23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla
Niesiona zalęknieniem i determinacją niczym skrzydłami, Saxa w ułamku chwili wsunęła łuk w pokrowiec na plecach i skoczyła w stronę grobowca łapiąc po drodze upuszczone przez kogoś łuczywo. Uniesione w górę, zapłonęło jaskrawymi jęzorami ognia, sypnęło iskrami.
Biegnąc ku pochylonemu nad sarkofagiem Felixowi nie mogła widzieć jak Karl Peter łapie się znienacka dzierżącą tarczę dłonią za głowę. Być może i dobrze, że nie ujrzała też jak szeroko otwarte oczy miecznika na ułamek sekundy wypełniają się delikatną poświatą o barwie chorobliwej zieleni. Dociskając do czaszki ostrą krawędź tarczy, Altdorfczyk zgiął się wpół, pociągnął sztychem miecza po marmurowej posadzce przy wtórze metalicznego zgrzytu. Lodowate krople potu zrosiły mu czoło.
A poświata zniknęła bez śladu zastąpiona wyrazem zimnej wściekłości.
Eteryczna postać Radamusa Arforla pojawiła się kilkadziesiąt kroków od pana Niersa, marszcząc oblicze w grymasie wielkiego niesmaku i złości.
- Odstąp od nas, plugawy obszczymurze! – wrzasnęła panna Hochberg prostując się ponad otwartym grobowcem – Zgiń przepadnij albo wypalimy ci to truchło do szczętu!
Widmo okręciło się w powietrzu w stronę krewniaczki sędziego, przeszyło ją na wylot morderczym spojrzeniem, które wydawało się mrozić krew w żyłach i szpik w kościach. Olivia wyszczerzyła w odpowiedzi zęby, choć po prawdzie lęk ją ponownie obleciał na widok ewidentnego wzburzenia ducha, zerknęła z rosnącą euforią na wciąż śnieżnobladą Katerinę.
- Tak właśnie będzie, ty czarnoksięska wywłoko! – krzyknęła czując przypływ pozornie już utraconej nadziei dziewczyna – Spalimy cię na popiół, jeśli nie odstąpisz!
I wtedy młody Mayer przystawił pochodnię do wysuszonych zwłok rąbiąc jednocześnie z całej siły toporkiem w obręcz na głowie trupa. Stara biżuteria pękła od razu niczym skorupka jajka, a płomienie w jednej chwili rozlały się na zwłoki, buchnęły w górę przechodząc w kłęby gryzącego dymu.
Duch Radamusa Arforla wydał z siebie przeraźliwy wrzask, bardziej przywodzący na myśl zwierzęcy skowyt. Odgłos ten, potrafiący zjeżyć włosy na głowie, ucichł jedno uderzenie serca potem, kiedy duch dosłownie rozpłynął się w powietrzu.
Olivia i Felix cofnęli się od wypełnionego płomieniami sarkofagu krztusząc się i plując, próbując osłonić nozdrza przed odrażającym fetorem obracanych w popiół zwłok wiekowego magistra.
- Płonie jak stos pod świętokradcą! – krzyknął w uniesieniu Felix łapiąc Saxę za ramię z dzikim uśmiechem na umazanej płatkami sadzy twarzy – Zniszczyliśmy go!
- Ale te kurwie ciągle tu cisną! – odwrzasnął Franz rozłupując ostrzem topora czaszkę ożywieńca próbującego przecisnąć się nieporadnie przez szczelinę obok płyty sarkofagu – Schody przez nich zatarasowane aż po sam parter!
Leto podbiegł do jednego z wykuszy, wyjrzał na zewnątrz w coraz ciemniejszy zmierzch trzymając się jedną ręką krawędzi ściany.
- Wielu jest jeszcze wokół wieży! – ostrzegł podniesionym głosem – Nie wiem, czy im podołamy, zanim zmęczenie nam siły odbierze!