Franko ruszył w kierunku kościoła. Przeniósł wzrok na swoje buty i nieco zgarbił się. Miał nadzieję, że wygląda na nieco mniejszego. Ruszył w kierunku wejścia do kościoła.
Miał zamiar się nie odzywać i minąć księdza bez słowa. Ale się nie udało. Gdy się z nim mijał. Wyszeptał.
- Niech będzie pochwalony.... - Nauki wpojone za młodości przez matkę działały odruchowo... |