Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2020, 11:06   #137
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Mervi zagapiła się na Marka... a zaraz jej do głowy wpadła jedna myśl.
- Jesteś uczulony na jemiołę? - zapytała nagle wampira.
Wampir uśmiechnął się uprzejmie, chyba nawet rozbawiło go pytanie wirtualnej.
- Tylko na drewniane kołki - stwierdził z pewną nonszalancją.
- Opasane jemiołą. - pokiwała głową zadowolona z czegoś,po czym zwróciła uwagę na Tremere - Czyli ty i J. to jakby rodzina?
- Długa jest historia sporów między Porządkiem, a Domem Tremere - Jonathan wtrącił dyplomatycznie, porozumiewawczo spoglądając na wampirzę.
- Wasz Mistrz ma rację - Tremere odparła spokojnie prowadząc ich ku wysypisku, i jakby zmieniając temat, zaczęła.
- Sabat miał tutaj bazę - stwierdziła spokojnie - czy raczej miejsce gdzie masowo zmieniali ludzi.
Merv wyraźnie była zawiedziona unikiem.
- Hermetycy... Wszyscy tacy sami. - mruknęła - To, co mówisz jest po prostu obrzydliwe. Tyle potencjału stracone…
- Sabat to barbarzyńcy - Marek podsumował gorzko - normalnie przeistoczonych ludzi zakopują w tymczasowych grobach. Kto po przemianie się wykopie, przy tym szczęście. Tutaj robili to samo, tylko pod stertami odpadków. Co ciekawe, zwolizili tutaj stosunkowo dużo śmiertelnych, ale niewiele nowych wampirów wychodziło. Z tego co widziałem, głównie jacyś pokręceni Nosferatu lub Tizimisce. Makabryczny widok. Potem nastał pożar…
- Wiadomo coś o ogniu - wtrącił Jonathan.
- Mam pewne poszlaki - Marek stwierdził z jakimś żalem ukrytym w głębi duszy - najpewniej Leif spalił to miejsce. Nikt nie widział tego, lecz biorąc pod uwagę plan wydarzeń, taka jest moja hipoteza. I chwała mu za to.
Klaus wyciągnął etergogle i przyglądał się okolicy. Starał się znaleźć miejsce zapłonu rzeczonego ognia i potencjalne źródło.
Merv skrzywiła się na wspomnienie o Leifie.
- Ale już go nie ma. Brawo.
- Okazał się kimś o wiele mniejszym niż uważałem - Marek powiedział z ledwo wyczuwalnym bólem w głosie.
- A teraz nie ma Einherjarl. - westchnęła ciężko.
- Mniej-więcej - Tremere powiedziała nagle - ktoś, kto identyfikuje się z tą tradycją musiał wymalować stygmaty na wysypisku. Zaraz je zobaczycie.
- Stygmaty? - Wtrącił się Jonathan?
- Krąg, runy. Stare pismo, doprawione krwią. Nie w sensie fizycznym. Utrudniało przemiany i transmutacje. Ktoś spłatał Sabatowi figla.
Mervi zamyśliła się słysząc ostatnie słowa Tremere, ale już nic nie powiedziała.
Po krótkiej, pozostałej części spaceru, doszli do spalonego wysypiska. Śmierdziało dalej spalenizną i deszczem. Widać, że koparki wykonały pewną pracę, gdyż przerzucono niektóre sterty odpadów, rzucając metalowy złom na osobne sterty. Mervi nic nie poczuła, za to Jonathan podjechał wózkiem do jednej sterty i natychmiast zaczął z Tremere jedną z tych okultystycznych gadek które nigdy do Mervi nie trafiały.
- Cholerni mistycy i ich bezsensowne gadanie. Z nimi nie można czasem wytrzymać. Też to jest z Terefere, Baldur? - Mervi zwróciła się do Marka.
Klaus zerknął na Mervi.
- Marek. - szepnął jej - Więc… czy cokolwiek przetrwało ogień?
- Szczerze wątpię - Szeryf odparł pewnie.
Klaus dostrzegał eteroglami jasne wstęgi kwintesencji formujące się w symbole po całej powierzchni wysypiska, jakieś stare i mistyczne. To tłumaczyło dlaczego węzeł nie był zbyt łatwo wykrywalny, po prostu prawie cały nadmiar wolnego eteru formowano ponownie do środka.
Marek zwrócił się do Mervi uśmiechnięty.
- Szanuję Klan Tremere, jako sojusznicy wiele wnoszą w naszą społeczność. Ty też jesteś mistyczką, prawda?
Klaus parsknął na pytanie starając się powstrzymać śmiech.
