W końcu znalazł uczniów, niestety nieprzytomnych. Zaczął od uwalniania, rozrywając dyby. Nie wiedział jak działają fasolki, jego postawiły na nogi, pozostałych też powinny. Sadzał nieprzytomnych pod ścianą poklepując ich po twarzach. Niespecjalnie działało. Nie miał wyjścia i musiał zaryzykować karmienie nieprzytomnych. Wkładał po fasolce do ust i “rozgryzł” ich zębami ręcznie. Odruchy zadziałały i większość przełykała zawartość ust. Powoli dochodzili do siebie. - Pilnujcie żeby się nie udławili - powiedział do pierwszych obudzonych przechodząc do kolejnego pokoju. - Kto czuje się na siłach niech idzie ze mną, trzeba karmić pozostałych fasolą.
Tu procedura powtórzyła się, rozrywanie dybów i karmienie. Zza okna dobiegały wciąż odgłosy walki, Rottoro kupował im tak potrzebny czas. |