Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2020, 22:51   #93
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
z MG, Efcią i abishaiem

Veronica da Silva

Może i Agnes nie miała oporów przed zestawieniem Denise, w końcu działała zgodnie z wbudowanymi algorytmami, czego da Silva nie miała jej za złe; sama Veronica miała już takie opory i pociągnęła dziewczynę za sobą. Doskonale zdawała sobie przy tym sprawę, że pozostawione dziecko nie przeżyje. Z nielicznymi wyjątkami oddział pod dowództwem porucznika Hawkesa zostawiłby ją na pastwę losu i ksenomorfów, żeby tylko ochronić swoje dupy.
Agnes ciągnęła więc Veronicę, Veronica Denise, i tak biegły we trzy (z tą ostatnią krzyczącą w panice) do wrót, wśród jazgotu broni Marines, atakujących Xeno… i Bravo 1, które pędziło wraz z nimi, w tym samym kierunku. Chyba właśnie potwierdzały się myśli dyrektor, które miały miejsce ledwie dwie sekundy temu.
- Będziemy... was... osłaniać! - Krzyknęła plutonowa lekarka w trakcie biegu - Byle… do drzwi!
Veronika, pokładając zaufania w swoim androidzie, biegła za Agnes mocno trzymając za rękę dziewczynę.
Wyglądało na to, że same będą musieli dotrzeć do laboratorium i przebywających tam kolonistów i jakoś ich stamtąd zabrać. Mając przy tym nadzieją, że statek który je te przywiózł czeka tam jeszcze i dokona ewaluacji ludności.

Wtedy też, rozległ się łoskot jakiejś potężnej siły, walącej we wrota z kierunku korytarza do magazynu z pamiętnymi jajami Xeno...a te po chwili zostały lekko na środku, na dole wygięte… do hali z przetwornicami wbiegły zaś pierwsze Facehuggery.

Wzmocniwszy uchwyt, by Denise przypadkiem nie wyrwała się, dyrektor da Silva podążała za swoją ochroniarz.
- Przestań się szarpać! - Veronica krzyknęła, tonem nie znoszącym sprzeciwu, w pewnym momencie spoglądając na dziewczynę. - Idziemy do wyjścia. Marines zajmą się ksenomorfami.
A Denise nagle… wrzasnęła, po czym z przerażoną miną spojrzała w dół. Stała na jakiejś dużej kratownicy w podłodze, którą właśnie przebiło łapsko Xenomorfa, łapiące ją za kostkę u nogi. Wrzaski nastolatki, pierwsze tryśnięcie krwi z jej ciała…
Tym razem Veronica szarpnęła ręką , za którą ciągnęła ją Agnes chcąc zatrzymać androida.
- Agnes! Ksenomorfy! Pod nogami! - Krzyknęła przy tym. Androidka zatrzymała się, spojrzała na Veronicę, następnie na Denise, na łapę i Xeno w podłodze… po czym uniosła pistolet, celując w piersi nastolatki!
- Giń gnido!! - Dokładnie w tym momencie zauważył również całą sytuację Ehost, po czym pieprznął strumieniem ognia prosto pod nogi Denise, jej samej nie czyniąc jednak krzywdy. Xenomorf zapiszczał, palony ogniem, i puścił w końcu dziewczynę… wciąż tam jednak był, płonący i wściekły, gotujący się chyba do wyskoczenia w górę, prosto przez kratownicę, w którą to po chwili uderzyła seria z karabinu porucznika Hawkes’a.
- Bierz dziewczynę! - Krzyknęła Veronica do swojej ochroniarz. Nie miała czasu zastanawiać się kto grzebał w oprogramowaniu jej androida i dlaczego te zmiany dopiero teraz ujawniły się.

Gdy Denise niesiona była już przez Agnes, Veronica ponaglając androida kierowała się ku wyjściu.

Gdzieś na hali, wśród całej kanonady i wydzierania się, znowu coś eksplodowało(pewnie jakiś granat?), a po chwili… te jedne, cholerne wrota puściły. Z ich resztek z kolei wysypały się kolejne Xenomorfy i Facehuggery.

Co da Silva zignorowała. Jej myśli krążyły ku temu by wydostać się z tego pomieszczenia.

Agnes z Denise na plecach, podtrzymując nastolatkę tylko jedną ręką, by drugą mieć wolną z pistoletem, obok Veronica, i tak biegły dalej ponownie w kierunku wyjścia… osłaniała je wszystkie na przedzie Holon, a na tyłach była McNeel i Dawson. Ehost z kolei minimalnie odbił w bok, po czym pierdyknął z miotacza w kierunku jednego Xeno i Facehuggera. Już blisko, jeszcze tylko kilka metrów.

Bravo 1, eskortujące cywili, dotarło w końcu do wrót, które przekroczyła pierwsza Holon. Korytarz był pusty…




Kilka strzałów, urwany krzyk, młoda kobieta chwilę miotająca się z obrzydlistwem na twarzy… i tyle.
- Kurwa! Kurwa! Kurwa! - Dawson spoglądał to na Holon, leżącą bez ruchu na podłodze z Facehuggerem przytwierdzonym do twarzy, to na korytarz przed nimi, to na resztę towarzystwa. A Denise się rozpłakała.
- Wiem kochanie, to straszne. Nie patrz- da Silva przytuliła płaczącą dziewczynę i odwróciłą ją tak by nie widziała lekarki. Nie chciała już dodawać, że teraz to oddział Hawkesa ma przejebane. Ich jedyna nadzieja na bezpieczne usunięcie obcej formy życia z zakażonego nosiciela właśnie sama padła jego ofiarą.
- Na co się gapisz? - Wrzasnęła po chwili na żołnierz. - Bierz ją i w nogi! Albo zastrzel na miejscu!- Sama nie miała ochoty czekać więc pociągnęła dziewczynę za sobą. Agnes nie potrzebowała takiej zachęty.


Arc Evanson

- Biorę górę Winters - powiedział Evanson - Parter twój.
Wiedząc, że za ksenomorfami było pomieszczenie reaktora wolał nie celować bezpośrednio w tym kierunku z M56. Po czym krótkimi seriami zaczął strącanie pluskiew z sufitu.
- Kovalski, mów do nas!
Nie roztrząsał teraz kwestii androida, czy napraw. W głowie miał głos sierżanta z dawnych lat. Złóż, rozłóż, powtórz.
- Wszędzie ścierwa! Wal ile fabryka dała! - Wydarł się Kovalski, bo co tu też było wielce do gadania. Xenomorfy mieli widoczne przed sobą…

Arc przystopował serią ze Smart Guna jednego z Xeno przemieszczających się po suficie, robiąc parę dziur w jego cielsku, po czym kolejnym gradem kul ściągnął już sukinkota, który wielce satysfakcjonująco rozpieprzył się po upadku z 10 metrów na podłodze hali. Winters i Kovalski wykończyli w tym czasie wspólnie kolejnego, wciąż jednak atakujących Xeno było sporo…

Z lewej flanki nabiegła część B2. Salas i Naomi wspólnie rozwalili jednego potwora… pojawił się również sierżant i B3. Pits serią swojego M56 wprost rozciął na pół jednego z Xeno, Francis zranił kolejnego. Ferris klął na czym świat stoi, i walił piąchą po karabinie, czyżby ten mu się zaciął? Sierżant pierdyknął gdzieś z podwieszanego granatnika.

Usłyszeli nagle krótki krzyk Nicky, zobaczyli wybuch(?!) na balkoniku suwnicy, spadającą w dół dziewczynę, rozwalanego na kawałki granatem Xeno, i… chyba Singa, kręcącego się w pobliżu drabinki suwnicy?

Wtedy też, rozległ się łoskot jakiejś potężnej siły, walącej we wrota z kierunku korytarza do magazynu z pamiętnymi jajami Xeno...a te po chwili zostały lekko na środku, na dole wygięte… do hali z przetwornicami wbiegły zaś pierwsze Facehuggery.
- Ehost! - krzyknął Smartgunner nie czekając aż padną stosowne rozkazy - Miotacz na twarzołapy! Kovalski granatem w nie!
M56 nie był niestety zbyt użyteczny w rozwalaniu larw. Siekł za to dalej po tych obcych, które próbowały ich zajść sufitem…
Ehosta jednak nie było w pobliżu, i Ehost nie słyszał nawoływań Evansona, samemu będąc zajętym sprawami związanymi z eliminacją cholernych Xeno… a Arc spudłował, i to podwójnie. Cholerne bestie, nawet poruszając się na suficie, były niezwykle szybkie i zwinne. Dwie serie nawet nie drasnęły zasrańca.

Kovalski rzucił granatem do Facehuggerów, ten wylądował gdzie trzeba… dwa z małych sukinkotów jednak umknęły eksplozji, dwa zostały rozerwane na kawałeczki.

Winters wciąż strzelała do Xeno na podłogach, podobnie jak Salas i Naomi, podobnie jak Pits i Francis, Ferris wciąż walczył ze swoim zaciętym karabinem… a sierżant ruszył pędem do miejsca, gdzie spadła Nicky.
- Osłaniać!! - Wydarł się podoficer.

Wśród całej kanonady i wydzierania się, po chwili… te jedne, cholerne wrota puściły. Z ich resztek z kolei wysypały się kolejne Xenomorfy i Facehuggery.
- Chroń pysk! - zakomunikował na otwartym kanale Evanson skrótowe ostrzeżenie zagrożenia twarzołapami - Poruczniku. Evanson. Twarzołapy i ksenomorfy atakują od strony reaktora. Wiele celów. Wciąż przyrasta. Nie utrzymamy pozycji. Kovalski popraw granatem! Ogień na gródź do reaktora! Richards w krzyż ze mną we wrota! Ferris, zostaw karabin i rzucaj granat! Ehooost, kuurwaa!
Wiedząc, że niezawodna smartgunnerka dobiegła, Evanson spróbował zorganizować ich obronny kordon do czasu aż Holon z cywilami opuści halę. Kordon, który bez miotacza miał nikłe szanse przetrwania choćby minuty.

- Moment!! - Wrzasnęła Richards, sama zajęta będącym blisko niej Xenomorfem, po czym wywaliła do niego z M56...z mizernym skutkiem.

W tym czasie, Kovalski posłał kolejny granat w kierunku rozwalonych wrót. Ferris również się opamiętał i cisnął granatem, Winters strzelała… i w końcu pojawił się gdzieś od boku strumień ognia. Pieprzony Ehost wreszcie dołączył do walki, smażąc jednego Xeno i Facehuggera.

Arc z kolei rozwalił nadbiegającego do niego Xenomorfa, oraz "twarzołapa", który pędził w kierunku Naomi…

Oba rzucone granaty wybuchły, zabijając dwa Xeno i dwa Facehuggery tuż przy wrotach.

Sierżant posłał dwie serie w Xeno blisko Naomi, drania jednak nie ubił. Ten zaś zadał potężny cios dziewczynie pazurami, próbującej jakoś się osłonić Smart Gunem... ...urywając jej sztuczną rękę! Wrzask Naomi rozbrzmiał w hali.

Sierżant wystrzelił z granatnika w rozwalone wrota, ubijając kolejnego Xeno.
- Cofać się!! - Ryknął do wszystkich Reynolds - Teraz jest szansa odwrotu!!

W sumie miał rację. Oprócz gnidy przy Naomi, sprzątnęli wszystkich… jednak korytarzem pędziły oczywiście nowe bestie.

Salas wywalił serię do bestii przy Smart Gunnerce, jednak jedynie poranił Xeno. Ten konkretny osobnik okazywał się wyjątkowo twardym sukinsynem.

- Richards dostała! - nadał w eter Evanson po czym wymierzył i wypalił w łajzę, która ją tak urządziła. - Ferris pomóż jej! Osłaniam. Kovalski, odczyt!

Arc szybko ustrzelił natręta zagrażającego Smartgunnerce, a ranną dziewczynę podtrzymywał Salas… pobiegł do nich i Sanitariusz Ferris. Szybko odpięli M56 z dziewczyny, które przejął Salas (kurwa ale to ciężkie), a Ferris podparł Richards, po czym zaczęli szybko się wycofywać ku wyjściu z hali.

- Arc! Wypierdalamy! - Wrzasnął Kovalski - Zapieprza tu z następnych 20 Xeno korytarzem!

No i był i rozkaz sierżanta o cofaniu się, a teraz też i od porucznika… Marines ruszyli więc w tył.

- Ehost, Winters osłaniajcie ich! Sierżancie! Harakiri został! Co robimy?! - Rozkazy były dla Arca tak długo jasne jak nie były sprzeczne z paroma podstawowymi dewizami marines. Jedna z nich, a w dodatku ta, która sprawiała, że byli tacy badass, brzmiała "Nie zostawiamy swoich". Dla japońca rozważał wyjątek nie przez wzgląd na to, że go nie lubił a przez to, że debil chodził z miną, która mogła w każdej chwili wybuchnąć. Co w oczach Smartgunnera skreślało go jako marine.
Eksplozja była wystarczającą odpowiedzią.
- Wypierdalamy Kovalski - potwierdził swojemu partnerowi.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 25-07-2020 o 23:03.
Marrrt jest offline