- W innych okolicznościach i od kogo innego uznałabym to za obrazę. - Mervi odparła z pewną dumą - Jestem technomantką, jak i ten obok, tylko on jest szurniętym naukowcem, a ja należę do najbardziej elitarnych magów - moja magia jest nowoczesna, związana z technologią, matematyką, hackowaniem i naszym dzieckiem, którego część znacie jako Internet. - uśmiechnęła się - Ja się nie duszę wśród starych książek czy nie robię mana potów czyszcząc kostur swojego mistrza.
- Rozumiem - Marek powiedział poważnie patrząc na Mervi, potem kiwając głową w kierunku Klausa - jesteście odłamem Unii Europejskiej? Sigrud opowiadał o grupie technomantów zrzeszonych pod jej sztandarem, też jako Unia. Macie jakiś sprzęt? Jest ciemno, mogę pomóc z rozstawieniem.
Mervi spojrzała w stronę Jonathana.
- Ej, J.! Ten Tremer nagadał o Unii Europejskiej swoim!
Jonathan oderwał się od pasjonującej wymiany zdań z wampirzycą, sądząc po ilości łacińskich terminów oraz gestykulacji gdy oboje próbowali wykazać dłońmi jakieś schematy, bardzo pasjonującej. Hermetyk uśmiechnął się kącikiem ust, lecz natychmiast przybrał nieco kwaśną, złowrogą minę.
- Cholera! Dobry jest, szybko odkrył naszą przykrywkę. Możecie mu przekazać wyrazy uszanowania - zwrócił się do wampirzy Tremere - gdybyście chcieli wpłynąć na limity połowów lub luzowanie ilościowe w strefie euro, to tym pierwszym zajmuje się Mervi, a drugim Klaus.
- I mogę też załatwić dotacje na odpowiedniej regulacji Tostery. - uśmiechnęła się.
Klaus wybuchł śmiechem po wypowiedzi o Unii Europejskiej.
- Jonathan jesteś pewny, że Tremere są z wami spowinowaceni? Sądziłby ktoś, że Technokracja byłaby jedną z pierwszych lekcji "magicznych wampirów".
Marek spojrzał na Klausa surowo. Dziwnie groźnie.
- Pożartowaliśmy, ale mamy do wykonania pracę - szeryf powiedział chłodno - nie jest mi do śmiechu gdy co noc moi przyjaciele narażają życie lub umierają.
- J. nam nierozsądnie poprawił humor, ale on tak zawsze. - spojrzała w stronę hermetyka i Tremere - Doszliście już do czegoś czy spieracie się czy lepszy suszony nietoperz, czy zamarynowany nietoperz?
- U nas w klanie nietoperzami jako magicznymi narzędziami posługują się tylko kompletni nowicjusze - Tremere powiedziała dumnie - rozmawiałam z waszym MIstrzem na temat natury tej pieczęci. Nie jestem jeszcze przekonana, lecz wydaje się, iż blokowało to niektóre moce, również te przy narodzeniu. Zniekształcenie… ale to długi temat.
Gdy Tremere powiedziała o nowicjuszach, Mervi rzuciła Jonathanowi rozbawione spojrzenie spod zmrużonych złośliwie oczu.
- Świetnie. Ale co to nam daje?
- Pamiętasz Mervi wampiry które cię napadły - Jonathan nie dał się zbić z tropu - jak wyglądały? Z tego co przekazała mi szanowna Ingrid, jest to skutek dzikiego rozrostu jednej z wampirzych mocy, kojarzonej raczej z klanem Tzimisce. Jest jednak dość popularna w Sabacie… - spojrzał w kierunku wampirzycy aby przejęła wątek.
- Tylko, że normalnie tak nie wygląda, jak mi opowiadał wasz Mistrz - stwierdziła z dziwnym akcentem służbistki - słyszałam o tej chorobie. Tak jakby tutaj zaraz młode wampiry, od urodzenia były chore, a runa miała zmniejszyć plony. Sabotować nie tylko spokrewnienie, ale również rozwój tej powiązanej z Zniekształceniem choroby.
- Wybrali węzeł - Jonathan wtrącił się - gdyż być może potrzebowali go do tego. Wiesz Mervi kiedy jeszcze był potrzebny węzeł. To co robią, to jest jakby mniejsza, bardziej rozproszona forma tego, co planował Einar.
Marek wyglądał na zamyślonego.
- Wampiry u mnie, były... bardzo zniekształcone, w sensie, jakieś ropne garby czy inny syf. Chyba też mentalnie byli zniekształceni. Myślicie, że to miejsce jest legowiskiem Creepa?
- Raczej ON jest chorobą - Jonathan i Tremere powiedzieli niemal chórem. Po chwili zakłopotania wampirzyca uśmiechnęła się na tyle, na ile pozwalała jej formalna postawa. Jonathan zaśmiał się lekko.
