- Nic nie wiem o przesyłce z Parravon ani o tym Gugelminie – odparł przeor wpatrując się w skrzynię. – To Arca Chaotis… - mruknął w końcu. – Chyba Muscadet wspominał o niej… To ponoć zakazana moc przeklętych szczuroludzi, ale była mu niezbędna. Nie zdołał jej użyć. Czyli też nie wiecie jak ją otworzyć? – wzniósł oczy ku niebu i złożył ręce do modlitwy. – W takim razie jedyna nadzieja w stawiennictwie Panienki…
- Otaczają klasztor – odparł Jean-Louise Dietmarowi. – Co jakiś czas mała grupka uderza z przypadkowego kierunku. Chcą nas osłabić. Kto mógł poszedł na mury. Jak na razie dajemy radę, ale jak przyjdzie do szturmu, to obawiam się… Nie będziemy mieli szans… A jeśli Kemmler użyje swojej plugawej magii aby osłabić nasze serca, to koniec nadejdzie szybciej niż się spodziewamy…
W tym czasie Caspar usiadł w kącie nad zabranymi z krypty magicznymi przedmiotami i korzystając ze swojej, jak na razie skromnej i ograniczonej magicznej wiedzy usiłował dociec, do czego służą przedmioty zgromadzone przez martwego przełożonego Maisontaal. Poszło mu całkiem nieźle. W materiał płaszcza wplecione były pasma Eteru, ułożone tak, że zapewniały noszącemu szatę osłonę równą co najmniej dobrej skórzni, a przy tym nie krępujące ruchów i nie ograniczające swobody. W pierścieniu natomiast umieszczone zostały dwa czary, zupełnie nie związane z kolorem osadzonego w obrączce kamienia. Pierwszy z nich, uruchamiany frazą-wytrychem „quallis vermis nona apsum” znany był młodemu adeptowi pod nazwą Eteryczna Zbroja, natomiast drugi umożliwiał wzniesienie się w powietrze po potarciu oczka i wypowiedzeniu zaklęcia „somba umba trocca gal!”. Oba czary były powtarzalne i odnawialne, ale bez dokładnych i dłuższych badań Caspar nie był w stanie określić ani interwału ani fazy, jak również warunków ładowania.
Grimm i Sophie zamiast wdawać się w rozmowę z przeorem popędzili wspomóc obrońców. Mgła w znaczący sposób ograniczała widoczność i powodowała iluzje dźwiękowe, ale udało się im trafić w miejsce, gdzie dwóch młodych mnichów, krasnoludzki górnik i Antoine Lapin tłukli wdzierające się na mur szkielety. Z dołu, z oparu skrywającego podnóże muru i całą okolicę słychać było przerażające, mrożące krew w żyłach jęki.