Mroźne powietrze szczypało w policzki, gdy tak stali obserwując z oddali zajazd. Plan Eryastyra mógł pomóc w zaskoczeniu rozbójników czy kimkolwiek nie była czwórka jeźdźców.
- Pójdę przodem. Kto ze mną?
Na miejscu uwiązał konia do poziomej poprzeczki i poklepał go po szyi. Oddech zwierzęcia zamieniał się w obłoczki pary. Wszedł do zajazdu, otrzepując ośnieżone buty i strzepując na ziemię resztki śniegu z futrzastego kołnierza płaszcza. Rozejrzał się po wnętrzu, na tyle na ile rozglądał by się zwykły podróżny. W tej chwili bardziej interesował go wybór odpowiedniego stolika, takiego, zza którego widać by było całą salę. Na obserwację gości będzie czas później.
- Grzanego wina, gospodarzu. Na dworze mróz, duje jakby Ulryk dmuchał w tę stronę. Strawę też podgrzejcie, zgłodnieliśmy.