- Niemniej zawsze może tu się kimś pałętać... i chcieć naszych wampirzech kolegów zarazić.
- Teren jest zabezpieczony - Marek stwierdził pewnie - od wielu nocy nie było tu Sabatu. Pewnym kosztem odetchnęliśmy ich po spaleniu się wysypiska.
Klaus podniósł gogle i spojrzał na Jonathana.
- Te runy są stare. Na pewno mistyczne. Biorą nadmiar wypływu energii węzła i wysyłają ją z powrotem do środka. Aktywnie go chowając. Nie znam natury tej przemiany wampirów, więc nie wiem jaki to miałoby wpływ na nich.
- Podobne informacje przekazała mi szanowna przedstawicielka Tremere - Jonathan kiwnął głową - chociaż z tego co rozumiem, symbole są stare, lecz wykonanie dość nowe?
- Tak - wampirzyca stwierdziła pewnie.
- Jaka jest szansa, że zostały odrestaurowane? - Klaus przykucnął i ponownie założył gogle - Takie miejsce na ogół przyciąga pewnego rodzaju… istoty. Jeżeli nasza droga bestyjka to jakiś pradawny wróg nordyckich bogów… może było to więzienie?
- Gdyby była wrogiem nordyckich bogów, byłaby naszym sojusznikiem - Marek powiedział poważnie - Sabat ze wschodu czerpie dużo z pogaństwa. Większość z nas to chrześcijanie, niektórzy bardzo aktywni.
Mervi spojrzała na Marka z jakąś irytacją.
- Jestem pewny, że Lucyfer również był wrogiem nordyckich bogów. Też uważałbyś go za sojusznika? - Klaus wstał - Świat nie dzieli się na my i wy. Dzieli się my, wy, oni i wszystko inne.
- Nie o to chodzi - Marek pokręcił głową - po prostu jesteśmy inną kulturą. Jeśli to jest ich stary wróg, bliżej mu do tych którzy są inną kulturą. Nie do Sabatu który czerpie z takich tradycji. Ewentualnie niezależne wampiry. Chyba, że wszyscy się tutaj oszukują. To jest jak najbardziej prawdopodobne.
- Mnie chodziło, abyś nie uważał, że ktoś może być twoim sojusznikiem tylko dlatego, że macie wspólnego wroga. Szczególnie, że ten potencjalny sojusznik, chce zmienić cały świat w jego prywatny loch łaskotek.
Szeryf odszedł na kilka kroków od grupy, przechadzając się po łuku.
- Chcecie tutaj zastawić pułapkę?
- Rozważamy opcje. Chcieliśmy zobaczyć co dokładnie tutaj jest… Jeżeli moja teoria, że to stara cela naszego fana Lovecrafta, to raczej nie będzie to dobre miejsce na to. - Klaus wyciągnął i włączył latarkę wizualnie się rozluźniając w towarzystwie źródła światła.
- Ja bym chciała zobaczyć jak laserowe pole przecina Ktulu na kawałki. Ile masz latarek, Klaus? - Mervi zapytała poważnie.
- Tak. - eteryta wyciągnął jedną i wręczył Adeptce - Ah, pytasz w sprawie siatki laserowej? Na sobie mam cztery, więcej w bazie… Tylko czemu siatka laserowa? Nie lepiej sprezentować mu nuklearne rozwiązanie? Jeżeli dostałbym w swoje łapki jedne z tych wysokoenergetycznych halogenów… wiece te, co zmieniają noc w dzień, to mógłby zmienić w parę wszystko w punkcie zbiorowym.
- Na razie bez atomówki ze światła. - westchnęła lekko - A mówiąc o siatce laserowej, mam na myśli taką wielowymiarową, nie ograniczając się do trzech technokratycznych. Zawsze chciałam tego na kimś spróbować.
- To będę potrzebował trochę pomocy, Umbra to trochę nie moje pole manewru. Chcesz też go przeciąć w czasie?
- Oczywiście, że chcę. Może udałoby się zapętlić proces... To brzmi jak dobre ćwiczenie.
- Bez światła i ognia - Marek powiedział bardzo stanowczo, acz jego ton głosu był dziwny. Za to twarz… natychmiast budziła pokłady empatii do ewentualnych, wampirzych strachów.
-Zrobimy tak - Jonathan zamyślił się - przejadę się tutaj z naszą gospodynią i sprawdzę kilka kwestii, mam chyba największe doświadczenie. Pomiary długofalowe lub ewentualną obronę, zacznijcie wy - mistrz zwrócił się do adeptów - razem z Markiem. Szeryf posiada pewnie wystarczające doświadczenie w sprawach obronności, plus poinstruuje swoich ludzi jak mają się obchodzić z tutejszymi rzeczami…
- Ale będzie przecinanie Ktulu? - Mervi zapytała z nadzieją i spojrzała na Marka - To ma być światło z latarki, nie otworzę wam przecież okna na słońce.
