Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2020, 15:30   #52
Graygoo
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

Burmistrz
Ratusz, w którym zamieszkiwał burmistrz miał mocne, kamienne mury i spadzisty drewniany dach. Ratusz był podpiwniczony. W podziemiach znajdowało się więzienie, na które składały się dwie cele. Na jego tyłach znajdowała się dzwonnica, zaś na frontowej elewacji wisiała tablica ogłoszeń. Miasteczko Phandalin nie posiadało struktur władz, jednak mieszkańcy co roku wybierają swojego burmistrza, który rozstrzyga pomniejsze spory oraz prowadzi rejestry w sprawach wymagających sporządzenia dokumentów. Aktualnie stanowisko to piastował Harbin Wester. Otyły bankier, który cieszył się coraz mniejszym poparciem wśród mieszkańców Phandalin z uwagi na swoją tchórzliwość i brak jakiejkolwiek inicjatywy w sprawie smoka. Drzwi były zamknięte. Teraz, a także przez większość doby. Burmistrz rzadko wychodził ze swojej bezpiecznej posesji.
Stuk, stuk. Krasnolud zapukał kilka razy i czekał grzecznie rozglądając się wokoło.

- Khto tam? Ekhm! - z początku zachrypiały głos odezwał się zza wejścia. Dało się słyszeć ciężkie kroki kiedy burmistrz zbliżał się do drzwi.
- Czego chce? Smoka się nie boi?!
-Guglielmo Silverfist, do usług waszmości! Kłaniam się!
- krasnolud lekko pochylił głowę.
- Wraz z kompanami. Smoka się nie boimy, wręcz przeciwnie. Pomóc w jego przepędzeniu bylibyśmy radzi. - uśmiechnął się prezentując wszystkie zęby.
- Jednakowoż, małą wiedzę o smoku mamy. Za to słyszeliśmy, że czarodziejka smoka poszukuje. Bylibyśmy radzi z nią połączyć siły nasze. - rzekł jednym tchem.
-Wiesz z kim i gdzie wyruszyła?
- Noo… ee…
- zakłopotane dźwięki dochodziły zza wciąż zamkniętych drzwi.
- Rozmawiałżem, a i owszem. Drogą na północ, odnogą do Szlaku Triboar wdziałżem, że ruszyła. Nie mówiła mi dokąd idzie. Co to to nie! A smoka ubić droga wolna, dobrzy z was ludzie. Ekhm. Co do smoka, to ludzie gadają, że biały to to eee... smok. Pewno jakimś mroźnym oddechem, jakbyś miętę popił zimną wodą, co nie? No… duży jest i lata. W górach gdzieś siedliszcze pewno ma. Bardzo urokliwa okolica o tej porze roku, miło będzie wam się e… podróżować?
- I ona tam sama poszła czy z towarzyszami jakimi? Czym więcej nas na smoka ruszy tym raźniej będzie. Może macie tu jakiego przewodnika co by nas mógł na ten szlak zaprowadzić i pomóc ją odszukać?
- Sama… ale raczej nie na smoka poszła, bo to nie ten kierunek. Tak przynajmniej mnie się zdaje. Emm… przewodnicy? To główny szlak...
- głos burmistrza przybrał nieco innej barwy. Po krótkim zastanowieniu, brzmiał jakby ucieszył się z czegoś.
- Daran Edermath był niegdyś awanturnikiem, co dużo podróżował. Dawno z tym skończył, ale może uda się go namówić, by ruszył na smoka. Jest jeszcze Sokół z Kniei Neverwinter. Myślę, że zjawi się W Phandalin na Obfite Plony.
- Nie otworzy nam pan drzwi? Czy to naprawdę konieczne, żebyśmy stali tutaj, na ganku?
- Czarownik nie krył zniesmaczenia zachowaniem burmistrza. Westchnął ciężko, a potem przemówił znowu.
- Jestem Ashetar Cain, i wraz z panem Gurgliermo i panem Tomenem wróciliśmy właśnie z podróży na południe. Po drodze spotkaliśmy i ostrzegliśmy kapłankę Adabrę i dwójkę krasnoludzkich archeologów o zagrożeniu ze strony smoka. Jeśli dobrze zrozumiałem, za wykonanie… - Zmęczony i chory czarownik przerwał na chwile, by wziąć głęboki oddech i oprzeć się łokciem o framugę drzwi ratusza. Był zły, że musiał niemal krzyczeć do desek. Wyobrażał sobie, jak machnięciem ręki miażdży drzwi w tajfunie magicznej energii albo spopiela je w stertę dymiących zgliszczy…
- … za wykonanie tych zadań oferowana była nagroda pieniężna.
Mimo kąśliwej uwagi, drzwi pozostały zamknięte.
- Wybaczą Waszmościowie, alem eee… To dla bezpieczeństwa, a zapłata rzecz jasna się należy, ale nie myślą Waszmościowie, że odliczę ją tak bez potwierdzenia. Miałem już kilku takich co mówili to samo, co i Waszmościowie… rozumiecie…
Ront Werys: przekonywanie - zdany!

Towarzyszący im pół-ork bard gestem poprosił, by dali mu szansę.
- Szanowny Panie burmistrzu. Pozwoli Pan że i ja się przedstawię. Jestem Ront Werys… że tak nieskromnie zauważę jestem słynnym śpiewakiem znad Księżycowego Morza, którego imię zawędrowało także do tych krain i pewien jestem, że imię to dotarło także do znamienitego burmistrza Phandalin, dla którego kultura i sztuka z cała pewnością nie jest obca - Ront wypowiadając słowo “kultura” spojrzał dwuznacznie na pół-elfa i dał chwilę burmistrzowi na przetrawienie tych słów
- Zapewnia szacownego burmistrza, że dwójka Krasnoludów Norbus oraz Dazlyn, rzeczywiście zostali ostrzeżeni, a nieszczęśliwym wypadkiem jeden z nich zmarł przy ataku orków. Drugi jednak zawędrował do Phandalin żyw, tylko i wyłącznie dzięki tym dzielnym bohaterom. Tego jestem pewien, a i burmistrz szybko się przekona. Co do kapłanki, pomóc nie mogę, ale w tej kwestii ma szacowny burmistrz słowo Ronta Werysa.

Przez jakiś czas za drzwiami słychać było tylko miarowy, ciężki oddech burmistrza, po chwili jednak spod drzwi zaczęły wysuwać się monety jedna po drugiej, pięćdziesiąt sztuk. Trwało to irytująco długo.
- Przyprowadźcie do mnie kapłankę Adabrę, to zapłacę resztę.
"Co za tupet!", Zdawało się krzyczeć wymowne spojrzenie czarownika. Mieli zbierać monety z ziemi, jak jacyś żebracy? Ash nie zamierzał się wdawać w lokalne gierki polityczne, ale widząc reakcję burmistrza na obecny kryzys, trudno mu było sobie wyobrazić gorszego lidera dla lokalnej społeczności. Z pewnością mieszczanie podzielają jego uczucia.
 
Graygoo jest offline