Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2020, 21:13   #42
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dzięki Kerm za odgrywanie ;)

Przez całą drogę powrotną Vaala martwiła się o orła transportującego “to coś”, po co wyruszyli. Co pewien czas smagały jego ciało z tego kryształu zielone błyskawice, przypalały jego pióra, paliły ciało… to było okropne. Lina, na której Imra uwiesiła to draństwo, niewiele dawało, lepsze jednak to, niż nic.

Minuta po minucie, kwadrans za kwadransem...Vaala-orzeł, w pewnym momencie nawet nieznacznie przyspieszyła, a pozostałe orły również tak uczyniły, byleby ten lot z tym czymś, raniącym powietrznego pomocnika, zakończył się jak najszybciej…

~

Statek był tam, gdzie go zostawili. Po bezpiecznym zaś wylądowaniu, i wciągnięciu tego “serca” - czy co to tam było - pod pokład, towarzystwo nieco się rozłazło. Vaala jednak pozostała przy orłach, dziękując każdemu z nich za okazaną pomoc. Wielkie ptaki odpowiadały skrzekiem, po czym ponownie wzbijały się w przestworza, odlatując(a później znikając, wraz z dobiegnięciem końca efektu czaru).

- Przepraszam przyjacielu - Vaala zwróciła się do poparzonego orła. Odpowiedział on skrzekiem, i to nie o takim samym tonie, jak jego pobratymcy.


- Naprawdę nie chciałam. Wynagrodzę ci to jakoś. Wybaczysz? - Po policzkach Druidki spłynęły dwie łzy, a ona wyciągnęła dłoń, by dotknąć głowy orła. Ten zaś odpowiedział ponownie skrzekiem, choć nieco głośniejszym i dłuższym, po czym i on wzbił się w przestworza… smagając jednym skrzydłem Vaalę po głowie. Nie był to jednak cios, a jedynie coś jakby “szturchaniec”.

Dziewczyna chwilę stała, wpatrując się w oddalające, a następnie znikające orły, wśród kilku piór, jakie opadały na nią, na pokład statku, i poza niego. Te oczywiście również zniknęły. Ze skwaszoną miną Druidka ruszyła pokładem, szukając sobie jakiegoś miejsca do odpoczęcia...

