Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2020, 14:13   #222
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Na znak dany przez Emi, ruszyli. Laura i Rufus niosący na grzbiecie Cirieo przelecieli nad murami, a moment później przez rozwieszoną nad przepaścią linę łączącą las z murem zjechał Jace. Tyrolka nadała się do tego doskonale i chłopak cieszył się, że nie musiał skorzystać z magii, nawet jeśli ostatnio kontrola nad nią była nieporównywalna do tej sprzed kilku miesięcy.

Wylądowawszy na blankach Jace zsunął się po skrzynkach na dół obserwując uważnie jak ze studni wychodzą Mikel i Hannskjald. Ześlizgnął się w dół na skrzynie i wyciągając różdżkę skupił się na przywołaniu magicznej bariery.
- Jace, idź rzucić ten czar o którym gadaliśmy - szepnęła zniecierpliwiona Emi czekając na dogodny moment by wycofać się do wieży.

Wszyscy zajmowali swoje pozycje, Cirieo na dachu baraków z bronią gotową do strzału, Rufus z Mikelem przy wieży, Hannskjald na środku wyciągał i rozstawiał niczym na planszy szachów potężnych sprzymierzeńców zamienionych chwilowo w figurki. Jedynie Laura stała jak kołek czekając na to co się zaraz wydarzy.
Przywrócona do życia pantera, na co dzień czarna, tym razem objęta ledwie widoczną aureolą również wskoczyła na dach pozostawiając za sobą delikatną poświatę. Przyczajona czekała. Jace zajrzał przez okno do wnętrza sali przyglądając się krótko jedzącym kolację przeciwnikom. Nieświadomym tego, co zaraz miało się wydarzyć. W tym czasie Hanns przywołał olbrzymiego niedźwiedzia, samemu zamieniając się w podobną Lawinie pumę. Psionik wyciągnął magiczne berło i przywołując jego moc wyciągnął rękę w kierunku baraków. Nagle, spod stołów zaczął wydobywać się siwy dym. Momentalnie przykrył połowę pomieszczenia. Zaskoczeni wojownicy zerwali się z miejsc kaszląc i krztusząc się. Jace nie wiedział czy zaklęcie zadziałało, ale ponowił je by gęsty dym wypełnił całe pomieszczenie. Ześlizgnął się na dół unikając strzały, która odbiła się od magicznej osłony.

Zakotłowało się w barakach, słychać było przekleństwa, krzyk ptaków i siłowanie się z zamkiem. W tym czasie druid-puma doskoczył do hobosów-strażników mostu, którzy odrzuciwszy łuki sięgnęli po gizmary.

Rufus tymczasem wpadł do wieży, gotów ciąć toporem najbliższego hobgblina, jednak żadnego nie zauważył. Był w czymś w rodzaju przedsionka, oddzielonego drewnianą ścianą od reszty budynku, z prowadzącym w lewo korytarzykiem otwierającym się na pozostałą część parteru. Ruszył nim, słysząc zza ścianki głównie kwik świń i jakieś słowa w goblińskim. Wyjrzawszy za róg, dostrzegł czterech hobgoblinów - trzech żołnierzy i jednego odzianego w pełną zbroję płytową i z potężnym korbaczem na ramieniu, który chyba wydawał pozostałym rozkazy. Stali w zabałaganionym pomieszczeniu, z podłogą zasypaną drobnym gruzem i odłamkami drewna. Wąski strumień wody płynął z prowadzących na górę schodów, kończąc się w sporej, brudnej kałuży, koło której leżała sterta różnego rodzaju odpadków. Ryło w niej z zapałem kilkanaście świń, które jeszcze nic sobie nie robiły z tego, co działo się na zewnątrz.
Zaraz za półorkiem ruszył Mikel i Emi z czarnym sztyletem w jednej ręce i różdżce w drugiej. Wystrzelona z niej magiczna strzała rozlała się kwasem na jednym z przeciwników. Ten ciężkozbrojny wyryczał modlitwę podnosząc morale swoich sojuszników i ruszył na Emi.

Tymczasem na dziedzińcu wyskakujących z baraków hobgoblinów przywitał ryk olbrzymiego niedźwiedzia, który ruszył na pierwszego z nich i potężnymi ciosami obalił na ziemię.
Laura podleciała wyżej do "okna" sięgając po żółty koralik, który wybuchł w wieży kulą ognia. Nie dane jej było odpocząć, bowiem momentalnie pojawił się przy niej jeden z tresowanych roków, który skubał wiedźmę może nie dotkliwie ale często. Jace spojrzał w górę i dostrzegł, że Laura trzymała się, ale nie wyglądała dobrze. Musiała sobie póki co poradzić sama, bowiem psionik sięgnął mocą wyobrażając sobie olbrzymi piekielny łańcuch trzymany przez płonącego truposza. Ów łańcuch wił się niczym wąż, by wystrzelić w kierunku nóg przeciwnika wywracając go. W rzeczywistości, na dziedzińcu pojawił się utkany z mocy łańcuch, który zaatakował i bez problemu powalił hobgoblina, który dotkliwie zranił niedźwiedzia.

Walka trwała nadal.

 
psionik jest offline