Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2020, 21:08   #53
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 27 Eleint
Gugliermo

Krasnolud czuł się znacznie lepiej niż jego towarzysz pół-elf. Postanowił więc owszem skorzystać z odpoczynku, ale także udać się do przeróżnych handlarzy. Zresztą podobnie uczynił Tomen, który kupił przede wszystkim suchy prowiant oraz nową broń dwuręczną.

Jedną z dodatkowych czynności, jaką powziął Gugliermo była wizyta u Darana Edermath'a. Srebrnowłosy pół-elf ugościł go w swoim słonecznym sadzie przy kubku kompotu z jabłek i miodu.

Mężczyzna chętnie opowiedział krasnoludowi o magini Windrin, którą miał okazję widzieć w Phandalin. Nie mógł zdradzić jednak zbyt wiele, bowiem nie zamienił z nią ani słowa, a wszystko czego się dowiedział pochodziło głównie od burmistrza i tego co miejscowi mawiali.

Daran dokładnie opisał Gugliermo wygląd elfki. Była to szczupła kobieta o jasnej karnacji i silnie kontrastującym z jej cerą kolorze ciemnym włosów, które sięgały aż do jej bioder. Odziana w ciemnozielone szaty, na którą przyodziała krótki kirys. Z tłumu wyróżniała się swoistą pewnością charakterystyczną dla magów oraz gracją charakterystyczną dla elfów.

- Jak mówiłem - kontynuował - Nie rozmawiałem z nią - uczynił kolejną pauzę, czynił to bardzo często, ostrożnie dobierając słowa. - Wiem tyle co inni. Próbowała nająć chętnych do wyprawy na smoka za niemałe pieniądze, ale chyba nie zależało jej na tym jakoś bardzo, bo spotkawszy się z odmową burmistrza nawet nie próbowała w innych miejscach. Chyba tylko chciała by Phandalin o niej usłyszał... hmmm... zdaje się, że nawet powiedziała burmistrzowi dokąd idzie, ale wnioskuję, że skoro się mnie o nią dopytujesz, a u burmistrza już byliście, to nie jest to prawdą. Niestety nie pomogę z odnalezieniem Windrin. - Daran zamyslił się na dłuższą chwilę, a kiedy Gugliermo ponownie podjął wątek dodał:
- Być może mają z nią coś wspólnego ostatnie zniknięcia w Kniei Neverwinter, a przynajmniej może ją zainteresowały. Pewnie Gustaf... Sokół znaczy się, wiedziałby coś więcej. To mój przyjaciel. Mieszka na północ stąd głęboko w lesie. Jeśli zaczekasz w Phandalin do Obfitych Plonów, na pewno będziesz mógł dowiedzieć się czegoś więcej w tej sprawie, bo zawsze pojawia się u nas w to święto.

Po tych słowach Daran stał się bardziej milczący. Być może znużony rozmową. Krasnolud postanowił wypytać jeszcze tylko o drogę do Sokoła oraz do tajemniczej Agathy, o której słyszał od karczmarza i już miał się żegnać, gdy Daran zapytał go o jeszcze jedną rzecz.

- Krasnoludzie, czy poznajesz ten symbol? - Daran rozwinął pergamin, na którym ktoś grafitem naszkicował przedziwny kształt.
Jedynka: wiedza - oblany!

- Nie, pierwszy raz widzę - Gugliermo obszedł stół, by spojrzeć z innego kąta - Dlaczego pytasz? Gdzie go widziałeś?

- Czy ta magini, o którą wypytujesz może należeć do jakiejś nie do końca jawnej organizacji?

- Nie wiem, skąd to? - jeszcze raz wskazał skinięciem rysunek, lecz twarz Darana pozostała niewzruszona i nie zdradzała niczego. Zaś jego wzrok dokładnie świdrował Jedynkę.

- Gdybym to zdradził, najpewniej żałowałbym - Daran zwinął pergamin i dość chłodno się pożegnali.

Rok 1481 Rachuby Dolin, 28 Eleint
Drużyna

Usłyszawszy dokąd drużyna zamierza się udać, Ront Werys postanowił zostać w Phandalin. Obawiał się, że w przeciwnym wypadku nie zdążyłby na Obfite Plony, a na to nie mogła sobie pozwolić jego artystyczna dusza. Opowiedział im za to pewną historię, bowiem dotyczyła ona terenów nie tak odległych od celów ich podróży.

- W tych okolicach jest miasteczko Conyberry, które zostało splądrowane przez barbarzyńców. Według opowieści, mieszkańcy uciekając zabrali co mieli najcenniejsze i schronili się w nieodległej świątyni Savrasa. Niestety barbarzyńcy podążyli ich szlakiem, ale złota mieszkańców nie odnaleźli.

- Złoto, dobrze słyszę, dużo go? Wiesz coś więcej na ten temat? Może rozmawiałeś z uciekinierami? - Krasnoludowi od razu zaświeciły się oczy.

- Ach… Szanowny krasnoludzie. Z tego co żem słyszał, żaden nie ocalał, niestety. - pół-rok obrócił się na pięcie - Pytanie jednak pojawia się skąd zatem ta opowieść. Być może swoje pochodzenie zawdzięcza najeźdźcom? Słowa te początek biorą od barbarzyńców, którzy ścigali uciekinierów do świątyni, a tam miast spodziewanych bogactw ostały się jeno kilka marnych pereł, czy szczypta soli. Być może ze wściekłości wyrżnęli owi barbarzyńcy ludzi z Conyberry. Pewne jest jedno. Nigdy ich zbrukane krwią dłonie nie spoczęły na skarbie, który zwykli ludzie ukryli przed bezmyślnymi mordercami.

