| Plan został ustalony, więc pozostało wprowadzić go w życie. Prowadzeni przez Akiala i Mihaela zakradliście się pod okno jednej z sypialni znajdujących się na północnej ścianie Strażnicy. Mieliście to szczęście, że okna w budynku zdecydowanie nie należały do nowych, ruszały się w drewnianej framudze i przy odrobinie wysiłku udało się podnieść Draugdinowi dolne skrzydło, przesuwając znajdujący się w środku mechanizm ciężarków. Gdy wejście stanęło otworem, wgramoliliście się przez kwadratową dziurę wprost do sypialni, starając się przy tym nie narobić hałasu. Najpierw Akial i Mihael, którzy pomogli potem Astrid, za nią Traivyr i na końcu pobrzękujący nieco pancerzem Draugdin.
Znaleźliście się w prostokątnej sypialni, z której wychodziły trzy pary drzwi - dwie na ścianach po przeciwnych stronach (prawdopodobnie prowadzące do sypialni obok) i jedne na wprost okna, wiodące do wyjścia na jadalnię. Pokój był skromny, zawierał tylko jedno pojedyncze łóżko i biurko, a pod ścianą obok niego stała spora, ciężkawa skrzynia zamknięta na kłódkę. Teraz nie było czasu się nią zajmować; przeszliście pod drzwi i Traivyr nacisnął na klamkę, otwierając je do środka najciszej, jak potrafił. Wychynęliście zza nich, rozglądając się po pachnącym drewnem i jakąś ostrą potrawką holu oraz jadalni, która oświetlona była mocną łuną paleniska. Przy stole siedziało czterech bandytów, którzy niczego nie podejrzewając, rozmawiali o czymś między sobą.
Zaklinacz postanowił wykorzystać tę nadarzającą się możliwość i wypowiedział zaklęcie. Z jego dłoni wystrzeliła feeria barw, która pomknęła w stronę stolika zajmowanego przez nieznajomych. Przez moment wydawali się zaskoczeni przenikającymi się kolorami, jednak już po chwili padli nieprzytomni na blat stolika. Poczekaliście moment, upewniając się, że wszędzie jest cicho i ruszyliście, by rozprawić się ze śpiącymi zbirami. Akial, Mihael i Draugdin pozbyli się pierwszych trzech, gdy ninja i tiefling przypomnieli sobie, że w jadalni widzieli na zwiadzie jeszcze jednego śpiącego bandytę, który teraz gdzieś zniknął. Pozbyliście się ostatniego nieprzytomnego szybkim cięciem po szyi i mieliście rozejrzeć się po strażnicy, gdy nagle, jakby nigdy nic, zza kominka wyszła półorcza kobieta, trzymając w dłoniach tackę, na której stała miska z parującą potrawą a obok niej leżało kilka kromek chleba.
Przeskoczyła po waszych twarzach zaskoczonym wzrokiem i zerknęła na martwych bandytów przy stole. Była całkiem ładna, jak na standardy swojej rasy, z kosmykami włosów zaplecionymi w wąskie warkocze, które opadały na jej okrągłą twarz. - Eeee… nie wiem, co tu się dzieje, ale chciałam tylko powiedzieć, że ledwo co znam Rokhara i jego ludzi i nie solidaryzuję się z jego występkami ani tym bardziej nie zamierzam przez nie ginąć. Jeśli macie jakieś porachunki z Rokharem, wiedzcie, że ja nic do was nie mam, więc jeśli pozwolicie, wrócę do swojej sypialni, zjem kolację, a z rana się stąd wyniosę - powiedziała szybko we wspólnym, przełykając nerwowo ślinę. Zawiesiła dłużej wzrok na Draugdinie, jakby to on miał być tym, który się za nią wstawi, w końcu też był półorkiem.
Intuicja podpowiadała wam, że kobieta jest szczera w swoich słowach, wciąż jednak pozostawała kwestia chorych zbirów śpiących w sypialni nieopodal, jednego, który gdzieś zniknął i samego przywódcy bandy. |