Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2020, 19:58   #11
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację

Krew zalewała falą twarz Bożydara mącąc wzrok, upośledzając węch i zniekształcając smak. Jedynie słuch, po chwili świstów nawołujących do drogi w pustkę, wrócił do normy. Czuł się otępiały, a mimo to pędził w ciemność, szukając ratunku. Biała Walkiria wyrosła przed nim i zatrzymała szaleńczy bieg, delikatnie, acz stanowczo przyciągając go za ramiona do ziemi. Ręką odzianą w ciężką, syntetyczną rękawice starła mu część posoki z twarzy sprawiając, że uczucie piekącego bólu ustąpiło chłodnej uldze. Bił od niej spokój i opanowanie. Usłyszał klik zabezpieczanej broni i mechaniczne zgrzyty rozpinanych przedramion skafandra. Żylasta dłoń lekko pogładziła go po policzku. Stłumiony trzask rwanego materiału wypełnił ciszę jaka pozostała po panicznej ewakuacji rozgromionych bandytów.

Siostra poświęciła nie tylko swój long-sleeve lecz także prawie całą posiadaną wodę na przywrócenie żołnierzowi kolejnego zmysłu. Zobaczył ją nad sobą, pochyloną jak nad dzieckiem, systematycznie przecierającą jego skórę zmoczonym materiałem. Powoli i sprawnie upewniała się jak rozlegle są jego obrażenia zrywając kolejne warstwy zaschniętej, brudnej juchy ze świeżej rany, która jak się okazało nie była ani zbyt głęboka, ani szeroka. Jedynie jej długość mogła stanowić problem, choć nie rozwiąże go szycie. Prędzej puder lub peruka, jeśli dalej marzy się mu być najprzystojniejszym z trojaczków, bo rozorana została wierzchnia warstwa skóry - od prawej brwi, po kark za lewym uchem.

- Nie powinniśmy czasem powstrzymać lokalsów przed pokrojeniem Vanhoose’a? - zapytał opatrującej go siostrzyczki Bożydar. - Jeden a dziesięć tysięcy ammo to spora różnica. Połowę z tego można by poświęcić na dozbrojenie osady… - wojownik spojrzał w kierunku zebranych mieszkańców i zerwał się na nogi zanim Żyleta zdążyła go powstrzymać.

- Nazywam się Bożydar Colt, z Alternatywy dla Ameryki. Znam część z was, w tym Maxa. Ten parszywiec jest wart 10 tysięcy naboi żywy, a tylko tysiąc martwy. Odstąpcie, a za część majątku wyposażymy was na przyszłość. Jego śmierć nie da wam nic poza zemstą, a broń, amunicja i zwiększone zapasy bez wątpienia macie jak wykorzystać. - wykrzyczał młodszy z braci Colt. Na co Bogumiła pokręciła głową i pogładziła się po karku wolną dłonią. Gość miał wszczepy, nie wiadomo jakie i nie wiadomo do czego. Nie chciała ryzykować zabierania go ze sobą żywego, tysiąc ammo to i tak było sporo, a oni mieli przecież zupełnie inny cel. Coltówna całkiem intencjonalnie i ze sporym wyczuciem przycisnęła ranę, którą opatrywała, żeby brat na pewno dokładnie jej wysłuchał:

- “Możemy go zabrać, pod warunkiem usunięcia mu ze łba tych kabli inaczej sama usunę mu całą głowę.” - wygestykulowała bez złości i wróciła do pracy, na nowo sadzając go przed sobą, żeby z przyklęku sięgać całej jego sylwetki. Oderwała ostatni rękaw swojego odzienia spod pancerza i założyła mu na czerep opaskę - czepiec ze zdobytego materiału, który przytrzymywał zwinięte wcześniej opatrunki. Wyglądał odrobinę komicznie, ale postrzał był fachowo oczyszczony i dobrze zabezpieczony. Gdy skończyła (co wcale nie było łatwe, bo kręcił się jak dzieciak kontynuując ich rozmowę) zawiązała mu na końcu opatrunku supełek. Wielki wojownik o aparycji gladiatora spojrzał na siostrę miłosierdzia z nieskrywanym zdziwieniem, na co ta uśmiechnęła się i skomentowała w migowym, że to tak... tylko w ramach przypomnienia: "żebyś dalej nie dał się zabić" i dodała w myślach " oraz wyglądał jak debil". Pozbierała swoje rzeczy i pomogła bratu wstać.

Ruszyli razem równym tempem w kierunku baraków zbudowanych z blachy falistej lub innych podobnych do niej elementów złomu. Cała wioska nie prezentowała się zbyt okazale, nawet biorąc pod uwagę, że wiele z jej niedoskonałości ukryło się w mroku to 100 metrów w prostej linii szosy zastawiało raptem 27 pokracznych budynków, w których prześwity pozasłaniane były płachtami, siatkami i wszelkiego innego rodzaju szmatami. Do każdej takiej posiadłości prowadziły tylko jedne drzwi znajdujące się od strony drogi. Żołnierze mogli więc być pewni, że bezpiecznie przecisną się między szeregową zabudową Nowej Nadziei i nie zaskoczy ich żaden niespodziewany atak z wnętrza budynków. Inaczej mogła się tylko mieć sytuacja przy hangarze na skraju osady. Wyróżniał się on rozmiarami, był znacznie dłuższy i wyższy od pozostałych zabudowań, a więc znacznie bardziej niebezpieczny. Docierali już na miejsce zbiórki, gdy ich uwagę przykuło to, że tłum na dole zaczął gęstnieć, a i coraz więcej głosów nawoływało do przyspieszenia kroku.



Bogumiła, nie była narwana jak bracia, nie paplała bez sensu i nie musiała być wszędzie pierwsza. Wystarczało, że inni tak robili pozostawiając jej czas na zajęcie najskuteczniejszej pozycji wśród strzelców. Tak było i tym razem, kiedy doczłapali się do zbiegowiska pancerbaba zajęła pozycję defensywną, ustawiając się z wyciągniętą bronią między hałastrą rządną krwi i dziwnym ubranym na czarno kolesiem w cylindrze (albo może meloniku? - zawsze się jej te archaiczne nakrycia głowy myliły), a swoim oddziałem. Celowała w ziemię, gotowa oddać strzał w kierunku Vanhoose’a.


Wielkie, nieporęczne bydle, jakim było jej czarne M14 dobrze prezentowało się tylko dzięki kontrastowi z jej pancerzem i zakrwawionymi dłońmi, którymi go trzymała. Stała jak skała nie odzywając się ani słowem, ani nawet gestem. Wiedziała czego chcieliby jej bracia, a jeden z nich znał warunek przystania na ich propozycję. Do tego główny cel mieli w zasięgu ręki - Truposz sam się znalazł, przedstawił i opowiedział historię pościgu.

Noc stawała się jakby lepsza, mniej skomplikowana od dnia.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 27-08-2020 o 10:08.
rudaad jest offline