Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2020, 15:07   #54
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Przed opuszczeniem Phandalin, w karczmie...

Trudno było zobaczyć Toblena Stonehill zajętego inną czynnością, jak polerowanie szklanek, czy talerzy. Robił to odruchowo, kiedy akurat nie obsługiwał klientów, lub nie przygotowywał potraw na zapleczu. Podobnie było i tym razem, kiedy krasnolud spod szynkwasu zezował na rudowłosego człowieka.

Wymienili ze sobą kilka słów i Gugliermo szybko zdał sobie sprawę, że jest to człowiek przyjaźnie nastawiony do swoich gości nie tylko w imię biznesu, ale także z natury.

- Karczmarzu, widziałeś tu kogoś interesującego ostatnio? Może kogoś parającego się magią? - zapytał krasnolud uśmiechając się.
Toblen odwzajemnił uśmiech i skinął głowa na powitanie, po czym spojrzał na Asha, który znajdował się nieopodal.

- Tego to ja znam, dobry towarzysz. Ale wiecej takich jak on szukam, może jakąś kobietę magiczkę widziałeś, ha?

- Czyli nie myliło mnie przeczucie - Toblen był rad ze swej przewidywalności co do Asha. Odstawił naczynie, by sięgnąć po kolejne. - Niewielu jest prawdziwych magików, a jednak, najwyraźniej ciągną do Phandalin i szczerze powiedziawszy normalnie by mnie to niepokoiło, ale skoro smok za progiem, to i magów na pęczki. Był wczoraj jeden gnom, ale skoro kobiecej mistrzyni sztuki szukasz to… - karczmarz zamyślił się, jakby coś odliczając - … nie pamiętam teraz dokładnie, ale jakoś drugiego dekadnia bieżącego miesiąca pewna kobieta rozmówiła się z naszym burmistrzem. Nikt jeszcze o smoku nie słyszał, a ponoć szukała chętnych na wyprawę po jego głowę.

- Och, to się spóźniliśmy. - westchnął teatralnie krasnolud - Chcielibyśmy wraz z nią na smoka się wyprawić. Wiesz czy ktoś z nią wyruszył? I gdzie ruszyli?

- Burmistrz odprawił ją. Nie chciał by mu ludzi straszyła. Nie przyzna się do tego, ale teraz żałuje i wiem, że rad byłby, gdyby znów zjawiła się w Phandalin. Rozmawiałem z nim o tym, a w zasadzie Daran i ja. Nie pamięta gdzie odeszła, choć mówiła mu gdzie ją znaleźć… Ale wokół Phandalin jest kilka miejsc, które mogły zainteresować magini nie mniej jak smok.

- Dziękuję karczmarzu. Za cenne informacje nagroda się należy. - rzekł krasnolud zostawiając kilka srebrnych monet na blacie.

- Nalać waszmościowi coś? - Toblen z uznaniem przyjął zadatek i postawił kufel przed krasnoludem - Na mój koszt, mrugnął porozumiewawczo, po czym zabrał ten sam kufel i podstawił pod beczkę, by go napełnić. - Z miejsc, które mogłyby zainteresować kogoś jej pokroju to znam dwa… Jeśli można tak powiedzieć. Niedaleko Conyberry żyje… choć to nie najlepsze określenie… pewna Agatha. Jeśli wierzyć temu co ludzie gadają, posiada niezwykle rozległą wiedzę na różne tematy. Nasza kapłanka Garaele próbowała niegdyś się z nią rozmówić, więc pewnie powiedziałaby coś więcej. Drugie takie miejsce to Stara Sowia Studnia.

- Dlaczego Sowia? Sowy w niej żyją czy jak? Zaciekawiłaś mnie karczmarzu, chętnie historii tej wysłucham a może i piosenkę jaką zaśpiewam na jej temat. A w międzyczasie prosiłbym Cię o co do jedzenia bo w brzuchu burczeć zaczyna, a ciepłej strawy dawnom nie jadł. - kolejne srebrniki wylądowały na blacie.

Karczmarz oczywiście zabrał się do przygotowania posiłku. Wcześniej poinformował jeszcze zdawkowo, że Studnia nosi swoja nazwę od sowoniedźwiedzi, które niegdyś licznie zamieszkiwały tamte regiony.

Ash bawił się miedzianą monetą, zamyślony przysłuchując się rozmowie krasnoluda z karczmarzem. Pieniążek tańczył mu między zręcznymi, smukłymi palcami, dopóki czarownik nie zrobił fałszywego ruchu i moneta wypadła mu z rąk, odbijając się od blatu i znikając w pod stołem. Albinos zmarszczył lekko brwi, co sądząc po jego zwyczajowym posągowym spokoju było oznaką ogromnej irytacji. Jego alabastrowe oblicze szpeciły ciemne sińce pod oczami, a skóra lśniła od małych kropelek zimnego potu. Chłopak wyglądał fatalnie, i zapewne równie kiepsko się czuł.

- Gurgliermo. - Powiedział nagle, ale słysząc niecierpliwą nutę w swoim głosie od razu zmienił ton. - Przypomnisz mi, proszę, jaki masz interes z tą czarodziejką? Oczywiście zrozumiem, jeśli to coś prywatnego. Nie mogę jednak powiedzieć, żebym nie był ciekawy co chce od niej dwóch podróżujących...artystów.
- Poza tym, chciałbym, żebyś to wziął. - Pół-elf podał bardowi małe zawiniątko. Gdy krasnolud rozwinął jedwabną chusteczkę, jego oczom ukazał się akwamaryn ze świątyni Abbathora. - Spienięż go albo zatrzymaj, na moje oko jest wart pół tysiąca sztuk złota. Wydaje mi się, że powinien być twój, skoro Abbathor jest krasnoludzkim bóstwem. Oczywiście jeśli zechcesz się podzielić zyskiem… - Ash wzruszył ramionami i uśmiechnął się.

Świecidełko wydawało się małą ceną do zapłaty za wdzięczność i lojalność krasnoluda i Tomena, a poza tym… czarownikowi się podobał się ten cały Abbathor. Wolał nie zaleźć za skórę temu chciwemu bóstwu, chociaż wyobrażał sobie, że łatwo może znaleźć się na linii strzału jakiejś krasnoludzkiej klątwy od której wypadają włosy z brody albo piwo zaczyna smakować jak dziegeć.

- Mimo że krasnoludzkie, to chciwe bóstwo. Natomiast ja… aż taki chciwy nie jestem. - uśmiechnął się, prawie szczerze. - Podzielimy się zyskiem sprawiedliwie, na trzech. - Pamięć krasnoluda była wybiórcza, zdążył już zapomnieć o archeologach.

- A czarodziejka to zupełnie inna historia, oho, uśmiałbyś się słysząc ją całą. Skracając coby Cie nie zanudzić, obłożyła klątwą przedmiot będący w posiadaniu naszego towarzysza. Chcemy ją poprosić o zdjęcie klątwy. Nie zostawiamy przyjaciół w potrzebie. - spojrzał wymownie na pół-elfa. - Zechciałbyś wyruszyć z nami… proszę?

- Tworzymy zgraną drużynę, panowie. A zwycięskiej drużyny się nie zmienia. Wyruszę z wami, ale… chyba odpocznę dzień lub dwa. Piwo, gulasz i leżenie brzuchem do góry dobrze mi zrobi. - Ash pociągnął długi łyk ciemnego napoju. Myślami jednak był przy pięknej kobiecie, którą widział z Daranem przed wyruszeniem z Phandalin kilka dni temu, a nie przy jadłospisie karczmy.

-Dobrze, dzień odpoczynku, ale nie dłużej. Spróbuję sprzedać klejnot i dowiedzieć się czegoś więcej o naszym nowym celu podróży. - widok piwa zadziałał na krasnoluda rozleniwiająco. Delektował się swoim trunkiem przegryzając orzeszkami.

Jakiś czas później otrzymali swoje posiłki od karczmarza Toblena i cała trójka - Ashetar, Gugliermo, Tomen zasiedli do wspólnej wieczerzy. Ront załatwiał jakieś swoje sprawy w miasteczku, zaś Agnis najwyraźniej nie wiedział, czy czuć się zaproszonym do stołu zgranej już trójki.

- Agnis, co tak stoisz jak kołek? Chodź do nas, napijemy się z towarzyszem podróży. Skoro na smoka polujesz to może z nami wyruszysz? Podobno gdzie czarodziejka to i smok będzie. - krasnolud był wyjątkowo przekonujący.
 
Krieger jest offline