Franko sam nie wiedział co go przyciągnęło tutaj. Musiał z kimś pogadać. A włodarz tej parafii już raz pomógł pogodzić mu się z sobą samym. Ale skoro Ojciec był pogrążony w modlitwie włoch znalazł miejsce w ławce i opadł na kolana. Ławka jęknęła w proteście, ale mebel wytrzymał spory ciężar Franko. Opadł nieco do tyłu opierając się udami o siedzenie i złożył ręce do modlitwy.
Zamknął oczy i wsłuchał się w kościół. Czekał aż ojciec skończy swoją modlitwę. Sam nie mógł się jednak skupić na swojej przemożne wrażenie obecności łaskotało go cały czas miedzy barkami. |