- Przez tyle czasu nikt tych bogactw nie poszukiwał? Bo coś nie chce mi się wierzyć, że wystarczy pójść i zabrać złoto. Gdzie jest haczyk mości pół-orku?

- Haczyk? - pół-ork zamyślił się, bowiem najwyraźniej w stronach, z których pochodził nie używało się takiego określenia na ukryte trudności. - Blisko cztery lata upłynęły odkąd patrycjusze z Neverwinter oraz Waterdeep postanowili zainwestować w odbudowę Phandalin, a teraz także i w nadmorskie Leilon. Wcześniej były to dzikie i niebezpieczne tereny. Jednak… wiem stąd i owąd, że to konkretne miejsce szczególnie upodobały sobie szczurołaki. Być może już ktoś je przepędził i odnalazł złoto. Dużo tu w okolicy przeróżnych poszukiwaczy, ale to nie byłoby wcale takie proste. Jestem pewien też, że mieszkańcy dobrze schowali swoje oszczędności życia. Ale skoro i tak tam zawędrujecie, to czemu by tego nie sprawdzić?! A gdy znajdziecie ów skarb, wspomnijcie imię Ronta. Liczę, że jednak zdążycie do Obfitych Plonów na mój występ z torbami pełnymi skarbów!

Rok 1481 Rachuby Dolin, 28/29 Eleint
Drużyna

Opuszczając Phandalin mogli po raz pierwszy ujrzeć na własne oczy burmistrza w całej swej okazałości. Zdejmował z tablicy ogłoszeń zadanie poinformowania krasnoludzkich archeologów o smoku, zaś w jego miejsce powiesił informacje o pracy dla drwali przy powietrznym statku. Zapewne tym, o którym opowiadał ich niegdysiejszy towarzysz gnom, który teraz zapadł się pod ziemię.

Podróżowali spokojnie traktem Triboar za cel obierając odnalezienie tajemniczej Agathy, lub jak sprostował ich Ront Werys w poszukiwanie nieumarłej Melarue Auglathy. Była to tajemnicza osobowość, także dla barda, który zdradził o niej tylko tyle, że jest to duch uzdolnionej magicznie elfki, która za życia musiała wyrządzić wiele zła.

Augulatha faktycznie musiała mieć mroczną przeszłość, gdyż banshee nie zostaje się bez powodu. Jest to niezmiernie rzadkie zjawisko, jednak wśród Phandalończyków krążyły opowieści o tym, że Agatha niegdyś pomagała mieszkańcom Conyberry. Ci zaś odwdzięczali się tworząc dla niej pułapki i mięso dla sowoniedźwiedzi. Teraz zaś, jeśli ktoś okazał jej należny szacunek, miał szansę, że Agatha uchyli rąbka swej wiedzy. Nigdy nie czyniła jednak tego za darmo. A ludzie czasem od niej nie wracali...


Z początku mijali dość sporo wędrowców. Grupę krasnoludów, kilka znajomych i nie znajomych twarzy z Phandalin, kupca, a także kilka rodzin podróżujących w jedną i drugą stron, a także egzotycznie wyglądającego siwego, czarnoskórego mężczyznę w kapeluszu. Później zaś szlak zrobił się znacznie bardziej pusty. Minęli jedynie śpiesznie kłusujących dwóch jeźdźców - odzianą w czerwień kobietę oraz zwalistego mężczyznę, którzy nawet nie zareagowali na wasze powitanie.

Drugiego dnia dotarli na skraj Kniei Neverwinter. Kierując się wskazówkami Darana Edermatha skręcili w jedną z odnóg, by przy kolejnym rozwidleniu skręcić w prawo. Była to niezwykle stara puszcza. Im głębiej wędrowali w wyznaczonym kierunku, tym drzewa stawały się starsze. Las powoli ciemniał i cichł. Gałęzie niknęły pod warstwą grubych pnączy i gęstą warstwą mchu, zaś powietrze stawało się wyraźnie chłodniejsze. Poskręcane pnie przyjmowały formy, jakich nigdy wcześniej nie widzieli. Prastare drzewa zdawały się coraz bardziej spaczone i wynaturzone...



Drużyna: percepcja - zdany przez Gugliermo!
Drużyna: wiedza - oblany!

Zwłaszcza jedno z drzew przed zakręcającą ścieżką wydawało się przedziwne. Gugliermo poprosił, by wszyscy się zatrzymali na chwilę i coraz mniej rozumiejącym wzrokiem rozejrzał się wokół. Drzewa miały w sobie coś niepokojącego. Kształty w jakie się układały, formy w jakie przyjęły tak bardzo przypominały jakieś istoty. Nieruchome. Porośnięte przeróżnymi naroślami. Inne z kolcami i pnączami. Nie martwe, jakby potencjalnie świadome. Wyglądało na to, że nie zdawały sobie sprawy z obecności drużyny bohaterów. Jeszcze.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 26-07-2020 o 21:32.
Rewik jest offline