Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2020, 13:07   #101
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Balmoral Castle

Powrót na okręt zabrał całą godzinę. Większość tego czasu grupa spędziła przebijając się przez tłumy i stojąc w windzie z niezręczną ciszą. Windy gwiezdne do platform okrętowych były zdecydowanie najbardziej zaludnioną okolicą, a Janna nie wiedziała jak wgryźć się w swoją nową rolę jako członek załogi Silvera, o którym pewnie nie miała bladego pojęcia, poza tym, że darował jej życie.

Gdy zgromadzenie wreszcie dostało się na okręt i do jego kuchni, tam czekał już przygotowany posiłek. Reszta załogi wróciła z planety dłuższy czas temu i już się poczęstowała, więc nikt do nich nie dołączył. Bo nie był zainteresowany jedzeniem, przynajmniej nie bardziej niż swoim telefonem. Dla porównania Jack zajadał się stertą kanapek, zapominając o oddychaniu. Janna pozwoliła sobie tylko na kawę i rozsiadła się wygodnie. Silver spytał ją o to, dla kogo pracuje, ta jednak wyjaśniła, że działa dla siebie. Zbiera informacje o interesujących organizacjach i sprzedaje je na czarnym rynku.

Janna, korzystając, że właściwie jest już u siebie, szybko odpaliła telewizor w jadalni. Jakikolwiek kanał wybrała, jego transmisja była przerwana przez wiadomości kryzysowe: inkwizytorzy z zakonu Magica Icaria zostali zabici na pokładzie swojego okrętu na niedługo po wylądowaniu, jednak przed jego jednorazowym opuszczeniem. Port, w którym wylądowali, został zamknięty, co było dodatkowym wytłumaczeniem tłumów, jakie grupa zastała wracając na okręt.

Silver powoli zaczynał się zastanawiać, czy ochroniarz Janny nie jest aby androidem. Działał jak na autopilocie, albo zajmował się telefonem albo jej bronił i w sumie nic ponad to. Nie żeby to było jego zmartwienie, zwłaszcza gdy pałaszował stos naleśników oblanych karmelem i chciał się tym posiłkiem nacieszyć.
Gdy jego nowa podwładna odpaliła wiadomości na moment oderwał się od konsumpcji. Wyglądało na to, że zdążył ze swoim ostrzeżeniem w ostatniej chwili i o dziwo June go wysłuchała.
-No proszę, jednak zwróciła uwagę... - Mruknął jedynie i wrócił do posiłku.
Gdy już się najadł, nalał sobie kawy i spojrzał na Jannę.
-No dobrze, pora na małą rozmowę kwalifikacyjną. - Zaczął dość swobodnym tonem. - Jesteś szpiegiem i to w sumie jedyne co wiem na twój temat. Opowiedz mi zatem jakie dokładnie posiadasz umiejętności, oraz jakimi dodatkowymi atutami dysponujesz. - Musiał jej dopasować zajęcie, a do tego trzeba było najpierw poznać kwalifikacje którymi dysponowała.
- Jestem siostrą Jacka. - zaczęła, wykładając nogi na stół. Wyraźnie miała zamiar bronić się tą relacją. Pozbycie się jej w sposób mniej niż pokojowy będzie wymagało od Silvera nawiązania porozumienia z Jackiem albo wystawienia ich przyjaźni na próbę. - Mam Bo na smyczy. - nie pokwapiła się na wyjaśnienie wartości tego atutu. Bo nie podniósł wzroku od swojego ekranu. - Poza tym znam na wylot wszystkie sztuczki cesarskiego wywiadu, jak i większości prywaciarzy. Chyba nie myślisz, że dają mi biegać luzem. - zaśmiała się. - Daj mi jakiś tydzień, to mogę ci wydać worek pluskw ze ścian tego okrętu. - obiecała. - Skoro też już o tym wspominam, szykuj się na wizytę od Cesarskich. No, chyba że ufają ci na tyle, aby oddać mnie w twoje ręce.
-Wiem że praktycznie cały okręt jest na podsłuchu. Te dwie pały, John i Bob przyznali mi to otwarcie. - Odparł Silver, rozpierając się wygodnie. Zapewne mieli też ogląd na obecną wymianę zdań. Nie sądził by odpuścili, mimo iż nawiązali współpracę. Oni nikomu nie ufali. - Nawiasem mówiąc, wiedzieli że mam Cię na celowniku i nie zrobili nic by mnie zatrzymać. - Pociągnął łyk kawy.
-A co do koligacji rodzinnych, możesz być nawet bratem cesarzowej. Jeśli mnie zdradzisz, nic Ci to nie da. - Spojrzał zimnym wzrokiem znad kubka. Wystarczył mu jeden podwójny agent. - Szacunek za szacunek. Moje zaufanie za twoją lojalność. Moja lojalność za twoje zaufanie. Te trzy proste zasady definiują relacje służbowe między mną i moimi oficerami. To czy wyjdziemy poza nie i dodatkowo się zaprzyjaźnimy zależy od Ciebie. Dopóki będziesz dla mnie sumiennie pracować, niczego nie powinno Ci brakować. Sądzę że takie reguły są do przyjęcia, prawda?
Janna wzruszyła ramionami. - Wyruchałam już tyle osób, że nie ma sensu, abym udawała godną zaufania. - stwierdziła. - Mam dość doświadczenia, aby móc ocenić ryzyko, więc po prostu pilnuj, aby nie było warto.
- Będzie próbowała nic nie robić przez rok albo dwa, a potem zwieje bez słowa. - stwierdził Jack znad jedzenia.
- Hej, ile lat się nie widzieliśmy, że aż takie rzeczy mi zarzucasz?
- Daj spokój, wyglądasz praktycznie tak samo.
Janna westchnęła. - Nie musieli ci mówić, że masz okręt na podsłuchu. Każda maszyna w galaktyce ma ten czy inny podsłuch, nadajnik, lokalizator... Tak naprawdę nikt ci nie musiał nic montować, większość podzespołów wychodzi z fabryk już dostosowana. Każdą rurkę i kabelek musiałbyś zrobić odręcznie, aby Vyone nie mógł się do ciebie podczepić. Chyba tylko Magica Icaria jest na tyle szalona.
-Przypomnę jedynie, iż jesteśmy korporacją prywatną, nie państwową i mamy unikalną technologię. Podsłuchiwanie nas wymaga “nieco” więcej wysiłku, ale Vyone jak widać go nie szczędził. - Napomknął Demon, krzywiąc się lekko na wspomnienie rewelacji Corvo.
-Ale, żeby nie odbiegać zanadto od tematu… Chyba nie do końca rozumiesz sytuację w której się znalazłaś. - Spojrzał na swój kubek i zamieszał nim, jakby próbował jakiejś wróżby. - Nie interesuje mnie, ilu ludziom Janna wjechała bez wazeliny. Ona nie żyje, a Ty jesteś osobą z czystym kontem, choć nie czyni Cię to od razu godną zaufania. Na to trzeba zapracować. Niemniej, dostałaś niespotykaną wręcz szansę od losu, a skoro taka z Ciebie oportunistka chyba grzechem byłoby nie skorzystać? - O konsekwencjach jej zmarnowania młody Armstrong raczej nie musiał wspominać. Choć nie planował zabijać Janny, miał o wiele “ciekawszy” pomysł.
- To, że dajesz mi czyste konto, nie znaczy, że nagle zmienię osobowość. Staram się tylko być szczera, ale tak, jak najbardziej chcę zobaczyć, co z tego wyjdzie. Jeżeli dla Bo walka z tobą to rzut monetą, to wybór nie był zbyt trudny. - mówiąc to, wskazała palcem na sufit. Konkretniej na przypadkową śrubę trzymającą oświetlenie. - To nie tak, że oni muszą was infiltrować. Nie wmówisz mi, że wasza firma robi własne śrubki. Wystarczy, że jedna na opakowanie ma w sobie prezent, cały okręt ma ich setki tysięcy. Zresztą, niektóre firmy mają prawne obowiązki używać Cesarskich elementów w swoich produktach, które często potem kończą jako podzespoły większych. - wyjaśniła.
Oportunizm zdecydowanie był wrodzoną cechą charakteru Janny, jednak Silverowi wydawało się że dymanie wszystkich gdy akurat się opłaca, to już bardziej jej nawyk. Ale nie zamierzał się teraz bawić w psychologa. Dopił kawę, żeby dać sobie chwilę na odpowiednie sformułowanie myśli.
