Wyglądało na to, że narażanie życia w podziemiach poszło na marne. Golem bez mocy skrzyni nie był zbyt użyteczny, a tej nikt nie potrafił użyć. Rache był zaskakująco spokojny, jakby świadomość nieuchronnej śmierci dodała mu odwagi.
- Nie, przeorze, nie potrafimy jej otworzyć. A skoro wy też nie, to czas szykować się na ostateczną obronę. Trzeba ściągnąć wszystkich z murów i zebrać ich tu, w klasztorze. Zabarykadować drzwi.
Umilkł. Zorientował się, że nie wie, co jeszcze można albo powinno się robić w takiej sytuacji. Niezręczną ciszę przerwał Caspar, mówiący coś o skaveńskich czarownikach.
- No tak, przecież spotkaliśmy jednego po drodze do Maisontaal, w górskiej chacie. Gdyby tak... Nie, chyba nie... Nie można tak... Ale przecież... Może to jedyna szansa?
Skrawek nadziei na przeżycie wrócił, i przyniósł ze sobą strach i zwątpienie.