Jak się okazało, nie był to zbrojny napad, a jedynie dokerzy, próbujący uczciwie zarobić na swój chleb.
Może i prawdą było, iż nie lubili, jak ktoś im patrzy na ręce, ale Axel z kolei nie lubił zostawiać "Syrenki" bez opieki. Za dużo tu było cennych rzeczy, by można je było zostawić bez nadzoru.
- Idźcie - powiedział do towarzyszy. - Ja zostanę w kajucie, bo mam coś do zrobienia. Najwyżej przyniesiecie mi z gospody coś do zjedzenia. Panowie jakoś przeżyją moją obecność, bo w kajucie przecież pracować nie będą.