Czy taka odpowiedź panicza zadowala, czy mam może zawołać samego Czcigodnego Ojca Zakonu Złotego Pucharu? Jest on najpotężniejszym Kapłanem w stolicy, i to żaden problem, by i on udzielił rady…

Villem i Carys zauważyli kątem oka, iż wokół nich, w odległości tak od dziesięciu do dwudziestu kroków, zebrało się kilku strażników i Paladynów, obserwując przebieg tej rozmowy.

Villem patrzył kilka chwil wyczekująco na kapłana nie zwracając uwagi na coś co chyba było jakimś grubiańskim czynieniem mu awansów. Zawsze jednak winnym mógł być język którym się posługiwali i interpretacja. Widząc jednak iż kapłan najwyraźniej skończył, zachęcił go do dalszych wyjaśnień.
- A w tej drugiej sprawie, czcigodny kapłanie…?
- Przypomnij mi łaskawie co było tą drugą sprawą?
- Powiedział spokojnym tonem miejscowy.
- Czy są czary mogące chronić noszącego pas przed mocą zaklętej w nim klątwy? - Odpowiedział Villem równie spokojnie.
- Hmmm… nie, nie ma. Są czary chroniące przed złymi istotami, przed nieumarłymi, i tak dalej, przed "złymi" przedmiotami jednak nie ma, z tego co mi wiadomo - Odpowiedział kapłan.
- Dziękujemy za odwiedziny i odpowiedzi, których nam udzieliłeś - powiedziała Carys tytułem zakończenia rozmowy i pożegnania się.
A gdy cała trójka opuściła już bramy świątyni czarodziejka zwróciłam się do przewodniczka.
- Czy to tu ogólnie przyjęta reguła, że kapłan obraża szukających u niego pomocy?
Roni uśmiechnęła się tak jakoś… krzywo.
- Cóż mam Carys powiedzieć na taką sytuację, lepiej więc przemilczę - Wzruszyła dziewczyna ramionkami - To wracamy do zamku?
Czarodziejki obrzuciła dziewczynę badawczym spojrzeniem ale nic więcej na ten temat nie powiedziała.
- Tak, wracamy do zamku - przytaknęła krótko.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline