Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2020, 09:28   #49
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Gdzieś koło północy zbudziły ją hałasy na zewnątrz, jakieś krzyki i poruszenie za oknami.
- Ucieka w kierunku stajni! Łapać go!- usłyszała.
Barbara poderwała się i rozejrzała nerwowo po pokoju. Zobaczyła służki, które przebudziły się odpoczywając na ławach postawionych pod ścianami pokoju. Były równie zaniepokojone… ale bezpieczne.
Magnatka owinęła się płaszczem i podeszla do drzwi. Uchyliła je by upewnić się, że pod nimi są straże. Strażnicy nadal tu byli… z pistoletami w dłoni i rozglądając się czujnie, ale byli. I choć wyglądali na gotowych do boju, nie widać było po nich lęku czy zdenerwowania.
- Co się dzieje? - Barbara wysunęła się z pokoju otulając się szczelniej płaszczem.
- Ktoś próbował się podkraść pod komnatę waćpani. Pewnikiem jakiś huncwot któremu marzył widok niewiasty w negliżu.- wyjaśnił spokojnym tonem strażnik. - Jak go złapią, to mu skórę przetrzepią.
- Chcę wiedzieć kto zacz. - Basia wyraźnie się uspokoiła i wycofała się do pokoju zamykając za sobą drzwi. Rozbudzona usiadła na łóżku, czując że tej nocy może mieć już problemy z zaśnięciem.
Służki czekały cierpliwie na swoich ławach, aż ich pani się położy spać lub czegoś sobie zażyczy. Żadna nie śmiała zakłócić ciszy jakimkolwiek słowem.
W końcu Basia westchnęła i podeszła do okna.
- Zapalcie prosze świece i nalejcie mi wina. - Uchyliła okno by wyjrzeć na podwórze i zobaczyć co tam się dzieje. - Potem możecie się położyć. Poczytam.
- Czy światło świecy nie pozw…- zapytała cicho Zuzanna, ale Ewka zgromiła ją wzrokiem i zabrała się zapalanie świecy. Zuzanna zaś nalała wina i postawiła kielich z nim wraz z małym antałkiem na tacy.
Magnatka uchyliła okno i opierając się o ścianę tak by nie było widać jej sylwetki wyjrzała na zewnątrz.
- Co chciałaś powiedzieć? - Spytała szeptem.
- Nic takiego pani. - szepnęła cicho Zuzanna układając się za przykładem Ewki do snu.
Magnatka sięgnęła po kielich z winem spoglądając na zewnątrz i wdychając chłodne powietrze nocy.
Chłód nocy przeszył dreszczem ciało magnatki, a dochodzące do niej słowa i przekleństwa świadczyły o tym, że ciekawski osobnik okazał się trudny do złapania. Jakby był w dwóch miejscach na raz.
I wymykał się obrońcom Basi, ku ich frustracji.
Barbara miała jednak poważne podejrzenie kim są podglądacze, bo tak pewna była, że nie był to jeden osobnik. Chłód nocy sprawił, że jej piersi się uniosły i naparły na materiał koszuli nocnej, nie dało się jednak tego dojrzeć dzięki płaszczowi. Zamknęła okno i powróciła do łoża. Tam zdjęła płaszcz i sięgnęła po darowaną jej przez Cosette książkę.
Lektura zazwyczaj odciągała myśli od tego co działo się wokół niej. Nie tym razem… kolejne paragrafy budziły różne myśli. I świadomość sytuacji utrudniała skupienie się na kolejnych słowach. Jeśli bowiem miała rację, to te dwa huncwoty miały wielką przewagę nad jej obrońcami. Urodzili się wszak tutaj… przemierzali wszystkie ścieżki, znali każdy zakątek, każdą kryjówkę… mogli się ukryć tak by jej obrońcy nie mogli ich znaleźć.. by dobrze widzieć to co się działo w jej sypialni. A ona im to ułatwiała światłem które wypełniało komnatę, podkreślało jej sylwetkę… i być może przebijało nawet przez koszulę nocną Basi.
Pozostało jej mieć nadzieję, że owe widoki skuszą bliźniaków na tyle, by popełnili błąd. Choć to zapewne nie był pierwszy raz, gdy podglądali niewiastę. Musiała też przyznać, że świadomość bycia obserwowana przez tych dwóch sprawiała jej nieco przyjemności i przyjemnie pobudzała ciało. Leżąc na łóżku sięgnęła pod materiał koszuli i ostrożnie przesunęła palcami po coraz bardziej rozpalonej kobiecości. Ile mogli dostrzec? Okna nie były wielkie, szyby grube..
Nie mogli zobaczyć zbyt wiele, co innego służki… ale one spały, prawda? Basia mogła zgadywać co oni planowali, gdyby nie jej obrońcy. Pewnikiem podkradli by się bliżej… okno otworzyli. Z pewnością nie odważyliby się na więcej. Bądź co bądź była wielką panią, a oni… nawet wobec chłopek zachowywali się przyjaźnie licząc na swoją urodę i urok osobisty.
Nie zważając na to, że może być obserwowana przez swe służki Basia sięgnęła palcami głębiej. Jej wyobraźnia podsuwała wyuzdane wizje, jak to ściśnięta między dwoma bliźniakami była brana jak zazwyczaj i tak jak Cosette jej pokazywała… od tyłu. Wprawne ruchy i przyjemne wizje sprawiły, że doszła szybciutko i cichym jękiem. Z odrobiną niedowierzania spojrzała na wilgotne palce.
Cichy oddech… ciężki oddech… pełen pożądania i spełnienia. Nie tylko jej oddech… być może bliźniacy nie mieli okazji jej zobaczyć, ale ktoś na nią patrzył. Ewka… i dołączyła do pieszczot, rozkoszując się widokiem swojej pani i przynosząc sobie ulgę… po kryjomu.
Specjalnie dla służki Barbara oblizała lubieżnie palce i sięgnęła kielich by jeszcze trochę napić się wina i powrócić do przerwanej lektury.
Ewka przyglądała się temu widokowi z rozpalonym spojrzeniem i czerwonymi policzkami. Po czym zamknęła oczy nie chcąc przeszkadzać swojej pani.
- Chyba znów trzeba mnie obmyć. - Wyszeptała Barbara spoglądając w kierunku Ewy.
Służka posłusznie skinęła głową, wstała i podeszła by wybrać lniany ręcznik oraz miskę z wodą by spełnić polecenie swojej pani.
- Nie będziesz tego potrzebować. - Magnatka zgasiła świecę.
- Oczywiście…- służka pozostawiła utensylia, uklękła przed swoją panią. Podwinęła materiał i zaczęła ustami całować i pieścić uda magnatki z pożądliwością w spojrzeniu. Barbara zadrżała od dotyku służącej.
- Nie bronię ci wykonać pierwszego ruchu, Ewo. - Wyszeptała, gładząc włosy służącej.
Służka rozchyliła uda swojej pani i zaczęła zachłannie muskać językiem jej intymny obszar, czasami sięgając głębiej. Jej dłonie wodziły po udach szlachcianki, a samo dziewczę zapomniało się w tej rozkoszy. Barbara mimo iż niedawno doświadczyła szczytu czuła jak jej ciało rozpala się, jak woła o więcej. A służka pragnęła jej dać więcej przylegając ustami do jej intymnego zakątka i desperacko wodząc językiem w poszukiwaniu źródła pragnień jej pani, wodziła palcami po udach, czasami drapiąc skórę paznokciami. Magnatka chwyciła mocniej głowę Ewy dociskając ją do swej kobiecości. Nie minęła chwila, a doszła ponownie dzięki sprawnemu języczkowi służącej. Rozpalona opadła na pościel, łapiąc oddech. A jej służka wróciła do całowania i smakowania jej odsłoniętych ud spoglądając pożądliwie na swą panią. Była jej oddana całym sercem, tego Basia była pewna. Magnatka przyciągnęła ją do siebie i usta Ewy do swych ust, całując dziewcze namiętnie.
Służka wpierw zamarłą w zaskoczeniu, potem poddała się pocałunkowi, wreszcie przejęła kontrolę popychając magnatkę na łoże i całując jej usta zachłannie pochwyciła dłońmi biust pieszcząc powolnymi ruchami dłoni.
Barbara wtulałą swe ciało w ciało drugiej kobiety, a jedna z jej dłoni powęrowała ku dołowi, sięgajac do kobiecości Ewy. Rozpalona tam służka była… i wilgoć poczuła Basia pod palcami. Ewka nie broniła się przed tym dotykiem całkowicie zapominając się w pocałunkach oraz ugniatając pochwycone krągłości przez nocną koszulę swojej pani. Barbara sięgnęła palcami głębiej pieszcząc swoją służącą. Była ciekawa czy Zuzanna podsłuchuje, czy za oknem czają się dwa huncwoty. Czy nie powinnam czuć się skrępowana?
Trudno było to ocenić w tej chwili, gdy mrok ukrywał ciało drugiej służki. Ewka całowała coraz bardziej szaleńczo i żarliwie, gdy palce Basi rozpalały mocniej jej drżące ciało. Zaciskała niemal boleśnie palce na biuście magnatki, gdy kolejny ruch palców … doprowadził ją do szczytu wyrażonego głośnym jękiem. Barbara pochwyciła jej twarz całując gorąco i chcąc stłumić odgłosy rozkoszy wydawane przez Ewę. Po chwili takich namiętnych pocałunków służka się w końcu uspokoiła.
- Nasi strażnicy, będą mieli przez ciebie ciekawą służbę. - Magnatka pogładziła twarz służącej pozwalając sobie na żartobliwy ton. - Idź spać.. też spróbuję zasnąć.
- Tak pani.- Ewka cmoknęła jeszcze usta i odsunęła się, by wykonać jej polecenia.
Magnatka otuliła się pierzyną i spojrzała w kierunku okna, nasłuchując odgłosów z podwórza.
Tam już krzyki się powoli uspokojały, a siarczyste przekleństwa… choć się zdarzały, pozbawione były gniewu. Najwidoczniej intruzi uciekli obrońcom Basi.
Magnatka wtuliła się mocniej w poduszkę i spróbowała usnąć, licząc na to że chwila igraszek dostatecznie ją zmęczyła.


Poranek rozpoczął się leniwie. Otulonej pierzyną i odpoczywającej w wygodnym łożu Basi nie chciało się wstać. Powoli uchyliła powieki spoglądając w kierunku ław zajmowanych przez służące.
Te już nie spały. Zapewne wstały już wcześniej, bo na jaśnie panią czekała już balia, strój na dzień oraz posiłek. Woda była gorąca, zapewne po to by sama ostygła…. lub ostudzić ją wiaderkiem zimnej wody stojącej obok.
Barbara wstała z łóżka i jak poprzedniego wieczoru podeszła na chwilę do okna. Nie otwierała go jednak czując delikatny chłód poranka bijący przez szczeliny. Obróciła się, zdjęła koszulę rzucając ją na łoże. Do bali wlała zimną wodę, nie chcąc o poranku brać gorącej kąpieli. Po podbródek zanurzyła się w wodzie.
A służki zajęły się swoimi zadaniami. Zuzanna ścieleniem, a Basia obmywaniem magnatki. Były bardzo skupione i ciche, co najwyżej wymieniając między sobą żartobliwe spojrzenia. Tymczasem do drzwi ktoś załomotał.
- Kogo niesie? - Barbara odezwała się nawet nie spoglądając w kierunku drzwi.
- To ja… jeśli waćpani znajdzie czas, to chciałbym porozmawiać przed poranną wieczerzą.- odezwał się głos pana Michała zza drzwi.
- Wpuść go Zuzanno, tylko chorzo co by inni do środka nie zerkali. - Magnatka obróciła się w balii tak, że mogła o jej krawędź oprzeć się brodą i ramionami. Piersi swe oparła o rozgrzane wodą deski naczynia.
- A więc pani… eehm…- Michał po wejściu zerknął na widoki które mu prezentowała i tak jakby… język utknął w mu gardle. Przez chwilę coś bełkotliwie próbował powiedzieć nie odrywając spojrzenia od nagiej szlachcianki. Może to przez krew która zapewne spłynęła mu z głowy w niższe rejony?
- Więc… to… co ja właściwie chciałem…- zaczął dukać… bądź co bądź widok nagiej Basi nadal robił na nim odpowiednie wrażenie, zwłaszcza gdy pokazywała mu się w krasie poranka.-... znaczy powiedzieć… te no… bliźnięta… co z nimi?
- To chyba ja powinnam o to spytać. - Barbara dała znak Ewie by ta kontynuowała mycie jej pleców. - To zapewne te huncwoty chciały mnie podejrzeć w nocy. - Wzrok magnatki przesunął się po sylwetce szlachcica na dłuższą chwilę zatrzymując się na jego kroczu. - Czy uważasz, że podołasz tym rozrabiakom?
- Tak.Bez oparcia w służbie, wśród obcych wojaków nie będą mieli tyle swobody.- odparł Michał, gdy Basia sarkała w duchu na na kontusze. Nie dało się podejrzeć jej ostatnio ulubionego obszaru tego szlachcica.
- To wilczki… jednak szablą władać zapewne potrafią. Dla mnie zbrojny to zbrojny, nie oni jedni chcą zajrzeć mi po kiecę. - Uśmiechnęła się ciepło do Michała. - A ich matka poprosiła by im co nieco szkoły zrobić i posłuszeństwa nauczyć.
- Wasza to decyzje. Mnie za jedno. Jak waćpani raczyła zwrócić uwagę,nie oni jedni. Uroda i bogactwo to kuszące połączenie. I wielu tej pokusie ulegnie.- potwierdził Michał.
- Rzekłabym, że ulec będzie chciało. - Barbara zaśmiała się, przez co na chwilę ukazała Michałowi nieco swych piersi. - Więc postanowione.. zabieramy huncwotów z nami. Uprzedzę ich że przy braku posłuszeństwa batów nie będziesz im żałować.
- Poinformuję o swojej decyzji przy posiłku. Kolejna noc… spędzona będzie pod dachem zamkowym. U wdowy Magdaleny Brzeskiej herbu Nowina. Zamek stary i obronny… nieco sypiący się i bardziej obronny niż wygodny, ale Brzescy wiernie przy Żmigrodzkich stali.- wyjaśnił z uśmiechem Michał.
- Cóż to zrobię urządzimy wdowie pogaduchy. - Barbara uśmiechnęła się do szlachcica. - A teraz jeśli pozwolisz skończyłabym kąpiel i ubrała się na poranną wieczerzę. Chyba, że chcesz mi towarzyszyć przy porannych ablucjach.
Przez chwilę Michał milczał rozważając jej słowa. Jego wzrok wodził po jej ramionach i… była pewna że prawie się złamał. Prawie to jednak za mało, więc ostatecznie rzekł.
- Tylko bym przeszkadzał ci w kąpieli. Więc pozwól że się oddalę.
Cóż… możliwe, że gdyby nie obecność służek, odpowiedź mężczyzny byłaby inna. Wzrok jego był pożądliwy i spragniony.
- Niechętnie pozwalam. - Magnatka uśmiechnęła się zadziornie do starszego szlachcica. Coraz więcej radości sprawiało jej to niewinne droczenie się z nim.
Michał wyszedł, a służki zabrały się za mycie jej ciała. Barbara nie przeszkadzała im, dając się obmyć, wytrzeć i wcisnąć w kolejny, dobrany przez Cosette, kostium. Potem dłuższą chwilę zajęło zaplecenie jej sięgających pasa blond włosów i umalowanie. Tak naszykowana gotowa była zejść do gospodarzy.


Poranny posiłek był prosty, acz bogaty… zwłaszcza w tłustą gęsinę. Tym razem rodzice zasiedli wraz z synkami. Którzy przy matce byli wielce grzeczni i szarmanccy. Niemniej czuła ich spojrzenia na swoim ciele… próbujące przebić materiał jej sukni. I uśmiechali się łobuzersko, zapewne knując różne plany. Sam posiłek upływał z początku w napięciu, a potem w uldze gdy już Michał zgodził się wziąć bliźniaków pod opiekę. Mikołaj gratulował mu tej decyzji i obiecywał, że się na niej nich zawiedzie.
Barbara odezwała się gdy gratulacje i poruszenie się zakończyło.
- Ze szlacheckiego rodu jesteście, uprzedzam jednak ja was i rodzicieli waszych, ze bronić batów na was, Michałowi nie będę. Szkolić ma was a nie wasze wybryki znosić. - Mówiła spokojnie bez śladu groźby. - Więc jeśli obawiacie się, że to w godność szlachecką ma godzić waszą, to rozważcie tą propozycję raz jeszcze.
Synkowie spojrzeli po sobie, a potem po rodzicach. I jeden z nich rzekł.
- Jesteśmy gotowi podjąć to wyzwanie.
Surowe spojrzenie matki mówiło im, że nie mają wyboru.
- Więc do drogi się szykujcie. - Barbara pozwoliła sobie na rozbawiony ton, bo i bawiła ją postawa tych młodzików. - Wyruszymy niebawem.
- Tak waćpani.- odpowiedzieli pospołu, jakby byli jednym człekiem w dwóch osobach. Wstali razem i skłonili się, by udać się na komnaty w celu spakowania ekwipunku.
- Konie każę im przygotować. A i broń odpowiednią im wybiorę.- rzekł Mikołaj wstając od stołu, a Klara uśmiechnęła się dziękując niemo.
- Michale czy potowarzyszysz naszemu gospodarzowi? Niech nasi ludzie też się gotują do drogi. - Barbara uśmiechnęła się do starszego szlachcica.
- Skoro sobie życzysz tego pani.- Michał wstał również od stołu i skłonił się obu kobietom głęboko.
Barbara powróciłą do posiłku dajac czas swym ludziom na przygotowanie się. Szeptem zwróciła się do siedzącej obok Klary.
- Mam podejrzenie, że to bliźnięta były źródłem nocnego zamieszania. - Zerknęła na gospodynię.
- Och… przepraszam za nich. - odparła zawstydzona Klara.- Niestety ciężko ich utrzymać z dala od spódnicy.
- Michał ma już doświadczenie w pilnowaniu mej osoby i przed takimi zakusami. - Barbara zaśmiała się dając znać, że nie chowa urazy.
- Odrobina wojskowej dyscypliny powinno ustawić obu do pionu.- odparła z nadzieją w głosie Klara.
- Wyjadą też ze swych rewirów… to powinno nieco ułatwić. - Basia uśmiechnęła się pocieszająco do gospodyni.
- Może w końcu wyrosną z tego ganiania za kieckami. Kiedyś trzeba będzie się ustatkować.- westchnęła cicho Klara.
- Zdradzili mi, że mają inne plany. - Barbara zaśmiała się. - Są nierozłączni.
- Ale przecież razem do łóżka nie wejdą.- zaśmiała się Klara zupełnie rozbawiona tym pomysłem.
- Żoną się nie podzielą.- zupełnie nieświadoma tego, że chłopkami się dzielili.
- Wspominali o Ukrainie, ale spróbuję im to z głowy wybić. - Barbara postanowiła nie uświadamiać gospodyni. - Ale… chyba czas już na nas.
- Na Dzikie Pola ich ciągnie? Boże uchowaj, tam przecie Turcy, Tatarzy i infamisy siedzą. - Klara się odruchowo przeżegnała.
- Pewni są siebie i wyraźnie wolności chcą. - Basia zaśmiała się. - Spróbuję nad nimi zapanować.
- Oby to się waćpani udało.- odparła z radością w głosie Klara, a do jadalni wszedł Michał.- Wszystko gotowe do podróży.
Magnatka wstała od stołu.
- Dziękuję za gościnę. - uśmiechnęła się do gospodyni.
- Ależ zawsze będzie nam miło waćpanią ugościć.- odparła ciepło Klara.
Barbara uśmiechnęła się jedynie w odpowiedzi i ruszyła w kierunku wyjścia.


Wyruszyli kilka chwil później. Młodzieńcy jechali po obu stronach jej karocy i ładnie się prezentowali na koniach. Wysocy i smukli i z łobuzerkim uśmiechem. Basia siedziała wygodnie ze swoimi służkami rozkoszując się kolejną podróżą. Orszak się powiększył o dwójkę wojowników, więc podróż zapowiadała się ciekawie… tym bardziej, że jechały do Magdaleny Brzoski. Którą Michał musiał dobrze znać. Szkoda tylko że czekał ją niemal cały dzień kolebania się w powozie.
- Ewo wymasuj mi proszę plecy ta noc mnie wycieńczyła. - Uśmiechnęła się do służących. - Zaśpiewasz nam Zuzanno?
Uczyniły to szybko i bez słowa. Ewka zabrała się za masaż, a Zuzanna za śpiewanie od razu. Palce rudowłosej masowały leniwie i silnie rozkoszując się tym co czuły pod sobą. A Zuzanna śpiewała cicho patrząc na obie kobiety. Oddech Ewki Basia czuła na karku. Rudowłosa była bardzo blisko jej ciała. To było przyjemne… podobnie jak widoki z kolaski. Pola, lasy, konie… bliźniacy próbujący zajrzeć do środka. Choć to akurat im nie wychodziło.
- Spałaś wczoraj Zuzanno czy nasłuchiwałaś? - Basia zadała nurtujace ją pytanie.
- Ccco? - służka zmieszała się słysząc to pytanie i rzekła nieco skonfundowana.- Spałam pani.
- Było tak głośno na podwórzu. - Barbara westchnęła ciężko. - Może nasi bliźniacy chcieli cię podejrzeć?
- A to łajdacy…- obruszyła się Zuzanna kryjąc tym wybuchem gniewu rumieniec rozlewający się na jej twarzy, szyi i dekolcie.
Barbara zaśmiała się.
- To huncwoty, a tak mili zdają się być twemu sercu. - Uśmiechnęła się ciepło do służki. - Uważaj na nich kochana.
- Nie są wcale… to… nieprawda.- fuknęła gniewnie Zuzanna i zbladła wstydząc się swojego wybuchu gniewu.
- To tylko rada moja droga. - Basia uśmiechnęła się ciepło.
- Zamierzam uważać.- odparła cichutko Zuzanna.
Barbara odsłoniła zasłonkę i wyjrzała na jednego z bliźniaków.