- Nie - kategorycznie powiedział szeryf - w ciągu najbliższych dni będą tutaj pojawiać się inni spokrewnieni, być może zobaczą co to jest. Jeśli nie jest to absolutnie konieczne, to po prostu budzi bardzo złe skojarzenia, niemal negatywne. Tutaj nie chodzi o mnie, tylko ludzi za których odpowiadamy. Nie chciałbym aby ktokolwiek z tutejszej Rodziny uciekł bojać się lasera.
Klaus skrzywił się na słowa "bez światła".
- Musimy bawić się grzecznie Merv. Jeżeli się tu nie uda, to razem z Patrickiem ci skleimy przenośny wyrzutnik wielowymiarowej siatki laserowej. Pewnie przyda się nie tylko na Ktulu.
- Co za nudziarze z was... - mruknęła do Marka i zwróciła się do Klausa - Dzięki, chociaż ty rozumiesz. Możemy też z takiej siatki zrobić grę w Twistera. To by było emocjonujące.
- W sensie? Czerwone, lewa ręka i bum, nie ma? Na pewno zabawne. Szczególnie na hitmarki.
Marek zmierzył ich poważnym wzrokiem, po chwili kiwnął głową w stronę oddalającego się Jonathana i wampirzycy.
Mervi uniosła lekko dłonie.
- Przecież nic nie zrobimy teraz takiego, rany. - wyciągnęła z kieszeni komórkę - Jakie wampiry mają rozrywki? Te z Camarilli?
- Ja na przykład - szeryf zaczął dziwnie lekko - lubię uciszać dowcipnisiów na wojnie - wyraźnie mrugnął jednym okiem - jak to się wszystko skończy, porozmawiamy swobodniej. Teraz jesteśmy tutaj oficjalnie.
- Tostery są wśród nas... - mruknęła Mervi, buszując w swojej komórce - Ustawię czujnik na obecność Ktulu i pewnie też zktulowanych wampirów. Powinny mieć większy rezonans entropiczny, niż zwykle wampiry mają.
Szeryf bardziej z uprzejmości niż zrozumienie kiwnął głową, patrzać na Klausa w oczekiwaniu.
- Nie zrobię dużo z tym co tu mamy… - wskazał na spalone śmieci - Niewiele surowca na tyle silnego, aby powstrzymać cokolwiek… chyba, że… - podszedł do jednej kupy śmieci - Hm… Merv jak sądzisz? Wyrzutnia śmiecio-kleju? Dostatecznie tu dużo polimeru, aby zrobić substancję wiążącą. Podłączyć to do twoich czujników i przykryje każdego nieproszonego gościa grubą warstwą. Musiałbym jedynie skombinować odpowiednią "katapultę".
- A gość będzie się ruszać czy to zastygnie? I bym potraktowała to prawdopodobieństwem trafienia w dany punkt. Dla pewności... a katapulta? Nie skleisz czegoś stąd?
- Daj mi chwilę. Pewnie znajdę tu syfu na kilka.
Klaus zaczął rozglądać się za prostymi komponentami. Żelaza lub stali, aby zmontować ramę,następnie czegoś giętkiego i sprężystego, może kawałki drewna, lub polimery. Mocne, ale elastyczne sznurki, aby zrobić cięciwę i kawałek materiału, aby przytrzymał nabój. Następnie uzbierał tyle plastiku ile mógł i zabrał się za produkcję kleju. Polimery, poliwinyle i inne syntetyki. Musiał zmienić ich ustawienie krystaliczne, aby pod wpływem ciśnienia lotu przybrały formę płynną i stwardniały w momencie impetu.
Efekt końcowy miał wyglądać niezgorzej. Będzie musiał poprosić Mervi, aby wgarała mu na komórkę aplikację do wykrywania wampirów i innych nieproszonych gości.
Następnie podłączyć ją do silniczka elektrycznego, który miał obracać śmieciową balistą i wymusić wystrzał.
Mervi nie miała zamiaru bardzo się wymęczyć. Ustawiła własną komórkę tak, aby wymuszała ona na satelice skan obszaru wysypiska i przyległych terenów w poszukiwaniu interesujących ich niechcianych obszarów entropii. Jednocześnie każda z komórek obecnych tu "towarzyszy" otrzymała graficzny obraz tego obszaru z mapką zmienną w czasie rzeczywistym wskazującą na większe nasilenie entropii, niż było to spodziewane w tym miejscu.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline