Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2020, 08:31   #94
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
JJ czekał na wyjście Agnes nieopodal wejścia do magazynu. Technik jak nikt inny był świadom rangi zadania, którym była naprawa uszkodzonej przetwornicy. Dla większości z żołnierzy była to jedynie iskrząca maszyneria, ale Jacob był pewien, że gdyby na dłużej obciążyć pozostałe przetwornice to nie wytrzymałyby one obciążenia i zasilanie z kolonii stałoby się jedynie miłym wspomnieniem. I żaden agregat nie byłby w stanie ich uratować. Zasilanie oświetlenia, komputerów, przejść i pozostałej elektroniki to było ich być albo nie być na tym padole łez. Kapral Jones wolał jednak nie uświadamiać pozostałych, bo i bez tego stanowili kłębki nerwów. Po oblaniu kwasem i utracie pancerza sam nie był w najlepszym stanie…

JJ nie wątpił, że kobieta opuści magazyn z rezystorem i scalakiem. Inaczej być nie mogło. W razie problemów Jones ryzykowałby życiem aby wydobyć ze środka Agnes i części zamienne. Technik nie chciał niepotrzebnie zgrywać bohatera jednak w takich okolicznościach odrobina heroizmu mogłaby uratować życie wszystkich w kolonii. Na szczęście Agnes była cała i wyekwipowana w potrzebne elementy towarzyszyła inżynierowi w drodze do uszkodzonej przetwornicy.

Elektroniczne wnętrzności reperowanego elementu były fascynujące. Wszystkie elementy wyglądały na najwyższej klasy komponenty. Korporacja zadbała aby każdy rezystor, kondensator, a nawet ścieżka na płytce drukowalnej wytrzymały ile tylko się dało. W miejscu takim jak kolonia elektronicy i mechanicy mogli się popisać znajomością high-end’owych rozwiązań, których JJ był fanem. Nie często mógł obcować z tak zaawansowaną technologią, a tym bardziej ją naprawiać. Przy pomocy Agnes technik walczył z ustrojstwem na najwyższych obrotach. Nie miał pojęcia ile dokładnie zajmie cały proces naprawczy, ale był pewien, że ten zakończy się sukcesem. Oby tylko nic wcześniej się nie zjebało…

Hirakawa jak zwykle potrafił pocieszyć wspominając jak niewiele czasu mieli do stracenia. Azjata należał do towarzyszy, z którymi nie należało dyskutować. JJ nawet by przyśpieszył gdyby to było możliwe. Niestety to nie był bieg na sto metrów, a naprawa mechanizmu wymagająca skupienia i dokładności. Każdy detal mógł decydować o działaniu – lub nie – przetwornicy. Wraz z Agnes nie mieli czasu na poprawianie ewentualnych pomyłek. Dlaczego Kapral Jones podejrzewał, że nie uda im się na spokojnie sprawdzić całości dwa razy i dokręcić ostatniej śrubki, nie mówiąc o przymocowaniu obudowy?


Technik miał ciężki orzech do zgryzienia. Musiał wybrać między jego kochanymi narzędziami a stabilnością zasilania kolonii. Marine nie miał czasu do stracenia dlatego szybko doskoczył do konsoli zostawiając narzędzia samym sobie. Jacob cichutko liczył na to, że ktoś je pozbiera. On miał za zadanie przywrócić do działania naprawioną przetwornicę. Gdyby nie ten zabieg to awaria całej sieci była tylko kwestią czasu. W końcu po coś były aż 4 przetwornice. Obciążenie było zbyt duże aby brak jednej z nich nie odbił się na żywotności całej infrastruktury…

- Masz trzy sekundy! - Krzyknął “Shini Hira”, pozostając przy Jacobie. Reszta Bravo 2 już ruszyła z kopyta w kierunku wrót, którymi wcześniej tu wszyscy przyszli. Dla technika to jednak nie powinien być problem, wystarczyło na głównym panelu wybrać ponownie kilka opcji i gotowe… tylko te cholerne, zbliżające się Xeno. No i nikt nie zajął się narzędziami JJ, które leżały tam pozostawione same sobie…

- Bez narzędzi będziecie wykręcać śrubki paznokciami. - powiedział do skośnookiego technik powoli kończąc pracę przy konsoli. Póki co z jego narzędzi mieli dużo większy pożytek niż z ciężkich i nieporęcznych giwer, które nosiła część oddziału. - Bardziej na tej wyprawie sprawdziłaby się ekipa Parkourowców niż Marines. Nic tylko ciągle spierdalamy...

- Albo narzędzia, albo my! - Krzyknął Dowódca grupy Bravo 2, po czym puścił jakąś wiązankę, chyba po japońsku - Xeno! - Stojąc obok Jacoba, wycelował karabinem w jedną z bestii, która pojawiła się między maszyneriami. Technikowi z kolei zostały dwie sekundy wklepywania komend w panel.

JJ mógł się zgodzić z Azjatą jednak wiedział, że w przyszłości jego narzędzia mogą komuś uratować zadek. Właśnie zakończył operację, która zapewne uratowała wszystkich Marines w kolonii, ale… To przecież tylko narzędzia. Co w nich wyjątkowego poza tym, że nie mieli zapasowych? Kapral Jones miał nadzieję, że ktoś schował jakieś na czarną godzinę w jednym z transporterów.

Jacob klepał w klawiaturę co sił. Wiedział, że nie oderwie się od tego zadania wcześniej niż to będzie konieczne. Nie po to męczył się z wymianą podzespołów i wcześniej narażali Agnes aby uciec jak dzieci zanim operacja dobiegnie końca. JJ oderwał się od konsoli dopiero kiedy przetwornica działała.

- Czas się skończył! - Wrzasnął Azjata, po czym zaczął strzelać ze swojego karabinu, do jednego z Xeno. Po chwili jednak pojawił się i drugi, wskakując na jedną z przetwornic, oraz trzeci, również będący zainteresowanym ich osobami. Mieli z lekka przesrane…

JJ na szczęście już skończył. Z lekkim uśmiechem technik sięgnął po karabin. Pamiętał jak ostatnio skutecznie z niego korzystał i skończył z poparzeniami od kwasu. Kapral Jones miał zamiar się wycofać, ale nie miał nic przeciwko strzelaniu do rozpędzonych bestii. Marine rzucił się do ucieczki w razie czego mając broń w rękach. Oby tylko wraz ze starszym kapralem zdołali spierdolić.

Jacob rzucił się do ucieczki, nie mając zamiaru najwyraźniej podejmować żadnej walki z nadciągającymi Xenomorfami… co tu jednak się wielce dziwić. Technik był bez pancerza i bez większości swojego osprzętu, do tego zaś byli we dwójkę przeciw trzem bestiom… Jacob uciekał, zostawiając własnego dowódcę drużyny na pastwę bezlitosnych wrogów.

Azjata posłał serię w jednego z Xeno, a od boku poprawił widzący całą sytuację Salas. Gnida padła… były jednak jeszcze dwie. “Shini Hira” wywalił więc kolejny raz, tym razem do tej siedzącej na jednej z przetwornic, jedynie ją raniąc. Jeden z Xenomorfów rzucił się w pościg za JJ, drugi skoczył na Azjatę...tnąc go pazurami po ręce. Technik z kolei biegł w kierunku Bravo 3, nikt go jeszcze jednak nie zauważył, walcząc z Xeno.

Jacob wbrew pozorom nie był nieustraszony. Jego ratowanie życia było mocno powiązane z dobrem grupy, która miała na pokładzie jedynie jednego technika. Nie żeby nie ratował skóry gdyby był zwykłym szturmowcem… „Shini Hira” radził sobie całkiem nieźle. JJ doskonale wiedział o podjętym przez jedną z bestii pościgu dlatego zdecydował się przeciwdziałać. Nikt z Bravo 3 nie miał czasu i zasobów aby go niańczyć. Technik musiał liczyć na siebie dlatego po krótkim sprincie zatrzymał się i wywalił do potwora ze wszystkiego co miał. Liczył na to, że efekty będą dla niego mniej dotkliwe niż ostatnie starcie z Xeno.

Krótka seria posłana przez JJ, co prawda zwolniła Xenomorfa, jednak go nie załatwiła… nagle zjawił się porucznik Hawkes, który również posłał kilka kul w bestię, a ta wciąż nie miała zamiaru zdechnąć! No i Xeno w końcu skoczył na Jacoba… pazury cięły mężczyznę po prawej ręce. PO PRAWEJ. Trysnęła krew… A kilka metrów obok, Azjata był masakrowany przez innego sukinsyna.

JJ i Hawkes naprawdę chcieli dobrze. Posłane przez nich serie powaliłyby każdego człowieka jednak Xenomorf był ulepiony z zupełniej innej gliny. Obcy szarżował bez opamiętania i kiedy był naprawdę blisko Jacob czuł, że zaraz skończy jako posiłek. Długie jak noże i ostre jak brzytwy szpony potwora zatopiły się w miękkim, cieplutkim ramieniu mężczyzny orając je od przedramienia, aż do połowy bicepsa. Technik zawył z bólu i starał się nie wypuścić karabinu. Strzelanie z przyłożenia kojarzyło mu się tylko z kolejną porcją kwasu, ale istniała nadzieja, że przeciwnik padnie i JJ zdoła zbiec kolejnym kreaturom. Kapral Jones zdecydował się spróbować strzelić, a następnie odskoczyć do tyłu aby kwas go nie sięgnął. Miał nadzieję, że plan się uda, a mina kierunkowa „Shini Hiry” nie pokrzyżuje planów jego dalszej egzystencji… JJ wiedział, że jak przeżyje te misje to zostanie inwalidą. Inżynier pełną gębą normalnie…

Na wszelkich próbach oddania serii się jednak tylko skończyło. Poparzona, częściowo stopiona, i tym razem dodatkowo rozorana pazurami ręka, odmówiła posłuszeństwa. Palce nie chciały słuchać właściciela, a resztki mięśni, wiązadeł i nerwów, odmawiały wykonania tejże prostej czynności… JJ z kolei dopiero teraz zdał sobie chyba do końca sprawę, jak bardzo z ową kończyną źle… przełknął ślinę, wpatrując się we wredną, cieknącą jakimś cholernym śluzem mordę bestii. Za chwilę zginie.

Seria porucznika trafiła Xeno tuż przed Jacobem, ale żaden kwas nie trysnął na technika. Wielkie, czarne paskudztwo padło na podłogę, drgając przedśmiertnie. Dowódca uratował mu dupę, podobnie jak kilka chwil wcześniej Azjata… który został powalony przez innego Xenomorfa na plecy, a ten masakrował ciało "Shini Hiry" pazurami obu łap, a nawet wbił ogon w ciało mężczyzny.

Starszy kapral krzyknął coś w swoim rodzimym języku… po czym nastąpiła eksplozja. Shinichi Hirakawa wysadził się Claymorem, zabierając ze sobą swego oprawcę. Przy okazji zniszczył również kompletnie główny panel sterujący przetwornic, te jednak nadal pracowały…

-Wynosimy się …już.- JJ usłyszał wściekłe warknięcie porucznika, który cofając się do wyjścia sprawdzał stan amunicji w swojej broni.
 
Lechu jest offline