- Jak droga
- Bezpieczna i nudna waćpani. - młodzieniec nachylił się mówiąc te słowa ani chybi po to, by zajrzeć jej w dekolt.
- Powinniście mi z bratem wynagrodzić nieprzespaną noc. - Magnatka pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Jakże to mamy wynagrodzić niewygody rodzinnego domostwa? - zapytał młodzian równie żartobliwym tonem.
- Raczej zakradanie się pod moje okna. - Magnatka zaśmiała się. - Myślę, że nie bez powodu moje straże widziały huncwota w dwóch miejscach na raz.
- Jakże to… jakże moglibyśmy zakłócać spokój waćpani? To niegodnie nawet myśleć… o waćpani marznącej samiutko pod kołderką. - odparł młodzian idąc w zaparte.
- Cóż nie jest to tylko me podejrzenie. - Magnatka uśmiechnęła się zadziornie do młodziana.
- Serce moje ranią takie podejrzenia… niemniej chciałbym i mój brat też, wynagrodzić ci jakoś tę nieprzespaną noc… nawet jeśli nie z naszej winy.- odparł potulnym tonem szlachcic, ale jego oczy wodziły po dekolcie i szyi magnatki.
- Och a czy przychodzi ci do głowy jak moglibyście to uczynić? - Wzrok magnatki przesunął się po sylwetce młodzieńca.
- Usłużyć waćpani i spełniać twe kaprysy… acz wtedy winniśmy we troje być, nieprawdaż waćpani?- zasugerował starając się zamaskować swój lisi uśmieszek.
- To zależy jakie kaprysy masz na myśli. - Basia odwzajemniła uśmiech.
- Wszystkie interesujące. - szlachcic znacząco zerknął na dekolt Basi sprowadzając tam jej spojrzenie.
Barbara zaśmiała się.
- Och zawsze chciałam zobaczyć jak mężczyźni recytują poezję. - Magnataka posłałą swemu rozmówcy zadziorne spojrzenie o czym wychyliła się nieco i spojrzała w przód szukając wzrokiem Michała. A potem do tyłu, gdyż tam dostrzegła starego szlachcica pilnującego taboru jej małego orszaku.
- Nie znam żadnej poezyji, by móc ją deklamować.- odpowiedział tymczasem młodzian.
- Więc jak widać nie każdy mój kaprys jesteś w stanie spełnić. - Barbara powróciła spojrzeniem do szlachcica i zmieniła temat - Zdarzało się wam z bratem podróżować?
- Często… prawie zawsze. - potwierdził młodzian.
- Daleko? - Basia spoglądała z zaciekawieniem na młodziana, zastanawiając się z którym z braci rozmawia.
- Najdalej do Krakowa i Częstochowy…- przyznał się jasnowłosy, będący idealnym odbiciem brata.
- To długa droga, szczególnie gdy jedzie się we dwóch. - Barbara przytaknęła ruchem głowy i skupiła spojrzenie na otaczających kolaskę krajobrazach. Czekało jeszcze tyle drogi. Jej głowa odpływa w kierunku kolejnego celu podróży. Bo jaką kobietą okaże się być wdowa po Brzeskim?
- Nie jechaliśmy tylko we dwóch. - przyznał się szlachcic.- Do Krakowa jechało nas wielu, a do Częstochowy jechaliśmy jako eskorta matuli Jasnogórskiej Pani.
- Och.. zdarzyło mi się wędrować z matką Częstochowską. - Barbara uśmiechnęła się do swoich wspomnień z czasów zakonnych. Jak niewinna wtedy była? Ale i jak prosty wydawał się wtedy świat.
- Jak i wielu innym… to popularny cel pielgrzymek w okolicy.- zgodził się z nią młodzian.
Barbara uśmiechnęła się jedynie. Miło było widzieć, że bracia zdolni są rozmawiać na tematy inne niż kobiety i ich atrybuty, a przynajmniej starać się by te atuty zagarnąć w posiadanie. Czy jednak byli towarzystwem, którego szukała? Wątpliwe. Tym bardziej iż widziała jak zżyci są i nie chciała ich rozdzielać. Zamyślenie wypłynęło na jej twarz nieco przełączając się w zwyczajowy uśmiech.
- Coś cię trapi waćpani?- zapytał bliźniak, nadal wykorzystując sytuację by zerkać na jej atrybuty pożądliwie.
- Wasz los. - Przyznała się szczerze do swych przemyśleń skupiając wzrok na oczach bliźniaka. - Młodzi jesteście. Pewni siebie. A matka wasza pokłada w mej opiece wielkie nadzieje.
- Szkoda takiej ślicznej główki na ponure myśli.- machnął ręką młodzian.- Matula za bardzo się martwi.
- Martwi się nie mniej i nie więcej niż matki mają to w zwyczaju. - Na twarz Barbary wypłynął nieznaczny uśmiech. - Bliscy jesteście jej sercu i chce dla was jak najlepiej.
- Martwi się za dużo… jak to matki mają w zwyczaju.- ocenił młody szlachcic.
Magnatka zaśmiała się serdecznie.
- Mej jednak powierzyła was opiece i mimo zakusów waszych teraz ja matkować wam będę. - Oparła się wygodnie kolasce, nie zasłoniła jednak okna by móc swobodnie rozmawiać z bliźniakiem. Patrząc na tego młodzika przypominała sobie ile sama lat ma stojąc okrakiem pomiędzy młodością, a starością.
- Do piersi mnie waćpani przytuli, gdy sobie kolano rozbiję?- zapytał żartobliwym tonem młodzian uśmiechając się łobuzersko.
- Matki raczej do łona tulą, choć zdziwiona bym była gdyby któryś z was z rozbitym kolanem do mnie przybiegł. - Barbara uśmiechnęła się znów serdecznie odpychając w tył głowy ponure myśli.
- Do łona... też chętnie się przytulę, a i skoro taka jest możliwość... to niewątpliwie skorzystam. Takoż i brat mój.- odparł zadziornie młodzian z triumfującym uśmieszkiem.
- Nawet kolana razem rozbijacie? - Magnatka nagle zdała sobie sprawę co rozrywka jej może się stać w podróży bo i rozmowy z bliźniakiem miłe jej były.
- Nawet… czasami warto zaryzykować, gdy nagroda tak śliczna.- odparł żartobliwie mężczyzna.
- A jednak sądziłam, że młodsze bliższe są waszym gustom. - Mówiąc to Barbara zerknęła na siedzącą w kolasce Zuzannę.
- Czyżby ktokolwiek mógłby minąć waćpanią obojętnie? My z pewnością nie. Jeśli waćpani podejrzewasz, żeśmy próbowali zakraść się do twej komnaty… to z pewnością by podejrzeć piękno skrywane pod tą suknią.- odparł cicho acz wesoło bliźniak.
- Jednak by tam zajrzeć trzeba więcej zrobić niż słodkie słowa mi prawić. Choć uroda ma miłą być może to tytuł poważniejsze skarby niesie. - Barbara uśmiechnęła się ponownie do młodziana. - Acz talentów wiele macie i ciekawam co też wam do głowy przyjdzie.
- Z pewnością wiele nam do głowy przychodzi. - wzrok młodziana świadczył dokładnie jakiego rodzaju skarby go interesują… ale był jeszcze młody i bardzo naiwny.- I z pewnością zrobimy co trzeba uczynić, by te skarby uchwycić.
Barbara posłała mu wyzywające spojrzenie. Choć świadoma była swej pozycji, niezobowiązujące do małżeństwa zabawy z bliźniętami kusiły ją mocno. Czy jednak im ulegnie… och pewna była, że postarać się nieco będą musieli.
I była pewna że spróbują. Już czuła się rozbierana się wzrokiem.
- Stajemy na postój przy najbliższej okazji! - krzyknął głośno Michał informując cały orszak o swojej decyzji. Zbliżało się południe, czas na wieczerzę.
Barbara skryła się wewnątrz kolaski oczekując na zatrzymanie powozu. Czuła, że z chęcią rozprostuje nogi.
Musiała jeszcze poczekać kilka chwil nim wreszcie znaleziono pastwisko odpowiednie na rozbicie obozu. Parę pasących się krów obojętnie obserwowało wkraczających na “ich ziemie” intruzów.
Sługi zaczęły rozpalać ognisko by przygotować szybką wieczerzę dla ludzi w orszaku i samej Basi.
A jej osobiste służki rozłożyły koce na trawie specjalnie dla swojej pani. Basia tak jak i ostatnio pospacerowała chwilę czekając aż naszykowane jej będzie miejsce nim usiadła na kocach by się posilić. Tego dnia nie zakładała płaszcza, pozwalając wbrew modzie by jej skóra chłonęła słońce, przyjemnie rozgrzewając ciało.
Tak jakoś “dziwnie” się złożyło, że oprócz gotowych spełnić jej kaprysy służek, obaj bracia kręcili się blisko jej koca zerkając na szlachciankę. Do czasu aż Michał ich pogonił do pilnowania okolicy bliżej lasu.
- Michale, a może ty usiądziesz na chwilę i posilisz się nieco? - Barbara uśmiechnęła się do starszego szlachcica gdy już ten odprowadził wzrokiem bliźniaki.
Szlachcic uśmiechnął się i skinął głową przysiadając się.
- Nie narzucają się za bardzo?- zapytał.
- Prawią mi jedynie komplementa i słowami i swymi spojrzeniami. - Magnatka zaśmiała się i pokręciła przecząco głową dając znać, że bliźniacy nie przeszkadzają jej nazbyt. - Takie rzeczy miłe są chyba każdej kobiecie.
- Nie wyznaję się na tych kwestiach.- odparł ze śmiechem Michał i pogłaskał się po brodzie. - Póki co nie ma kłopotów z nimi.
- Nie wyznajesz, acz i ty mi takie komplementa czasem prawisz. - Odpowiedziała szeptem Basia, nachylając się w kierunku starszego szlachcica by nalać mu wina.
- To nie komplementy… to szczera prawda.- odparł speszony jej słowami szlachcic i uniósł kielich do toastu. - Za spokojną podróż.
Barbara cofnęła się i także uniosłą swój kielich, po czym wypiła do tego toastu. To było teraz najważniejsze. Dotrzeć spokojnie na miejsce. Potem powróciłą do posiłku zagadując Michała o pogodę.
- Jaką kobietą jest wdowa po Brzeskim? - spytała chcąc nieco oderwać myśli szlachcica od wypowiedzi, która go zaniepokoiła.
- Dość ekscentryczną. Zamknęła się w rozpadającym zamku po śmierci męża oddając większość ziem w opiekę synowi.- wyjaśnił Michał. - On zaś robi karierę na dworze, więc dobrami zajmuje się jego żona. Powiedziałbym że teściowa i synowa się nie lubią, gdyby nie fakt że nie miały się właściwie okazji dobrze poznać.
- Och.. to ciekawe. - Barbara zamyśliła się ciekawa czy dane jej będzie poznać także synową Brzeskiej. Nawet nie próbowała sobie wyobrażać ile lat by miała przy wieku Józefa. - Rozpadający zamek powiadasz? A już miałam nadzieję na spokojny wypoczynek po ostatniej nocy.
- To stary potężny zamek jeszcze z czasów Piastowskich. Ma więc swoje lata, acz nadal trzyma się mocno i odparłby nawet kopę napastników.- odparł z uśmiechem szlachcic.
- Nie mam wątpliwości co do jego obronności. - Barbara zaśmiała się. - I tak moje największe zagrożenie wjedzie do środka ze mną. - Skinęła w kierunku bliźniaków.
- Dopilnować by nie przeszkadzali?- zapytał Michał zerkając na nich.
- Niech próbują. - Basia uśmiechnęła się do Michała. - Niech się nauczą, że nie zawsze dostaną to czego chcą.
- Niewątpliwie będą próbować.- odparł szlachcic. - Są młodzi i pełni arogancji. Z pewnością będą uparcie próbować. Ja bym to uczynił na ich miejscu.
- Byłeś podobny w ich wieku? - Magnatka przyjrzała się Michałowi z zaciekawieniem.
- Tak. Tylko pewnie lepszy w szabli od nich.- odparł Michał wzruszając ramionami. - Mój ojciec zamieszkiwał majątek blisko Smoleńska i granicy z Rusią, więc trzeba było umieć się obronić.
- To brzmi jakbyś dawał szanse, że coś dobrego z nich wyrośnie. - Basia nie kryła rozbawienia i spojrzała w kierunku, w którym udali się bliźniacy. - Michał huncwot… kto by pomyślał.
- Nie najechali żadnego majątku, nikogo nie ograbili, nikogo nie zabili… nie ciąży na nich oskarżenie gwałtu. Ot parę chłopek zbałamucili. Żadna to wielka zbrodnia.- ocenił Michał wzruszając ramionami.
- Więc pozostaje ich nieco musztry nauczyć. - Magnatka upiła wina.
- Dyscypliny.- zgodził się z nią Michał również popijając ze swojego kielicha. - W każdym razie postawię straże przed twoją sypialnią.
- Dziękuję. - Magnatka przytaknęła, po czym uśmiechnęła się lubieżnie. - Choć może wystarczyłby jeden strażnik w mojej sypialni.
- Możliwe że tam zawędruję tej nocy.- odparł z uśmiechem Michał.
Barbara posłała mu jedynie w odpowiedzi powłóczyste spojrzenie i powróciła do przerwanego posiłku.
 
Aiko jest offline