~

- Widzę, że spoczywasz na zasłużonych laurach? - zażartował Harran, widząc Vaalę, która przycupnęła sobie na pokładzie.
- Hmm? - Siedząca z kolanami niemal pod brodą Druidka, spojrzała na swoje bose stopy i pod własny tyłek - Na żadnych… "laurach" nie siedzę? - Zdziwiła się.
- To tylko takie powiedzenie. - Zaklinacz się uśmiechnął. Usiadł obok dziewczyny. - Dzięki twoim orłom odnieśliśmy taki sukces. Bylibyśmy jeszcze w połowie drogi, gdyby nie ty. A w drodze powrotnej mielibyśmy te żuczki na karku.
- Jeden ucierpiał, to nie było mądre z mojej strony - Odparła Vaala smutnym tonem - One mi pomagają, ja im zsyłam cierpienie… - Objęła nogi rękami i przytknęła nos do własnych kolan.
- Ale, na szczęście, nie zginął - spróbował ją pocieszyć. - Wróci do formy, do zdrowia.
- I pewnie będzie na mnie zły - Zaśmiała się krótko dziewczyna, po czym wyprostowała nogi na deskach pokładu, a ręce położyła na swoim podołku. Przymknęła oczy, po czym głęboko odetchnęła.
- Bolą mnie ręce… - Powiedziała.
- Za dużo machałaś jako gorąca, ognista - poprawił się - kobieta? - spytał.
- Zaproponowałbym masaż, ale moja wiedza w tej dziedzinie nie jest zbyt wysoka - dodał z lekkim uśmiechem.
- Orle skrzydła - Wyjaśniła krótko Druidka, mając chyba na myśli fakt machania nimi, gdy sama była podniebnym stworzeniem w trakcie ich podróży. Spojrzała na Harrana jednym oczkiem, po czym je ponownie zamknęła.
- Masaż rąk? Nie słyszałam…
- Każdy kawałek ciała można masować - odparł, co wywołało przelotny uśmiech na ustach Vaali. - Wszystko zależy od chęci obu stron.
- Może później - Powiedziała Druidka, po czym sięgnęła po manierkę i napiła się wody… która pociekła jej odrobinę po brodzie, po szyi, i nawet po dekolcie liściastej zbroi. Vaala nic sobie z tego nie robiła. Nalała nawet nieco owej wody na dłoń, po czym przetarła swój kark.
- Też chcesz? - Skierowała bukłak w stronę mężczyzny.
- Chętnie - odparł, chociaż w zasadzie dzięki magii nie musiał jeść ani pić. Wypił parę łyków i oddał bukłak. - Dobra woda nie jest zła. W zasadzie jest najlepsza. Jak posprzątam trochę kajutę, to wezmę kąpiel i zmyję z siebie trudy podróży - zażartował.
- Uważaj na świeże rany. Te trzeba przemywać osobno, inaczej jeszcze coś się przypałęta… - Wymownie poruszyła nogą, gdzie na łydce widniał nieco jeszcze zakrwawiony ślad po dzisiejszych przeciwnikach. To chyba była piła jednego z tych skarabeuszy?
- Użyję też różdżki, by się szybciej zagoiło - odparł. - Nigdy nie wiadomo, co się zdarzy za chwilę. Lepiej być w pełni sił.
- Magik od błyskawic, i jeszcze leczyć umie? Fiu fiu - Vaala prawie zagwizdała, spoglądając na Harrana.
- To nie są ręce, które leczą - odparł, by wyprowadzić ją z błędu. - Korzystam z cudzych umiejętności wpakowanych w różdżkę. Z pewnością umiesz to robić lepiej... i bez różnych dodatkowych urządzeń.
- Teraz chyba nie ma jeszcze co leczyć? Nie widziałam, żeby ktoś miał coś więcej niż zadrapania? Twardzi są - Podsumowała towarzystwo, z jakim przyszło im spędzać czas.
- A przynajmniej nikt się zbytnio nie skarżył. - Harran skinął głową. - Z jednej strony to dobrze, że nie ma tu żadnych maminsynków, którzy płakaliby na każdym stłuczonym paluszkiem. - Uśmiechnął się.
- Nigdy nie byłam w takim dużym st… z tyloma innymi. Zawsze sama w lasach albo z kilkoma, na chwilę - Wzruszyła ramionkami.
- No to nic dziwnego, że czasami szukasz samotności. Na szczęście statek jest duży i w każdej chwili możesz zniknąć w jakimś zakamarku. Ja jestem z dużego miasta i nawet tłumy nie są mi straszne - zażartował. - Ale samotne wędrówki też nie są mi obce.
- Nie lubię miast. Głośne, ciasne, śmierdzące - Vaala krzywo się uśmiechnęła - Wiecznie ktoś coś chce, tego nie wolno, tamtego nie wolno, to źle, tamto niedobrze… raz mnie gonili bo się myłam w fontannie - Roześmiała się na wspominkę.
- Jeśli myłaś nogi... w zasadzie nie powinni się czepiać - odparł.- Chyba że siałaś zgorszenie, kąpiąc się nago w miejscu publicznym.
- A jak się inaczej myć, w ubraniu? - Spojrzała mężczyźnie w twarz, kiwając przecząco głową.
- Dla mnie 'myć się' oznacza mycie rąk czy twarzy - odparł. - A tak to mówię o kąpieli. Cywilizowani ludzie mają niekiedy dziwne podejście do sprawy nagości.
- Zwał jak zwał… ja tam z tym problemów nie mam - Vaala drgnęła ramionami, po czym kilka razy głośno pociągnęła nosem, kierując go ku swoim piersiom - Też się muszę umyć po walce?
- Ja też nie mam problemów z nagością... Nie lubisz wody? - Spojrzał na biust dziewczyny. - Umyć się zawsze można, szczególnie jeśli nie trzeba nosić wody ze studni - dodał.

Vaala spojrzała na Harrana, zmarszczyła brewki, po czym… wesoło się roześmiała.
- Jestem Genasi Wody - Wyjaśniła po chwili - Ale tak, trochę jej nie lubię. Może to przez ojca? A wody nigdy nie nosiłam, sama ją tworzę…
- Przydatna rzecz na pustyni - odparł, w stosunki rodzinne Vaali nie wnikając. - Na statku to niepotrzebne, skoro są łazienki. Czyli - spojrzał na nią - można by rzec, że masz wodę we krwi - zażartował.
- A ty błyskawice? - Odparła z nadal wesołym tonem.
- Taaa... Wszystko przez smoki - dodał. - Tak przynajmniej powiadają - powiedział.
- Smoki? - Zdziwiła się Druidka.
- Rodzinne podania głoszą, iż któraś z mych przodkiń miała przyjemność baraszkować w łożu ze smokiem w ludzkiej postaci - wyjaśnił zaklinacz. - Całkiem udanie baraszkować, bo w efekcie tych igraszek w rodzinie pojawiła się smocza krew... i ujawnia się niekiedy.
- Aha - Vaala pokiwała głową z lekkim uśmiechem, i to chyba była już jej cała wypowiedź na ten temat…
- Na szczęście to nie ogień, więc nie będzie konfliktu interesów - zażartował, po chwili chyba wnioskując z miny dziewczyny, iż raczej jednak nie zrozumiała…
- Ogień? - Spytała. I owszem, potwierdziło to przypuszczenia Harrana.
- Mam na myśli błyskawice... Gdyby to było ognisty smok, to z wodą by nie pasował - wyjaśnił.
- Emmm… - Vaala podrapała się po nosie, nadal chyba nie rozumiejąc, po czym wzruszyła ramionkami - Woda, ogień, błyskawice, kwas… znam to wszystko. Tak. I takie smoki też są…
Rozejrzała się nagle wokół.
- Cicho tu… wszyscy w sta-tek?
- Zapewne montują statkowe serce albo odpoczywają pod pokładem. A może robią porządki, by móc odpocząć - wysunął przypuszczenie, a Vaala wstała z miejsca, i ponownie się rozejrzała.
- Ten cały sta-tek gadał żeby pilnować… nikogo nie ma, tylko my… - Jej wzrok spoczął na nadbudówce sterówki.
- Gdyby ktoś się podkradał, to pewnie byśmy coś zauważyli - powiedział. - Albo Afreeta. - Pogłaskał łepek siedzącego na jego ramieniu smoczka.
- Tam lepsze miejsce do pilnowania - Vaala wskazała palcem właśnie na sterówkę, spojrzała na Harrana, po czym tam ruszyła. Gdy zaś była już przy nadbudówce… po prostu zaczęła się na nią wspinać, chcąc najwyraźniej wejść na dach?

Harran ruszył za nią i podszedł do ściany. Akurat w takim momencie, by zdążyć zobaczyć, że jego rozmówczyni nie nosi majtek. Ani innej spodniej bielizny... Które to odkrycie uznał za dość zabawne.
Smoczek poleciał do góry, w ślad za Vaalą, zaś Harran po chwili również zaczął się wspinać, starając się, by widoki zbytnio go nie rozpraszały. Na górze zaś… teren wokół statku były znacznie lepiej widoczny niż z pokładu, chociaż w sumie nie było zbyt wiele do oglądania. Płaski, zdający się nie mieć końca sześcian na którym spoczywał statek, od czasu do czasu, jakieś krążące tu i tam ptactwo, oraz podobne, unoszące się na całym tym planie, inne sześciany… no i Vaala, stojąca tam z dłońmi wspartymi na biodrach, przyglądająca się temu wszystkiemu wokół.
- Widać niewiele więcej - powiedział zaklinacz. - A w ogóle to mam nadzieję, że przeniesiemy się gdzie indziej. Ten kawałek świata jest... dość ponury.
- Nie ma drzew, nie ma lasów, rzek, nie ma niczego - Przytaknęła Vaala - Ale ten cały sta-tek gadał coś, gdzie możemy dalej ruszyć, nie?
- Jak tylko dostanie nowe serce, to się stąd ruszymy. Już miasta są ciekawsze, niż to pustkowie, prawda? - powiedział.
- Ugh… miasta… - Genasi potrząsnęła głową, po czym tam gdzie stała, usiadła na tyłku, tym razem w kwiecie lotosu - Ale tak, chyba wszystko już lepsze niż to.
- Jak widać w większości rzeczy można znaleźć jakiś plus - uśmiechnął się zaklinacz, siadając naprzeciw dziewczyny. - Może kiedyś pokażę ci jakąś ładną dzielnicę? Nie taką beznadziejną, jakie widziałaś?
Vaala spojrzała na Harrana, przekrzywiając głowę w bok. Jej dłonie spoczywały na kolanach...
- Czyli będziesz mnie oprowadzał po mieście i przekonywał, że nie są takie straszne? - Powiedziała z lekkim uśmiechem.
Zaklinacz skinął głową, zatrzymując na chwilę wzrok na tym, czego podwinięta kusa spódniczka nie zasłaniała.
- Że niektóre fragmenty są całkiem ciekawe i miłe dla oka - powiedział. Postronny obserwator nie potrafiłby ocenić, czy mówi o jakiejś dzielnicy miasta, czy całkiem nieźle widocznym pod spódniczką "krzaczku"...który jednak tak strasznie mocno konkurował z widokiem wielce brudnych podeszw gołych stóp dziewczyny, przez co chyba Harran nie mógł w pełni nacieszyć się tym przypadkowym odkryciem...
- Fragmenty czego? - Vaala chyba znowu nie całkiem zrozumiała. Wyprostowała za to ręce, i obiema dłońmi obok siebie, zaczęła przesuwać po dachu na którym siedzieli w kierunku mężczyzny. Pochyliła się przy tym nieco w kierunku Harrana, a gdy już prawie dotknęła jego nóg palcami dłoni, cofnęła się całym ciałem, po czym wygięła w tył, i tam podparła na rękach.
- Uhhh i jeszcze mnie zaczynają plecy boleć… - Powiedziała, i znowu powtórzyła całą czynność, najpierw ponownie wyginając się w przód…
- Masaż i gorąca kąpiel - zażartował. - Fragment miasta - wyjaśnił, temat fragmentów budowy kobiecego ciała pomijając milczeniem.
Najwyraźniej Vaala nie przejmowała się tym, że gdy pochyla się, pokazuje swemu rozmówcy spory wgląd w cycuszki, a gdy się wygina w tył - całą "myszkę". Co było kuszące, ale i odrobinę denerwujące.
- Zobaczymy co jeszcze przyniesie dzień - Odparła nieco dziwacznie Druidka, po czym zaczęła grzebać po sobie, i wyciągnęła znane już Zaklinaczowi zawiniątko z owocami lasu. Zjadła jedną jagódkę, a następnie wysunęła dłoń z zawiniątkiem ku Harranowi.
- Nie, dziękuję. - Pokręcił głową. - Prawdę mówiąc nie muszę jeść ani pić. Zalety magii - powiedział.
- To też magia - Powiedziała dziewczyna.
- Skoro namawiasz... - uśmiechnął się, biorąc jagódkę. - Ty chyba nie jesteś głodna? - Spojrzał na Afreetę, która też dopominała się o poczęstunek.
Smoczek pisnął coś w odpowiedzi.
- Uważa, że skoro mam jedzenie, to powinienem się z nią podzielić - wyjaśnił, po czym pogłaskał smoczka po główce. - Nie możesz jeść magicznych owoców - powiedział. - Nie pozwolę ci umrzeć z głodu, wiesz o tym.
Afreeta skubnęła go w ucho, ale wyglądało na to, że przyjęła informację do wiadomości.

- Tu są jeszcze orzeszki i maliny - Vaala potrząsnęła dłonią z zawiniątkiem.
Miniaturowa smoczyca przefrunęła na przedramię dziewczyny i, wykorzystując jej dłoń niczym talerzyk, zaczęła pałaszować znajdujące się tam maliny. Po sekundzie podniosła łepek, spojrzała na Vaalę i coś pisnęła, a potem wróciła do jedzenia.
- To były podziękowania - przetłumaczył Harran, a Vaala uśmiechnęła się, po czym delikatnie pogładziła jednym palcem miniaturkę smoka po grzbiecie, czekając aż ta się naje…
Harran obserwował obie 'dziewczynki', chociaż jako mężczyzna zwracał uwagę na coś innego, niż smoczek... który w pewnym momencie spojrzał na niego i coś pisnął. Czego jednak Harran nie przetłumaczył.
- Mnie jakoś zwierzęta nie lubią - Powiedziała po chwili Druidka, po czym parsknęła śmiechem - Dlatego nie mam zwierzaka - Wyjaśniła.
- Afreeta jakoś nie ma nic przeciwko tobie - stwierdził z lekkim uśmiechem.
- Uhuuhh… - Mruknęła Vaala, czekając aż smoczątko w końcu skończy jeść. Chyba już jej ciążyła na ręce.
- No, mała, koniec tego wyzysku. - Harran wyciągnął dłoń po smoczka, który mruknął coś pod nosem, ale grzecznie przemaszerował z damskiej ręki na męską. Gdy znalazł się na ramieniu zaklinacza, ten odchylił się w tył i oparł na rękach... by mieć jeszcze lepszy widok na to, czego Vaala w zasadzie nie ukrywała.

Druidka z kolei zwinęła zawiniątko z resztkami owoców leśnych po czym je schowała… i ku zawodowi Harrana, zmieniła pozycję siedzącą, a widoki na małe futerko między jej nogami zniknęły. Teraz siedziała z nogami na boku, co jedynie minimalnie dawało wgląd na jedno bioderko i udo.
- O czym chcesz jeszcze pogadać? - Spytała mężczyznę.
Harran przymknął na moment oczy.
- Zabrakło mi tematów - uśmiechnął się, a Vaala wzruszyła ramionami. Siedzieli więc tak w milczeniu…
- Zawsze chodzisz bez bielizny? - spytał po dłuższej chwili.
- Bez czego? - Zdziwiła się Druidka.
- Majtki, bielizna - powiedział. - Znasz takie słowa?
- Aaaaaa, majtki… no tak. A po co mi? - Wzruszyła rozbrajająco ramionkami.
- Żeby chronić to i owo? - zasugerował.
- Przed czym? - Genasi znowu nie bardzo rozumiała.
- Przed kurzem, piaskiem na przykład... - odparł, a Vaala spojrzała na Harrana z dziwną miną, i pokręciła przecząco głową.
- Nigdy nie były mi potrzebne.
- Pewnie kwestia przyzwyczajenia - odparł. Prawdę mówiąc uważał, że bieganie bez majtek byłoby nieco niewygodne, ale tylko w jego przypadku. Vaali z pewnością nic by się nie plątało między nogami. - Większość używa, co nie znaczy, że ma rację.
- Aha - Stwierdziła wielce inteligentnie Druidka… i nastała cisza.

Znowu chyba im się tematy skończyły. Po kilku chwilach jednak, Vaala jakby zaskoczyła.
- Ej! To znaczy, żeś coś u mnie widział?? - Spytała z prześmiewczą miną.
- Zgrabne nogi? - spytał.
- Jaaaasne… - Pokiwała z sarkazmem głową.
- No właśnie. - Zgodził się uprzejmie.
- Jak będę stara i gruba to zacznę nosić te wasze majtki - Wzruszyła ramionami i zaśmiała się.
Harran również się uśmiechnął. Vaala nie wyglądała na osobę, która kiedyś miałaby stać się gruba.
- To drugie ci raczej nie grozi - stwierdził.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline