Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2020, 21:03   #4
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kiedy jesteś kierowcą… masz przejebane. Boguchwał wiedział to, aż nadto dobrze. Miało to plusy? Miało i to nawet niezłe jak było się naprawdę niezłym. Misja dla Alternatywy była powołaniem, nie zarobkiem. Miał wiele do zrobienia. Tak, był człowiekiem, maruderem, drabem z jasnym celem. Celem, którego nikt przy zdrowych zmysłach by się nie podjął. Dzieło odbudowy zniszczonej, poranionej czasem Ameryki, niegdyś potężnego supermocarstwa całego znanego świata nie należało do prostych!

Długa rozłąka z rodziną. Ich spotkania i rozejścia. Teraz znowu razem. Ile to czasu minęło? Technik czasami gubił rachubę. Czas nie miał znaczenia, choć zawsze musiał działać pod jego presją. Takie życie. Wszystko zawsze rozbijało się o czas, a teraz mieli go niewiele. Nigdy nie mieli dużo. Nigdy. Wojna trwała i tylko poprzez zrozumienie i pojednanie wszystkich form ludzi można było odbudować ten świat. Można było na nowo nadać kształty i kolory. Tchnąć życie. Tylko czasu jak zwykle było mało. Czasami nawet środków, ale środki można było pozyskać… czas… czas zawsze był najcenniejszą walutą. Walutą, którą szanował ponad wszystko.

Wtedy się zaczęło i zdecydowali w stylu Alternatywy. Demokratycznie. Wiedział, że coś było nie tak, ale w pełni zdał sobie sprawę z potęgi gówna, które rysowało się przed nimi gdy patrzył w dół wzgórza. Skrzywił się z niesmakiem. Nie było czasu. W każdej chwili te ścierwa mogły odjechać pozostawiając tylko pożogę i puste domy. Zmarszczył brwi. Leżąc na ziemi oceniając sytuację. Na szybko, na chłodno. Byli w dupie, ale nie w takiej z której nie dałoby się wyjść.. ostrzem na zewnątrz! Jego głos był cichy, niczym powiew wiatru, skupiony.
- Nareszcie mamy tego skurwiela…

Poczuł klepnięcie w ramię. Spojrzał na siostrę. Krótkie znaki na migi, parę gestów. Język który tak niewielu rozumiało. W sumie, można było powiedzieć, że był to ich język. Język Coltów.

Cień złowieszczego śmiechu zawitał na twarzy Boguchwała i powiedział cichuteńko. Jego twarz była skupiona i nadzwyczaj spokojna. Tylko ten nikły cień uśmiechu który w tym wydaniu niemal nigdy się u niego nie objawiał.
- Dokładnie siostrzyczko. “Napierdalać, nie ginąć”, ale potrzebuje wiedzieć więcej. Mamy doskonałą szansę i szkoda jej zmarnować. Ryzykowna, ale.
 
Dhratlach jest offline