-Doceniam szczerość, niemniej mam też swoje oczekiwania. - Odstawił pusty kubek i złożył dłonie w piramidkę. - O ile mi wiadomo, szpieg powinien być w stanie płynnie zmieniać swój sposób myślenia czy postępowania, aby dobrze wejść w rolę. Jeśli mogę Ci coś zasugerować, to spróbuj wykorzystać te umiejętności, by przepracować to co może być problematyczne w trakcie naszej współpracy.
- Na pewno będę zachowywać się jak osoba godna zaufania. Tylko ostrzegam, że niekoniecznie nią będę. Nie chcę słuchać zażaleń, jeśli się kiedyś rozejdziemy.
-Ja też już Cię ostrzegłem i nie chcę potem słyszeć, że się na to nie pisałaś. - Odparł Silver kończąc temat. Jeśli nie była gotowa na konsekwencje nadużycia zaufania, to już nie był jego problem. - Zgłoś się do skrzydła medycznego, trzeba dopełnić procedur. I witam na pokładzie. - Podał Jannie rękę. Musiał jeszcze podjąć kilka decyzji i możliwe, że te dwie pały mimo wszystko zamierzały go odwiedzić, więc choć chętnie zagrałby im na nosie, postanowił pokazać klasę i nie zarządził jeszcze odlotu.
- Dzięki, ale jestem zdrowa. - Janna uścisnęła dłoń.
- ...Ta...Ja się roztworzyć nie dam. - Bo również nie był zainteresowany przeglądem medycznym, pewnie bardziej od Janny.
-Pracujesz dla mnie, to robisz co mówię. - Odparł Demon, nie puszczając jej ręki. Uznał jednak, że tamci dwaj i tak słyszeli już dość, gdyby chcieli go pogrążyć (na przykład w razie konfliktu interesów), postanowił więc nieco rozjaśnić sytuację. - Janna nie żyje, trzeba jej wystawić akt zgonu. Do tego lekarz musi zebrać od Ciebie odpowiednie informacje. Nowy image możesz zaprojektować sobie sama, ale to na później. - Puścił wreszcie.
Spojrzał na cyborga.
-Co do Ciebie, nie ma takiej konieczności. Aczkolwiek gdybyś chciał zmienić sobie blacharkę lub kolorystykę, mam na okręcie odpowiednio wykwalifikowanych do tego ludzi. Serwis podzespołów również zapewniamy. - Uspokoił Bo.
Janna westchnęła - Okej, okej, przynajmniej nie dajesz mi listy swoich fetyszy. - stwierdziła, podnosząc się. - Już się bałam, że wciśniesz mnie w miniaturowe ciało, każąc nazywać się braciszkiem. Daj mi znać, gdy będziesz szukał jakichś informacji. - powoli wyszła z sali, a Bo ruszył za nią.
-Uważaj, bo jeszcze na złość Tobie tak zrobię. - Zaśmiał się, gdy wychodziła. Jedna siostra w zupełności mu wystarczyła, ale nie mógł sobie darować tej małej złośliwości.
-Idę do siebie, nie udław się Jack. - Rzucił jeszcze do swojego ochroniarza, który wciąż z zapałem pałaszował. Trochę do ogarnięcia było, ruszył więc sprintem. Nie spodziewał się by ktoś miał do niego sprawę wymagającą bezpośredniego kontaktu, a jednak pod drzwiami spotkał Corvo.
-O, Ty już tutaj? - Rzucił nieco zaskoczony, zamiast zwykłego przywitania.
Mężczyzna stanął na baczność i zasalutował. - Agent siły wywiadowczej admirała Vyone, "Albert 'Corvo' Andreyew" melduje się na służbę. - odbębnił formalność, zdradzając swoje prawdziwe imię czy to w geście przeprosin, czy to dla odbudowania zaufania. - Będę czekał na polecenia w swojej kajucie. - zasugerował.
Młody Armstrong powstrzymał skrzywienie, gdy kolejne kłamstwo człowieka którego uważał za przyjaciela ujrzało światło dzienne.
-Zanim wrócimy do rutynowego przydziału zadań, skocz do skrzydła szpitalnego. Drake pewnie ucieszy się na twój widok. - Zaproponował Corvo Silver. Za długo zwracał się do niego w ten sposób, by od razu przestawić się na postrzeganie go jako “Alberta” (plus to imię kojarzyło mu się raczej z poczciwymi staruszkami, których ogrywał w szachy w londyńskim Hyde Parku).
Może taki bodziec faktycznie pomoże Holmesowi wyrwać się z “zadumy”, kto wie. Kronikarz teoretycznie reagował na impulsy, ale wciąż pozostawał w tym dziwnym stanie, zamknięty w świecie własnych myśli. Wykonał gest “odmaszerować” i wszedł do swojej kajuty.
Pierwsze co musiał zrobić to nadać wiadomość do Golda. Ograniczył się do wysłania lakonicznej notki “Problem z Janną rozwiązany. Jeśli mam wybór względem nagrody, chciałbym zaklęcie zmiany kształtu.”, nie miał najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Na odpowiedź zapewne będzie musiał zaczekać, dla zasady.
Na komputer w kwaterze Corvo spłynęły informacje które Silver miał o Hajikata Isshinie, z dopiskiem “Postaraj się go namierzyć” i dodatkowe zapytanie “Wiesz może, jaką specjalność ma June?”. Musiał zdobyć jak najwięcej faktów na temat nadmagii, oraz bardziej znaczących figur ze świata magii, jeśli chciał zwiększyć swoje szanse obudzenia Drake’a. Jeśli Nya miała jakieś zdolności, które mogłyby tu pomóc, Silver czuł że będzie musiał zostać tymczasowym idolem, by z tej pomocy skorzystać. A raport Meredith nie napawał optymizmem, ciało kronikarza zaczęło podlegać jakimś dziwnym przemianom, co oznaczało że proces postępuje i może być coraz trudniej nad nim zapanować.
Janna (ciekawe jakie imię wybierze sobie dla nowej tożsamości) z kolei dostała pytanie czy posiada jakieś kontakty w Magica Icaria. Jego poszukiwania co chwila kończyły się tym, że potrzebny był dostęp do bardziej wyspecjalizowanej wiedzy, którą najpewniej posiadali tylko oni. Gdyby jego najnowsza pracownica mogła załatwić mu coś z ich archiwów, byłoby idealnie.
Po rozesłaniu swoich poleceń, Silver miał czas usiąść i odsapnąć, przynajmniej na chwilę. Pierwszy odpisał Corvo - [/i]”Zrobię co mogę. Nie znamy szczegółów June, ale jest niegroźna gdy się jej nie zaczepia. Jej moc sprawia, że uważasz ją za lepszą i fajniejszą, niż jest. Jak się próbuje ją męczyć i grzebać zbyt długo, to przytrafi ci się wypadek. Nie doszliśmy do tego jak usuwa wścibskich.”[/i]
Nieco później odpisał Gold. - ”To da się zrobić. Odwiedź mnie jak będziesz miał czas.” - wyglądało na to, że nauka magii będzie odbywać się osobiście.
Ostatnia nadeszła wiadomość od Janny, a przynajmniej z jej kajuty.
- ”Pracowaliśmy kiedyś dla jednego biskupa. Załączam numer. Rzut kością czy odbierze. - Bo.”.
Magiczny majestat? To brzmiało dość wąsko, nawet magia April wydawała się mieć większą moc, a z racji zbliżonego efektu stanowiła dla Silvera dobre porównanie. Chyba że… a co jeśli te wypadki też wynikały z zaklęć? Może magia amplifikacji... zwiększa wrażenie jakie robi, a kiedy za długo węszysz zwiększa twojego pecha i na głowę spada Ci fortepian? To brzmiało prawdopodobnie, ale bez węszenia nie dało się zweryfikować, czyli ryzyko rosło. No i czy mogło to jakkolwiek pomóc Drake’owi? Może gdyby zamplifikowała moc Silvera, pozwalając mu przejąć kontrolę nad procesem edycji, który zachodził teraz w jego Kodzie. Brzmiało w cholerę skomplikowanie, nie wspominając już o przekonaniu June by w ogóle pomogła, wydawała się koszmarną egocentryczką. Trzeba było zatem najpierw podjąć ryzyko i zgłębić temat jej specjalności, a to oznaczało że pozostaną tu przez jakiś czas.
Odpowiedź od Maximiliana szczególnie go nie zdziwiła. Gold musiał pokazać, że to on kontroluje sytuację, również w kwestii tego kiedy i jak przekaże Armstrongowi nagrodę. Ostro kolidowało to z faktem, że aby pomóc przyjacielowi nie mógł przez najbliższych kilka tygodni(?) ruszyć się z miejsca.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline